Mecz Magdaleny Fręch w Meksyku nagle przerwany. A potem dreszczowiec!
Początek sezonu 27-latki układa się różnie. Po dwóch zwycięstwach na Australian Open nie mogła narzekać, ale już na Bliskim Wschodzie było gorzej. W Dubaju szybko przegrała z Dianą Sznajder, a w Dausze już w drugiej rundzie po wielkiej walce pokonała ją Magda Linette. Polka zdecydowała się razem ze swoją rodaczką wziąć udział w turnieju w Meksyku.
To kraj, w którym w zeszłym roku Fręch triumfowała w ważnym turnieju. We wrześniu wygrała rywalizację w Guadalajarze, ale w tym roku z Meridy nie wywiezie tak dobrych wspomnień. Z kilku powodów.
Magdalena Fręch w deszczowym pojedynku. Górą Elina AwanesianJuż w pierwszej rundzie trafiła trudną rywalkę. Zawodniczka nr 44 w rankingu WTA rok temu wygrała z Polką w Budapeszcie 7:6(5), 6:4. Tym razem przegrała pierwszą partię. Wygrywała co prawda 3:0, ale Fręch w świetnym stylu zgarnęła pięć gemów z rzędu. Gdy zawodniczka z Armenii nieco zmniejszyła straty na 4:5, organizatorzy musieli przerwać zmagania na korcie. Deszcz rozpadał się na tyle, że zawodniczki musiały zejść do szatni, a przerwa trwała ponad 40 minut. Tenisistka z Łodzi potrzebowała trzech piłek setowych, by wyjść na prowadzenie w meczu.
Niestety, Elina Awanesian grała bardzo cierpliwie i mimo braku przełamań na początku drugiej partii, czekała na swoją szansę. Wykorzystała pierwszy swój break point w secie i prowadziła 4:2. Dopięła swego przy swoim serwisie i wygrała 6:3.
22-latka była zdeterminowana, grała agresywnie i przełamała broniącą się do końca Fręch. Po dłuższych akcjach Polka była jednak w stanie wyrównać. W takim stylu nie była jednak grać do końca decydującego seta. W nim oglądaliśmy aż sześć przełamań. Łodzianka prowadziła nawet 3:1, ale później zaczął się koszmar. Urodzona w Rosji zawodniczka zgarnęła aż pięć gemów z rzędu i wygrał mecz pierwszej rundy turnieju w Meridzie. To koniec zmagań w wykonaniu Fręch.
We wtorek wieczorem na korcie zobaczymy jeszcze Magdę Linette. Poznanianka zagra z Elisabettą Cocciaretto.
przegladsportowy