Fantastyczne projekty geoinżynieryjne wiążą się z nieodwracalnymi szkodami

Zaniepokojeni naukowcy twierdzą, że szalone pomysły wysuwane przez innych badaczy w tej dziedzinie są kosztowne, niewykonalne i mogą nawet mieć niebezpieczne skutki uboczne.
Jak wyjaśnia Daily Mail, geoinżynieria to zakrojona na szeroką skalę manipulacja procesami środowiskowymi wpływającymi na klimat Ziemi w celu powstrzymania globalnego ocieplenia. Projekty geoinżynieryjne znajdują się na różnych etapach realizacji na całym świecie, nie tylko w regionach polarnych.
Jednak te, które rozważane są do wykorzystania w Arktyce i Antarktyce, budzą szczególne obawy, ponieważ są to środowiska „dziewicze” i „słabo zbadane”.
„Te pomysły często mają dobre intencje, ale są wadliwe” – powiedział główny autor, profesor Martin Siegert z Uniwersytetu w Exeter. „Realizacja któregokolwiek z tych projektów polarnych prawdopodobnie odbiłaby się negatywnie na regionach polarnych i całej planecie”.
Daily Mail wymienia sześć najbardziej kontrowersyjnych planów.
ZACIEMNIENIE SŁOŃCA
Jak pisze Daily Mail, przyciemnianie Słońca, oficjalnie znane jako wstrzykiwanie aerozolu do stratosfery, jest jednym z najsłynniejszych i najbardziej kontrowersyjnych pomysłów geoinżynieryjnych.
Zazwyczaj wtrysk aerozolu stratosferycznego (SAI) polega na uwalnianiu przez samoloty drobnych cząsteczek dwutlenku siarki (SO₂) do stratosfery w celu odbicia światła słonecznego. Po dotarciu do stratosfery dwutlenek siarki tworzy aerozole siarczanowe, które odbijają światło słoneczne i podobno mają efekt chłodzący podobny do tego, jaki daje duża erupcja wulkaniczna. Jednak w wysokich stężeniach dwutlenek siarki może powodować nudności, wymioty, bóle brzucha oraz uszkodzenia dróg oddechowych i płuc.
Zespół ostrzega również, że SAI w regionach polarnych nie będzie możliwe przez cały rok ze względu na panujące zimą ciemności i „może mieć niepożądane skutki”, takie jak zanieczyszczenie powietrza. Tymczasem rozproszenie aerozoli wymagałoby użycia balonów, sterowców, a nawet artylerii, co byłoby kosztowne.
Naukowcy z Uniwersytetu Yale w Connecticut zaproponowali już instalację SAI na biegunach północnym i południowym, aby odwrócić proces topnienia lodu i zapobiec przekroczeniu przez planetę „niebezpiecznych progów temperaturowych”. W marcu 2023 roku poinformowano o przeprowadzeniu przez naukowców dwóch eksperymentów na świeżym powietrzu, mających na celu przetestowanie zarządzania promieniowaniem słonecznym – odbicia światła słonecznego od Ziemi.
ZASŁONY MORSKIE
Mniej znanym, ale równie obiecującym projektem geoinżynierii polarnej, zaproponowanym już przez niektórych naukowców, są „zasłony morskie”.
Kurtyny morskie to gigantyczne sztuczne konstrukcje, które miałyby być instalowane pod wodą, aby zapobiec podnoszeniu się cieplejszej wody do szelfów lodowych, wyjaśnia Daily Mail. Kurtyny morskie w Arktyce i Antarktydzie miałyby zatem powstrzymać topnienie szelfów lodowych i zmniejszyć zagrożenie podnoszeniem się poziomu mórz, twierdzą zwolennicy.
Autorzy badania twierdzą, że oprócz tego, że montaż takiej konstrukcji jest „niezwykle trudny”, rozmiar kurtyny morskiej może nawet przekraczać ładowność transportujących ją statków. Sama kurtyna może negatywnie wpływać na cyrkulację wody, na przykład na dostarczanie składników odżywczych organizmom podwodnym, a także – w zależności od materiału, z którego jest wykonana – może zanieczyszczać wodę.
„Instalacja konstrukcji osłonowych może mieć daleko idące, szkodliwe skutki dla środowiska morskiego” – piszą badacze.
KORALIKI SZKLANE
Lód morski na Antarktydzie i Arktyce jest istotny, ponieważ jego biel odbija światło słoneczne, co pomaga utrzymać chłodniejszą temperaturę tych regionów, co nazywa się wyższym „albedo”.
Bez tej pokrywy lodowej odsłonięte są ciemne fragmenty oceanu, które pochłaniają światło słoneczne zamiast je odbijać, co dodatkowo przyspiesza utratę lodu, donosi Daily Mail. Jako potencjalne rozwiązanie naukowcy zaproponowali rozrzucenie pustych szklanych kulek na arktycznym lodzie morskim, aby zwiększyć jego tzw. „albedo” (ilość odbijanego światła).
Jednak stosowanie szklanych kulek „wzbudza poważne obawy, którymi należy się pilnie zająć” – ostrzegają autorzy badania. Po pierwsze, zooplankton, mikroskopijne glony na końcu morskiego łańcucha pokarmowego, może pomylić kulki z pożywieniem.
Wymagałoby to użycia ogromnej ilości szklanych kulek – około 360 megaton rocznie, co odpowiada rocznej światowej produkcji plastiku.
