„Błagam cię, Donaldzie Trumpie. Ludzie umrą!”: Cięcia w finansowaniu USAID zagrażają dwóm dekadom kontroli malarii w Gwinei.

Pewnego ranka w połowie czerwca dziesięcioletni Mohamed Camara leżał na łóżku w ośrodku zdrowia w małym gwinejskim miasteczku Tamita, ubrany w jaskrawoniebieskie szorty i koszulkę w wojskowym stylu. Wyglądał na gorączkującego, a po czole spływały mu kropelki potu. Właśnie zdiagnozowano u niego malarię . Tego ranka rodzice Mohameda zabrali go do ośrodka. Teraz siedzieli z jego młodszą siostrą na łóżku obok niego, wyglądając na zmartwionych. „Bardzo się martwiliśmy” – wspomina jego ojciec, Alseny Camara.
Zaledwie sześć miesięcy wcześniej rodzice Mohameda mogliby wezwać pracownika służby zdrowia . Osoba ta przyjechałaby do domu Camarasów motocyklem, pobrała kroplę krwi i poddała ją szybkiemu testowi diagnostycznemu. Po pozytywnym wyniku, pracownik służby zdrowia podałby chłopcu pierwszą dawkę leków i wyjaśnił rodzicom, jak kontynuować leczenie. Gdyby objawy były poważne, Mohamed zostałby skierowany do ośrodka zdrowia.
Tak się jednak nie stało, ponieważ w Gwinei-Konakry, gdzie ponad 14-milionowa populacja jest narażona na malarię, tysiące pracowników społecznych straciło pracę po tym, jak Stany Zjednoczone nagle zamroziły miliardy dolarów pomocy zagranicznej w styczniu, zaledwie kilka dni po objęciu urzędu przez prezydenta Donalda Trumpa.
Pracownicy służby zdrowia — osoby świadczące podstawowe usługi opieki zdrowotnej, którym brakuje specjalistycznego przeszkolenia — stanowią niezbędną część systemu opieki zdrowotnej w wielu krajach afrykańskich i odgrywają szczególną rolę w walce z malarią , w której kilka dni opóźnienia w diagnozie i leczeniu może oznaczać różnicę między życiem a śmiercią.
Mohamed miał szczęście, że jego rodzice mogli zabrać go do ośrodka zdrowia i że nie cierpiał na ciężką postać malarii. Malaria, wywoływana przez pasożyta przenoszonego przez komary, może zainfekować mózg i spowodować anemię oraz zagrażającą życiu niewydolność narządów. Po przybyciu do ośrodka zdrowia otrzymał kombinację leków i wyzdrowiał, jak twierdzi jego lekarz. Jednak inni rodzice mogą nie mieć środków, aby zabrać swoje dzieci do lekarza, lub nie zdążyć, mówi dyrektor ośrodka, Aïssata Camara. (Nie jest spokrewniona z chłopcem; wiele osób w tej części Gwinei nosi nazwisko Camara).

Zamrożenie finansowania przez USA zwalczania malarii w Gwinei – szacowanego na około 15 milionów dolarów w 2024 roku, czyli około 12,8 miliona euro – zakłóciło lub zagroziło wielu innym usługom medycznym w tym zachodnioafrykańskim kraju, w tym badaniom diagnostycznym, dostawom leków i trwałych moskitier nasączonych insektycydami, a także gromadzeniu danych, wsparciu technicznym i szkoleniom. Administracja Trumpa zakończyła znaczną część działań Prezydenckiej Inicjatywy na rzecz Walki z Malarią (PMI), która finansowała działania na rzecz zwalczania malarii obejmujące około połowę populacji Gwinei. Stany Zjednoczone zagroziły również zmniejszeniem swojego wkładu w Globalny Fundusz Walki z HIV, Gruźlicą i Malarią, który finansuje działania w pozostałej części kraju.
