Polityka Komisji Europejskiej bywa absurdalna. Zapowiada się twarda walka o nasze interesy w Brukseli

- - Włączyliśmy się w prace nad nowymi ramami finansowymi, które koordynuje KPRM i jako Ministerstwo Zdrowia lobbujemy, by w funduszu konkurencyjności i obronności zabezpieczyć środki na działania z zakresu Aktu o lekach krytycznych - mówiła Katarzyna Piotrowska-Radziewicz, dyrektor Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji Ministerstwa Zdrowia, podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Suwerenności Lekowej
- - Na poziomie Brukseli zgłaszamy nasze uwagi i będziemy rozmawiać z innymi państwami członkowskimi, żeby zyskać ich poparcie i wywierać nacisk na KE w sprawie alokacji pieniędzy w takim funduszu - dodaje
- Polska zgłosiła też postulat, by również krajowe listy krytyczne były brane pod uwagę przy wydatkowaniu funduszy europejskich na wsparcie produkcji, bo na dziś dotyczą tylko leków z listy europejskiej
- - Obecnie nie ma w nim zachęt, żeby przedsiębiorcy przenieśli produkcję z Chin czy Indii do Europy. Dzisiaj jest jedynie zachęta typu push, czyli pieniądze na produkcję, rozwój linii, rozbudowę i modernizację fabryk. Tylko później jest problem, co firma ma zrobić z wytworzonym produktem - mówi szefowa DPLiF
- - W CMA nie ma zachęty pull, która zapewniałaby zbycie substancji czynnej. Zgłaszaliśmy to, ale Komisja Europejska bardzo niechętnie się do tego odnosi. A to jest absolutnie kluczowe - podkreśla
Polska Prezydencja w Radzie UE zakończyła się z końcem czerwca, ale nie kończy się walka o rozwiązania, które są istotne z punktu widzenia interesów Polski i bezpieczeństwa lekowego. Ministerstwo Zdrowia szykuje się na batalię w dwóch głównych obszarach: wyposażenia w możliwości i środki na razie bezzębnego projektu Aktu o lekach krytycznych i podziału unijnego budżetu w perspektywie finansowej na kolejne lata.
Dobrze wybrzmiało to podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Suwerenności Lekowej (10 września).
Jak przypomniała Katarzyna Piotrowska-Radziewicz, dyrektor Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji Ministerstwa Zdrowia, w trakcie polskiej Prezydencji, resort przygotował konferencję, podczas której podnoszono sprawę bezpieczeństwa lekowego w kontekście gospodarczo-ekonomicznym, ale też militarnym.
- Mogę powiedzieć otwarcie, że podczas spotkań w Brukseli z Komisją Europejską spotkało się to z bardzo dużym niezrozumieniem. Byłam zszokowana, że Komisja nie czuje tego, co my czujemy jako państwo przyfrontowe. Mówiliśmy otwarcie, że bezpieczeństwo lekowe jest też kwestią bezpieczeństwa militarnego i że Komisja musi spojrzeć w zupełnie inny sposób na takie państwa, jak Polska, Litwa, Estonia, Łotwa czy Finlandia, które są w zupełnie innej sytuacji geopolitycznej – mówiła dyrektor, nie bawiąc się już w dyplomację, która obowiązywała podczas Prezydencji.
- Podnosiliśmy też fakt, że mamy dobry krajowy przemysł farmaceutyczny i możemy być hubem dla mniejszych państw, nieposiadających zabezpieczenia w produkty lecznicze i praktycznie pozbawionych przemysłu farmaceutycznego.
W trakcie naszej Prezydencji został też ogłoszony projekt Aktu o lekach krytycznych (Critical Medicines Act), na który wszyscy czekali.
- Oczywiście wszyscy się ucieszyli, że wreszcie jest i że Komisja Europejska widzi potrzebę wsparcia produkcji substancji czynnych, kiedy znajdujemy się w bardzo dramatycznej sytuacji jako Europa. Natomiast czy ten akt naprawdę odpowiada naszym potrzebom? Mam dużo wątpliwości – mówiła dyrektor.
Największe pieniądze idą do Niemiec, Francji i Włoch jako największych gospodarekLista zastrzeżeń, które zgłosił rząd w swoim stanowisku do projektu, jest długa. Po pierwsze, pieniądze.
- Kwota, która została przeznaczona na realizację zadań z CMA, czyli 800 milionów euro, jest śmieszna. Co prawda dotyczy starej perspektywy finansowej, ale ta kwota jest niewielka. Bardzo chcieliśmy, żeby do CMA był przyporządkowany osobny fundusz na finansowanie produkcji leków. Oczywiście ten fundusz powinien być znacznie wyższy niż wspomniane 800 milionów euro – mówiła dyrektor.
To akurat stoi w sprzeczności z nową polityką Brukseli, która chce odchodzić od tworzenia subfunduszy w kierunku scentralizowanych projektów, zgodnie z zapowiedzią powstania nowego Europejskiego Funduszu na rzecz Konkurencyjności, który ma połączyć kilkanaście dotychczas istniejących instrumentów. Ma pomóc w osiąganiu celów zdrowotnych, ale czy pomoże - nie wiemy, a dodatkowo może być niekorzystnym rozwiązaniem dla mniejszych państw.
- Wszyscy wiemy, że na końcu największe projekty i pieniądze idą do Niemiec, Francji i Włoch jako największych gospodarek. Tak po prostu jest. W związku z tym trzeba pilnować interesów Polski i polskich przedsiębiorców – mówiła dyrektor Departamentu.
