To najbardziej inspirująca rzecz, jaką słyszałem o demokracji w Sądzie Najwyższym od wieków

Zapisz się na Slatest, aby codziennie otrzymywać na skrzynkę pocztową najciekawsze analizy, krytykę i porady.
Nie zdarza się codziennie, aby polityk, mówiąc o stanie amerykańskiej demokracji, potrafił jednocześnie poruszyć dwa trudne tematy: realizm i nadzieję. Jednak w moim wywiadzie z senatorem Sheldonem Whitehousem w tym tygodniu dla podcastu Amicus , demokrata z Rhode Island w jakiś sposób zdołał to zrobić. Jego przesłanie stanowi potężne i inspirujące motto na niewątpliwie ponury czas dla naszej republiki, warte głębokiego przemyślenia i szerokiego udostępnienia.
Z pewnością można postrzegać Whitehouse'a jako osobę, która ostrzegała przed czymś przerażającym przez tak długi czas, że straciło to zdolność szokowania — w zeszłym tygodniu wygłosił w Senacie swoje 300. przemówienie, w którym przestrzegał przed nieobliczalnymi zagrożeniami wynikającymi z bezczynności klimatycznej . Zainicjował tę serię przemówień 18 kwietnia 2012 r. Podobnie, odkąd go znam, uparcie kronikuje niebezpieczeństwa związane z przejęciem Sądu Najwyższego przez interesy finansowe. Napisał o tym książkę . Przewodniczył amicus curiae na ten temat . Po latach bicia na alarm i spotykania się z drwinami, gaslightingiem i powszechną nudą, może być mu trudno zignorować pokusę, by dać koszulkę z napisem „Mówiłem” i wyjść. Jak się okazuje, dla wielu osób, które przez lata, jeśli nie dekady, ostrzegały, że demokracja konstytucyjna jest w niebezpieczeństwie, schadenfreude ma termin ważności tyle, co opakowanie twarogu: było za wcześnie, żeby panikować, aż w końcu było za późno, a nikt nie chce słuchać ludzi, którzy przez lata wydawali ostrzeżenia, bo co właściwie możemy teraz z tym zrobić?
Jednak Whitehouse nie pławi się w blasku bycia przez tak długi czas jedynym słusznym głosem, ani nie zamierza się poddać, teraz, gdy inni budzą się do rzeczywistości, o której krzyczy od co najmniej dekady. Zamiast tego, w jakiś sposób udało mu się połączyć swoją trwającą dekady filipikę z przemówieniem z okazji Dnia Świętego Kryspina .
Pod koniec długiego wywiadu o sądach, sędziach, Emilu Bove, obrońcy Trumpa, który stał się siepaczem w Departamencie Sprawiedliwości, a następnie kandydatem na sędziego sądu okręgowego, i amerykańskich oligarchach, zapytałem Whitehouse'a, jak to możliwe, że wygłosił 300 przemówień na temat politycznej obojętności USA na zmiany klimatu – w większości, niezależnie od przynależności partyjnej i ideologicznej – i dlaczego nadal stoi z wiotkim analogowym szyldem w Senacie, próbując edukować ludzi na temat abstrakcyjnych systemów rządzenia, podczas gdy sekretarz bezpieczeństwa wewnętrznego USA produkuje niekończący się strumień bezsensownych, wirusowych postów o końcu demokracji . Jego odpowiedź, którą zredagowałem i skróciłem poniżej, może być moją aplikacją do medytacji na nadchodzące miesiące:
Myślę, że w demokracji niezwykle ważne jest, aby obywatele rozumieli, co się wokół nich dzieje. A jeśli zajmujesz pozycję, w której widzisz sytuację przed większością innych, masz zadanie to wyjaśnić, poinformować ludzi i ostrzec ich, a na to jest ogromne zapotrzebowanie.
Jedną z rzeczy, które zauważyliśmy – a mam najlepszy zespół ds. komunikacji w Senacie – jest to, że [pragnienie istnieje na] Twitterze, który słynął z krótkich, ciętych sarkazmów. Ot tak, dla zabawy, zaczęliśmy publikować jakieś 20 tweetów z rozdziałami o Sądzie Najwyższym, w zasadzie esej w formie Twittera. Pomyśleliśmy, że może ty to przeczytasz, Ruth Marcus to przeczyta, Jennifer Rubin to przeczyta i to wystarczy. Ale jak się okazało, przepuściliśmy milion interakcji w tych tematach. Ludziom spodobało się wyjaśnienie problemu, który ich dotyczył, więc kontynuowaliśmy to. Ostatnio, nawet po tym, jak stało się to X, nawet po tym, jak algorytmy zostały zmodyfikowane, aby stłumić to, co robiliśmy, opublikowałem kolejnego tweeta z 20 rozdziałami i znów przepuściłem milion. Więc apetyt wciąż istnieje.
A przesłanie, które chciałem przekazać poprzez 300. przemówienie brzmiało: Oto jak to zrobili : To w zasadzie ta sama ekipa, która przejęła Sąd Najwyższy i przekształciła go w swoje przejęte narzędzie, zanieczyściła nasz proces polityczny brudnymi, ciemnymi pieniędzmi i przeprowadziła operację negowania zmian klimatycznych, która uniemożliwiła nam rozwiązanie bardzo rozwiązywalnego problemu — ponieważ byłoby to uciążliwe dla przemysłu paliw kopalnych, gdyby musiał oczyścić swoje działania — a te trzy rzeczy są w zasadzie tym samym stworzeniem. I niezależnie od tego, czy przeraża cię nasza klimatyczna przyszłość, czy wściekasz się na naszą sfrustrowaną i skorumpowaną politykę, czy po prostu dręczy cię to, co do cholery dzieje się w Sądzie Najwyższym, który wydaje się być na tempomacie dla pewnych interesów, to jest coś, z czym możesz coś zrobić.
Być może najważniejszym komentarzem, jaki dodał, było: „Stało się. I można to cofnąć”. Tragicznie proste jest teraz stwierdzenie, że jest za późno, by cokolwiek zrobić dla zachowania i ochrony demokracji. Ale wśród stada Kłapouchych senator z Rhode Island uosabia zaledwie odrobinę Tygrysa. Jak to ujął:
Za ponurą i pesymistyczną postawą w stylu: „O mój Boże, oto jesteśmy; mamy ten kraj na skraju odejścia od demokracji i pogrążonego w korupcji”, kryje się również wymóg, abyśmy patrzyli w przyszłość. To już się stało. Można to odwrócić. Musimy zrozumieć, na czym polega problem i podjąć działania, ale mamy narzędzia, by go odwrócić.
Chciałbym przyłączyć się, tu i teraz, do uwag senatora, który zakończył naszą rozmowę dziwnie pogodną refleksją, że „chociaż zwykle przekazuję dość ponure wieści o tym, jak doszło do tej brudnej transakcji, to opieram się na optymizmie, że gdy wiesz, jak doszło do tej brudnej transakcji, wiesz, jak się cofnąć i ją cofnąć”.
Ciągle próbuję znaleźć drogę między beznadzieją a nadzieją. Oto ona: musimy wiedzieć, co się stało, a także co się dzieje. Pamiętaj, że możesz to odtworzyć i kontynuować, aż do skutku. A da się to zrobić.