Nouman Diakité, dyrektor ds. monitorowania i oceny w Narodowym Programie Zwalczania Malarii w Gwinei, uważa, że nie ma wątpliwości, iż w kraju nastąpi wzrost liczby zachorowań i zgonów z powodu malarii . „To już się zaczęło” – mówi. Najbardziej dotknięte będą dzieci poniżej piątego roku życia, które odpowiadają za około trzy czwarte zgonów z powodu malarii, oraz kobiety w ciąży.
Oczekuje się wybuchów epidemii malarii w dziesiątkach innych krajów afrykańskich, w których PMI udzieliło wsparcia. W artykule opublikowanym w czerwcu w czasopiśmie „The Lancet” naukowcy oszacowali, że gdyby PMI kontynuowało działania bez zmian, zapobiegłoby to 13,6 miliona przypadków malarii i 104 000 zgonów w Afryce Subsaharyjskiej w tym roku, w tym 250 000 zachorowań i 450 zgonów w Gwinei.
Nie wszystkie te osiągnięcia zostaną utracone, ponieważ część funduszy USA na zwalczanie malarii jest nadal dostępna. Agencja Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID), w której mieściła się siedziba PMI, została rozwiązana , a prawie wszyscy jej pracownicy zostali zwolnieni. Jednak w e-mailu z 25 lipca rzecznik Departamentu Stanu USA oświadczył, że istnieje zobowiązanie do „zapewnienia płynnej integracji ratujących życie globalnych programów zdrowotnych USAID z Departamentem Stanu” i dodał, że ta transformacja „jest już w toku”.
Mimo to eksperci zdrowia publicznego przewidują gwałtowny wzrost liczby zachorowań na malarię w nadchodzących latach, ponieważ zmniejszone wysiłki w zakresie zwalczania komarów sprzyjają ponownemu rozprzestrzenianiu się malarii. „To tragedia” – mówi Regina Rabinovich, była dyrektorka działu chorób zakaźnych Fundacji Billa i Melindy Gatesów.
Stany Zjednoczone od dwóch dekad odgrywają kluczową rolę w globalnej walce z malarią. Do niedawna zapewniały około 65% międzynarodowego finansowania walki z tą chorobą, według analizy KFF, amerykańskiej organizacji non-profit zajmującej się polityką zdrowotną. Znaczna część pozostałych środków pochodziła z Globalnego Funduszu, którego około jedna trzecia budżetu również pochodziła z budżetu rządu USA.

PMI został uruchomiony w 2006 roku, za prezydentury George'a W. Busha. Według Richarda Steketee, który w latach 2018–2023 pełnił funkcję zastępcy globalnego koordynatora ds. malarii w PMI w USA, oznaczało to początek złotej ery w walce z malarią. Do walki włączyły się Globalny Fundusz na rzecz Walki z Malarią, Bank Światowy oraz Fundacja Billa i Melindy Gates. Budżet PMI wzrósł do prawie 800 milionów dolarów do 2024 roku, czyli ponad 685 milionów euro, zapewniając wsparcie 27 krajom Afryki Subsaharyjskiej.
Jednym z ognisk jest Gwinea, gdzie według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w 2023 roku odnotowano około 4,4 miliona przypadków i ponad 10 000 zgonów. Każdego roku, pod koniec maja lub w czerwcu, gdy pora deszczowa powoduje powstawanie kałuż i stawów, komary z rodzaju Anopheles roją się i kąsają, a pacjenci z gorączką wypełniają kliniki. Dzieci, których układ odpornościowy nie nauczył się jeszcze zwalczać pasożytów, są znacznie bardziej narażone. W 2005 roku około jedno na sześcioro dzieci urodzonych w Gwinei zmarło przed ukończeniem piątego roku życia, wiele z nich na malarię.
