Euro osiągnęło rekordową wartość wobec dolara: Czy możemy sobie pozwolić na silne euro?




Rekordowo wysoki efektywny kurs wymiany: Średnio dla wszystkich walut euro jest teraz silniejsze niż kiedykolwiek
Zdjęcie: ? Kacper Pempel /Reuters/REUTERSEuro miało kilka spektakularnych miesięcy.
Od czasu objęcia urzędu przez Donalda Trumpa (79), Ameryka nie jest już postrzegana jako bezpieczna przystań, w której inwestorzy z całego świata lokują swoje nadwyżki finansowe. W obliczu zawirowań w Waszyngtonie wielu międzynarodowych inwestorów nie czuje się już w pełni komfortowo w USA . W związku z tym europejska waluta umocniła się od tego czasu o 14 procent w stosunku do dolara.
Euro jest najbardziej oczywistą alternatywą jako globalna waluta zastępcza. Pod tym względem siła euro byłaby jedynie względna – odzwierciedlałaby słabość dolara.
Ale to tylko część historii. Euro umocniło się również względem jena japońskiego, dolara australijskiego i juana chińskiego, a także funta brytyjskiego, złotego polskiego, rupii indyjskiej i liry tureckiej. Średnio euro jest silniejsze niż kiedykolwiek: „efektywny” kurs wymiany osiągnął rekordowy poziom. Jest on o prawie 30 procent wyższy niż na początku unii walutowej 26 lat temu. Waluta europejska umocniła się nie tylko względem dolara, ale także w ujęciu bezwzględnym.
Przeciera się oczy i zastanawia, jak to możliwe. Podczas gdy gospodarka w strefie euro ledwo rośnie, społeczeństwa szybko się starzeją, a dług publiczny nadal rośnie w szybkim tempie – jak właśnie ponownie obliczył Międzynarodowy Fundusz Walutowy – euro staje się coraz silniejsze.
Nasuwają się trzy pytania:
Czy inwestorzy na rynku walutowym przesadzają, czy też po prostu dostrzegają zmiany wcześniej niż inni gracze?
Czy możemy sobie pozwolić na silne euro, czy też aprecjacja całkowicie zadusi gospodarkę?
A tak w ogóle: dlaczego my, Europejczycy, nie jesteśmy dumni z siły naszej waluty – tak jak coraz silniejsza marka niemiecka była kiedyś źródłem pewności siebie dla Niemców Zachodnich?
Ale po kolei.
Trump 2.0 kontra zespół vdLLMMRynki finansowe przewidują lepszą przyszłość dla Europy – a w szczególności dla Niemiec – niż sami sądzimy. Podczas gdy badania dotyczące oczekiwań obywateli i przedsiębiorstw, a także prognozy ekonomistów, nadal malują raczej ponury obraz, międzynarodowi inwestorzy wyraźnie dostrzegają wiele optymistycznych perspektyw. Nie jest jednak jasne, czy to prawda, czy iluzja.
Jak dotąd jesteśmy krajem o niewykorzystanym potencjale ( mówiliśmy o tym niedawno ). Ten opłakany stan można utrwalić w przyszłości – zgodnie z hasłem: i tak się nie uda. Albo możemy podkreślać potencjał, który, jeśli zostanie wykorzystany, mógłby przyspieszyć proces nadrabiania zaległości.
Fakt, że rynki walutowe chętniej dostrzegają potencjał Europy, ma przede wszystkim związek z Niemcami: inwestorzy i analitycy postrzegają nową politykę fiskalną, w ramach której pieniądze są wydawane na obronność i infrastrukturę bez żadnych zahamowań, jako oznakę realnej zmiany. Szczegóły najwyraźniej nie zostały jeszcze ujawnione, na przykład fakt, że rząd kontynuuje politykę społeczną ostatnich dekad, która paraliżuje zatrudnienie – lub że Niemcy, jak pokazują badania, nie oferują korzystnych warunków dla wysoko wykwalifikowanych imigrantów.