Jednakże ich wdrożenie wiąże się ze „znacznymi problemami logistycznymi i znaczną emisją do atmosfery w trakcie procesu produkcyjnego”, nie wspominając o wysokich kosztach.
NAWÓZ OCEANICZNY
Inną koncepcją jest „nawożenie oceanów” – dodawanie składników odżywczych, najczęściej żelaza, do górnych warstw oceanu, aby stymulować wzrost mikroskopijnych organizmów zwanych fitoplanktonem. Fitoplankton potrzebuje kluczowych pierwiastków, takich jak żelazo, do wzrostu, dlatego sugerowano dodawanie żelaza do obszarów, gdzie jest go mało, aby stymulować wzrost fitoplanktonu.
Co ważne, fitoplankton również wykorzystuje do wzrostu dwutlenek węgla (CO2), który musi pobierać z otaczającego powietrza, usuwając w ten sposób gaz cieplarniany z atmosfery – głosi teoria, jak zauważa „Daily Mail”. Jednak ta zmiana równowagi składników odżywczych w oceanie może zaburzyć sieć pokarmową i stworzyć „martwe strefy”, w których poziom tlenu jest zbyt niski, aby mogły tam żyć inne organizmy, twierdzą naukowcy. Ponadto niektóre rodzaje fitoplanktonu wytwarzają toksyny, które mogą szkodzić organizmom morskim, a nawet ludziom i ich zwierzętom domowym.
Co więcej, aby substancja odżywcza zadziałała skutecznie, obszar, na którym zastosowano by tę substancję, musiałby być 10 razy większy od obszaru Oceanu Południowego.
Podobnie jak poprzednio, do transportu i składowania żelaza na skalę oceaniczną potrzebna będzie „armada” specjalnie przystosowanych statków.
ZAGĘSZCZANIE LODU MORSKIEGO
Nieco prostszą ideą teoretyczną jest „grubienie lodu morskiego”, czyli sztuczne zagęszczanie arktycznego lodu morskiego w celu przeciwdziałania jego utracie, donosi Daily Mail.
Sugerowano, że lód morski można zagęścić poprzez wtryskiwanie wody morskiej na powierzchnię lodu, gdzie zamarza, lub do powietrza, gdzie opada na lód w postaci śniegu. Wcześniejsze badania wykazały, że lód morski można zagęścić o około 1 metr za pomocą gigantycznych pomp wiatrowych, które rozpylają wodę morską na powierzchnię lodu. Jednak 10 milionów takich pomp byłoby potrzebnych do pokrycia zaledwie 10 procent powierzchni Oceanu Arktycznego, a 100 milionów, aby pokryć całą Arktykę.
Co więcej, aby technologia była skuteczna, musiałaby zostać wdrożona „niemal natychmiast”, co zdaniem zespołu jest niemożliwe. „Metody zagęszczania lodu morskiego wymagałyby użycia bardzo dużej liczby pojedynczych urządzeń na zimowym lodzie morskim” – twierdzą. „Jest mało prawdopodobne, aby logistycznie możliwe było przeprowadzenie prac na skalę potrzebną do wprowadzenia znaczącej zmiany”.
SPOWOLNIENIE WZROSTU LODU
Wreszcie, aby spowolnić wzrost lodu, wiercenie w lądolodzie zwiększyłoby tarcie u jego podstaw – radykalna interwencja porównywalna do trepanacji ludzkiej czaszki, donosi Daily Mail. Niektórzy badacze uważają, że mogłoby to zmniejszyć ciśnienie wody i tempo uwalniania lodu z lądolodu do oceanu, przyczyniając się do globalnego wzrostu poziomu mórz. Jednak wiercenie mogłoby również uwalniać zanieczyszczenia pod powierzchnię i wpływać na „wrażliwe ekosystemy podlodowcowe i bioróżnorodność”.
Wymagałoby to również wywiercenia licznych otworów wiertniczych rozsianych po pokrywie lodowej, co określa się jako „bezprecedensowe osiągnięcie techniczne w pracach w terenie polarnym”. Naukowcy konkludują, że ta strategia interwencji proponowana dla Antarktydy jest „błędna pod względem naukowym i prawdopodobnie niewykonalna logistycznie”.
Zespół badawczy twierdzi, że ogólnie rzecz biorąc, projekty geoinżynieryjne na biegunach powodują niepewność co do ich powodzenia, znaczne luki w wiedzy na temat ich opłacalności oraz szereg zagrożeń związanych z ich wdrażaniem.
Jak wskazują, oczywistą alternatywą dla wszystkich tych kosztownych pomysłów jest „dekarbonizacja” – usuwanie gazów cieplarnianych z atmosfery, co oznacza zaprzestanie spalania paliw kopalnych, takich jak węgiel.
Eksperci ostrzegają również przed „szokowym zamknięciem” – gwałtownym i gwałtownym ociepleniem, które mogłoby nastąpić, gdyby jakikolwiek przyszły projekt geoinżynieryjny na dużą skalę został nagle wstrzymany. Mogłoby się to zdarzyć, gdyby sprzęt uległ awarii lub uległ uszkodzeniu, albo gdyby naukowcy zdecydowali się na inną metodę.
„Klimat Ziemi będzie musiał drastycznie dostosować się do warunków dyktowanych przez stężenie gazów cieplarnianych, co doprowadzi do szybkiego i znacznego wzrostu globalnych temperatur” – twierdzą naukowcy.
mk.ru