Pomoc USA wkrótce zaczęła odwracać sytuację. Dzięki wspólnym wysiłkom PMI i Globalnego Funduszu, moskitiery nasączone insektycydami, praktycznie nieistniejące 20 lat temu, zostały szeroko wprowadzone. Ponad 1,1 miliona dzieci poniżej piątego roku życia otrzymuje obecnie leki przeciwmalaryczne co miesiąc w okresie szczytu transmisji, w ramach strategii zwanej sezonową chemoprewencją. Około połowa kobiet w ciąży w tym kraju, których układ odpornościowy jest tymczasowo osłabiony, otrzymuje co najmniej trzy dawki leku złożonego, który chroni matkę przed malarią i zmniejsza ryzyko poronienia, martwego urodzenia, przedwczesnego porodu i niskiej masy urodzeniowej.
Pomiar sukcesu programu nie jest łatwy. W większości krajów afrykańskich wiele przypadków malarii i zgonów ma miejsce w domu i nie jest zgłaszanych. Kluczowym wskaźnikiem jest jednak prewalencja, zazwyczaj mierzona jako odsetek losowo wybranych dzieci w wieku od sześciu miesięcy do pięciu lat, u których we krwi stwierdzono obecność pasożytów malarii. W Gwinei odsetek ten spadł z 44% – w badaniu krajowym z 2012 roku – do 17% w 2021 roku. Śmiertelność dzieci spadła o jedną trzecią między 2005 a 2018 rokiem. „Gwinea poczyniła naprawdę ogromny postęp” – mówi Richard Reithinger, były członek rady nadzorczej RTI International, amerykańskiej organizacji non-profit, która wdrożyła programy finansowane przez PMI.
Teraz, odkąd Trump w dniu inauguracji w styczniu zarządził 90-dniową przerwę w pomocy zagranicznej, panuje chaos i niepewność. Gwinea została poproszona o wstrzymanie działań finansowanych przez USAID. Po przeprowadzeniu analizy Departament Stanu odmroził niektóre „kluczowe” fundusze na walkę z malarią, w tym na leki i moskitiery. Jednak analiza KFF wykazała, że 80% ze 157 kontraktów USAID obejmujących działania związane z malarią zostało rozwiązanych. RTI International zwolniło prawie wszystkich swoich lokalnych pracowników w Gwinei – około 60 osób, według Reithingera.
Ibrahima Kankalabé Diallo, główny urzędnik ds. zdrowia w mieście Boffa, wymienia 15 inicjatyw wspieranych przez Stany Zjednoczone, które zostały wstrzymane lub zagrożone. Należą do nich wypłaty dla pracowników służby zdrowia – 378 w samym jego okręgu; zapewnienie niezbędnych leków, komputerów, mikroskopów i motocykli; comiesięczne spotkania z dyrektorami ośrodków zdrowia prefektury; oraz spotkanie na wysokim szczeblu w Światowym Dniu Malarii w celu podniesienia świadomości. „Nic nie jest takie samo jak wcześniej” – mówi Diallo.

Fakouma Camara, biolog z Boffa, był jednym z pięciu gwinejskich ekspertów, którzy otrzymali certyfikat WHO w zakresie diagnozowania malarii za pomocą mikroskopu, dzięki szkoleniu zapewnionemu przez PMI. Następnie pracował jako trener, ucząc pracowników służby zdrowia w całym kraju, jak korzystać z szybkich testów diagnostycznych, a techników laboratoryjnych, jak diagnozować za pomocą mikroskopu. Teraz jest bez pracy, a program szkoleniowy legł w gruzach.
W szpitalu Dubréka ponad połowa przyjęć w czerwcu dotyczyła malarii. W magazynie główny farmaceuta szpitala, Alpha Baldé, wskazuje na kurczące się stosy pudeł z lekami. Obawia się, że nie zostaną one uzupełnione.