- Dlatego włączyliśmy się w prace nad nowymi ramami finansowymi, które koordynuje KPRM i jako Ministerstwo Zdrowia lobbujemy, by w funduszu konkurencyjności i obronności zabezpieczyć środki na działania z zakresu Aktu o lekach krytycznych. Na poziomie Brukseli zgłaszamy nasze uwagi i będziemy rozmawiać z innymi państwami członkowskimi, żeby zyskać ich poparcie i wywierać nacisk na KE w sprawie alokacji pieniędzy w takim funduszu - dodała.
Podobnie widzi to przedstawiciel Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej: - Kwestia przyszłości i nowej perspektywy finansowej też nas niepokoi. Komisja Europejska ma pewne ciągoty w kierunku centralizacji kolejnej perspektywy unijnej. Fundusz konkurencyjności oznacza, że część wniosków będzie przenoszona na poziom rywalizacji europejskiej, co może nie być dobre dla krajowych firm – mówił Grzegorz Orawiec, dyrektor Departamentu Programów Wsparcia Innowacji i Rozwoju MFiPR.
Chińskie leki nadal są tańszeAle to nie koniec zastrzeżeń. Miała być liberalizacja przepisów dotyczących zamówień publicznych i wyłączenia projektów realizowanych w ramach MCA z ogólnych zasad pomocy publicznej, ale tak się nie stało.
Kolejna kwestia to zapasy magazynowe. – To też jest ważny temat w kontekście gotowości. Oczywiście zapasy leków muszą być, ale ważne jest, by organizować je rozsądnie, na zasadzie rotacji. Mamy przykład Niemiec, które wprowadziły przepisy o sześciomiesięcznych stockach, co doprowadziło do bardzo dużych problemów na innych rynkach, chociażby w Czechach, które nie miały skąd brać leków - mówiła dyrektor Piotrowska-Radziewicz.
- Musimy brać pod uwagę, że jesteśmy rynkiem wspólnotowym, ale przepisy, które są wprowadzane przez państwa członkowskie, nie mogą w sposób negatywny oddziaływać na inne państwa, przede wszystkim w zakresie dostępności leków - podkreślała.
Polska zgłosiła też postulat, by również krajowe listy krytyczne były brane pod uwagę przy wydatkowaniu funduszy europejskich na wsparcie produkcji, bo na dziś dotyczą tylko leków z listy europejskiej. To oznacza, że firma może ubiegać się o wsparcie tylko w przypadku leku, który jest na liście europejskiej. Polska może zgłaszać swoje propozycje preparatów, ale by wejść na poziom UE, takie samo zgłoszenie musi wpłynąć od co najmniej 30 procent państw. Wpływ na to mamy więc ograniczony.
Pewnego rodzaju schizofrenia Komisji Europejskiej dotyczy też dyrektywy ściekowej - z jednej strony KE chce większej produkcji leków w Europie, a z drugiej strony jej polityka jest irracjonalna, kiedy obciąża dodatkowymi ogromnymi kosztami walki z zanieczyszczaniem środowiska tylko producentów farmaceutyków.
To nie jedyny przykład rozjeżdżających się planów z wykonaniem. - Zgłaszamy nasze uwagi do planów w zakresie nowej perspektywy finansowej i budżetu unijnego, bo obecne rozwiązania są absolutnie niewystarczające, zbyt zachowawcze, a czasem sprzeczne ze sobą – mówił dyrektor Orawiec.
Podał przykład: - Za chwilę ogłosimy nabór dla sektora energetycznego w ramach programu STEP, gdzie w unijnym rozporządzeniu są wylistowane rodzaje energii jako możliwe do wsparcia, łącznie z energetyką jądrową. A jednocześnie rozporządzenie Funduszu Rozwoju Regionalnego wyklucza wsparcie energetyki jądrowej. Staramy się ustalić z Komisją Europejską, jak te dwa akty mają się do siebie.
Kolejnym problemem jest to, czy obecne zachęty z poziomu UE są wystarczające dla europejskich producentów?
W ocenie dyrektor Piotrowskiej-Radziewicz, propozycja zawarta w CMA powinna być śmielsza: - Obecnie nie ma w nim zachęt, żeby przedsiębiorcy przenieśli produkcję z Chin czy Indii do Europy. Dzisiaj jest jedynie zachęta typu push, czyli pieniądze na produkcję, rozwój linii, rozbudowę i modernizację fabryk. Tylko później jest problem, co firma ma zrobić z wytworzonym produktem. W CMA nie ma zachęty pull, która zapewniałaby zbycie substancji czynnej. Zgłaszaliśmy to, ale Komisja Europejska bardzo niechętnie się do tego odnosi. A to jest absolutnie kluczowe.
Co z tego, że przeniesiemy produkcję do Europy, jak z uwagi na cenę nadal będą preferowane leki z Chin? Na tym częściowo wyłożył się projekt EuroAPI – konsorcjum, którego ambicją było stać się kluczowym i głównym europejskim dostawcą ok. 200 substancji czynnych (API). Francja ogłosiła powstanie tego projektu na początku 2021 roku, na bazie sześciu europejskich zakładów produkcyjnych we Włoszech, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Francji i na Węgrzech. Ale już w 2024 roku ogłoszono zamknięcie 2 z 6 fabryk i rezygnację z produkcji niektórych API z powodu braku możliwości konkurowania cenowo z Chinami.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
rynekzdrowia