Ale kto wie, może w tych obszarach nastąpią jeszcze jakieś pozytywne zmiany.
Przynajmniej obecne kierownictwo w Brukseli, Frankfurcie, Paryżu i Berlinie wydaje się stosunkowo godne zaufania: to poważni ludzie, którzy zdają się chcieć i być w stanie uczynić Europę silniejszą, odporniejszą i bardziej produktywną. Zespół vdLLMM (von der Leyen, Lagarde, Macron, Merz) stanowi uspokajający kontrast z trwającym dramatem w Waszyngtonie.
W Europie panuje względny rozsądekPodczas gdy administracja Trumpa 2.0 celebruje przyciągający uwagę chaos rządowy – w tym codzienne nowe zwroty akcji w wojnie handlowej i groźby wobec banku centralnego – w Europie panuje względny rozsądek. Nawet jeśli zbyt często oznacza to oczekiwanie na szeroki konsensus i wyjaśnienie wszystkich zagrożeń – i ostatecznie pozostanie w miejscu.
Od ponad ćwierć wieku Europa nie odważyła się na żaden znaczący krok naprzód. Rezultatem jest przerażająca postawa wyczekująca w gospodarce i społeczeństwie. Wątpliwe, czy uda się ją przełamać. A jeśli zespół vdLLMM nie wykorzysta swojej szansy i prawicowi populiści nie dojdą do władzy w samym sercu UE, a nie tylko w kilku mniejszych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, wszelkie nadzieje na renesans euro ległyby w gruzach.
Ale czy naprawdę możemy sobie pozwolić na silne euro?
Podwójny cios dla EuropyPrzede wszystkim, aprecjacja waluty obciąża eksport. Towary i usługi krajowe stają się droższe w porównaniu z cenami w innych krajach, i to szybko. Dla ospałej gospodarki strefy euro, uzależnionej od popytu zagranicznego, umacniająca się waluta jest początkowo niewygodna.
Co gorsza, silniejsze euro nasila skutki amerykańskiej ofensywy celnej. Trump ogłosił plany wprowadzenia 30-procentowego cła na import z UE od sierpnia.
Inne kraje, które mają płacić porównywalne cła, otrzymują pomoc w postaci równoległej dewaluacji: dolar kanadyjski i peso meksykańskie osłabiły się względem dolara, co przynajmniej częściowo kompensuje cło w przeliczeniu na dolara amerykańskiego. Z kolei strefa euro, a zwłaszcza silnie eksportujące Niemcy, odczuły podwójny cios – cło i rewaluację. To będzie bolesne.
Wiceprezes EBC , Luis de Guindos, stwierdził niedawno, że kurs dolara powyżej 1,20 dolara byłby problematyczny dla rozwoju gospodarczego Europy. Kierownictwo EBC intensywnie debatowało nad konsekwencjami umocnienia się euro na posiedzeniu poświęconym polityce pieniężnej na początku czerwca, co pokazują protokoły z tego posiedzenia .
Jednak obecne wahania kursów walut można również interpretować jako normalizację relacji walutowych. Obecny kurs wymiany 1,17 dolara za euro odpowiada mniej więcej średniej wartości z ostatniego ćwierćwiecza. Tempo i skala aprecjacji względem różnych walut (patrz wspomniany powyżej kurs efektywny) mogą być nieprzyjemne.
Ale silne euro niesie ze sobą również wyraźne korzyści: inflacja spadła do docelowego poziomu 2% dzięki tańszemu importowi. Stopy procentowe są niskie. Wszystko to pomaga prywatnym inwestorom i rządom borykającym się z niedoborami gotówki w finansowaniu.
W dłuższej perspektywie silne euro może zapoczątkować strukturalną odnowę. Od kryzysu strefy euro na początku lat 2010. unia walutowa jako całość jest gospodarką z nadwyżką. Działamy według schematu: dużo eksportujemy, mało inwestujemy, a nadwyżki lokujemy za granicą.