Gwinea nie jest jedynym krajem w tej sytuacji. W kwietniu szybka ocena WHO wykazała, że ponad połowa z 64 krajów, w których występuje endemiczna malaria, doświadczyła umiarkowanych lub poważnych zakłóceń w funkcjonowaniu służb kontroli chorób. „W wielu krajach panuje panika” – mówi Maru Aregawi Weldedawit z Globalnego Programu ds. Malarii WHO. Reithinger twierdzi, że największe problemy wystąpią w takich krajach jak Nigeria, Demokratyczna Republika Konga (DRK), Etiopia i Mozambik, gdzie obciążenie malarią było już wysokie, a finansowanie kontroli chorób niewystarczające jeszcze przed cięciami budżetowymi ze strony USA.
Alhassane Camara, pracownik służby zdrowia w Keleya
Przyszłość wsparcia USA dla walki z malarią jest niepewna. W swoim e-mailu Departament Stanu podkreśla, że „kluczowe działania ratujące życie PMI w zakresie zapobiegania i leczenia malarii są kontynuowane”. Stwierdza, że co najmniej 10 kontraktów nadal zapewnia dostawy towarów do krajów partnerskich PMI, w tym ponad 3 miliony moskitier nasączonych insektycydami w Demokratycznej Republice Konga i Etiopii oraz sezonową profilaktykę chemiczną dla ponad 7 milionów dzieci w Afryce Zachodniej. Jednak od teraz całą pomocą będzie zarządzał Departament Stanu, a wielu obawia się, że z powodu rozpadu istniejącej struktury pomocowej i tysięcy zwolnień pracowników, departament będzie musiał zaczynać od zera. Los Globalnego Funduszu jest również niepewny, ponieważ Stany Zjednoczone i inne kraje ograniczają swoje zobowiązania.
Znam gwinejski system opieki zdrowotnej i widziałem, jak przetrwał kryzys związany z wirusem Ebola i jak sobie z nim poradził, a także jak poradził sobie z kryzysem COVID-19. Wierzę, że ten system ma ogromną odporność.Richard Reithinger, były wybitny naukowiec RTI International
Kraje o niskich i średnich dochodach będą musiały przeznaczać więcej własnych środków na walkę z malarią. Gwinea jest bogata w zasoby naturalne i jest jednym z największych producentów boksytu na świecie. Gdyby tylko 1% dochodów z tego przemysłu był przeznaczony na opiekę zdrowotną, kraj mógłby przejąć kontrolę nad walką z malarią, mówi Alioune Camara, koordynator Narodowego Programu Zwalczania Malarii. Mówi, że poruszył już tę kwestię z rządem. „Czy to zrobią? To jest teraz najważniejsze pytanie”.
Reithinger jest „ostrożnie optymistyczny” co do przyszłości Gwinei. „Myślę, że mamy tendencję do niedoceniania rządów państw” – mówi. „Znam gwinejski system opieki zdrowotnej i widziałem, jak przetrwał i wyszedł z kryzysu związanego z ebolą , a także jak poradził sobie z kryzysem COVID-19. Uważam, że system ten ma ogromną odporność”.
Jednak w ośrodku zdrowia Tamita, do którego niemal codziennie przybywali nowi pacjenci z malarią, zbyt wiele rzeczy poszło na marne, jak twierdzi dyrektorka ośrodka, Aïssata Camara. „Ciągłość jest zagrożona” – mówi. „Chcemy powrotu amerykańskiego wsparcia”.

Podobnie jak ona, wiele osób w Gwinei czuje się porzuconych przez niegdyś niezawodnego partnera. Alhassane Camara, pracownik służby zdrowia w Keleya, wciąż nosi koszulkę polo i kamizelkę z amerykańskimi flagami i logo USAID oraz mottem agencji: „Narodu Amerykańskiego”. Stracił dochód – około 50 dolarów miesięcznie – i motocykl, i chociaż nadal pomaga rodzinom mieszkającym w pobliżu, nie może już dotrzeć do tych, którzy mieszkają dalej.
Oczy Camary napełniają się łzami i w wybuchu emocji nagle przechodzi z francuskiego, języka urzędowego Gwinei, na łamany angielski. „Błagam cię, Donaldzie Trumpie. Ludzie umrą !” krzyczy. „Małe dzieci umrą!”
EL PAÍS