Niestety, nie da się tego inaczej ująć, ale od czasu kryzysu zadłużenia publicznego strefa euro wypracowała przewrotny model biznesowy. Model ten był napędzany przez słabe euro. Eksport pomagał osiągnąć lub utrzymać konkurencyjność cenową. Wadą jest jednak problem: chroniczny brak inwestycji, który w dłuższej perspektywie hamuje produktywność i przyczynia się do stagnacji gospodarczej.
To nie jest normalne. Duże nadwyżki powinny być w rzeczywistości rekompensowane aprecjacją waluty. Niemcy doświadczają tego wielokrotnie od lat 50. XX wieku: coraz silniejsza marka niemiecka kontrolowała nadwyżki eksportowe i stopniowo podnosiła poziom życia obywateli.
W związku z tym coraz silniejsze euro mogłoby przyczynić się do wzrostu inwestycji w naszym kraju – a tym samym do wzrostu produktywności i realnych dochodów. Wymaga to jednak szeregu reform towarzyszących: jednolitego europejskiego rynku kapitałowego, na którym rozwijające się, innowacyjne firmy będą mogły się finansować; lepszych warunków i większego finansowania edukacji i badań; ukończenia budowy rynku wewnętrznego UE i wielu innych.
Wszystkie te reformy są obecnie przedmiotem gorących debat, lecz wcale nie jest pewne, że zostaną wprowadzone w życie.
Historia pieniędzyOstatecznie nie ma rozsądnych alternatyw dla dalszej integracji. Strefa euro musi stworzyć warunki do produktywnego inwestowania nadwyżek oszczędności w naszym kraju. Potrzebujemy modelu biznesowego, który poradzi sobie z nowymi warunkami geoekonomicznymi. Duże, niezależne rynki kapitałowe i silne euro są niezbędnymi elementami takiego rozwiązania.
Wreszcie pozostaje kwestia znaczenia wartości zewnętrznej waluty dla naszej wspólnej tożsamości. Kursy walutowe często budzą emocje, ponieważ cena jednej waluty w stosunku do drugiej opowiada pewną historię: chodzi o siłę kraju. O to, czy dany kraj – jako społeczeństwo, gospodarka czy naród – może sobie pozwolić na silną walutę. Aprecjacja jest powodem do dumy narodowej. Deprecjacja jest często postrzegana jako oznaka słabości.
Przed wprowadzeniem euro Europa była przesiąknięta tego typu debatami. Dewaluacje w ramach Europejskiego Systemu Walutowego (ESW), mechanizmu kursowego poprzedzającego unię walutową, były postrzegane jako hańba narodowa. Kiedy w 1992 roku Włochy i Wielka Brytania zostały wyparte z ESW przez rynki walutowe, miało to poważne reperkusje polityczne w kraju.
Patriotyzm D-MarkaZ drugiej strony, marka niemiecka była bogatym źródłem tożsamości narodowej dla Niemców Zachodnich. W tamtym czasie krążyło hasło „patriotyzm marki niemieckiej”. „Cud gospodarczy” i wynikający z niego coraz silniejszy niemiecki brand sprawiły, że względny wzrost po całkowitej porażce moralnej i militarnej stał się bezpośrednio odczuwalny dla obywateli Niemiec Zachodnich, zwłaszcza podczas podróży zagranicznych. Zachodnioniemiecki naród gospodarczy ukształtował się wokół jego sukcesu gospodarczego.
Czy silne euro może przyczynić się do budowania pozytywnego poczucia wspólnoty europejskiej? Unia Europejska , będąca w swojej realizacji przede wszystkim projektem technokratycznym, charakteryzującym się wszelkiego rodzaju rozbieżnościami, tradycyjnymi kompleksami narodowymi i konfliktami międzynarodowymi, z pewnością skorzystałaby z nadrzędnej historii: pozytywnej, wspólnej narracji, która wskazywałaby na przyszłość.
Jako Europejczycy, naszą największą szansą jest zaistnienie jako jedność w geoekonomicznej walce. Pod presją neoimperialnych megamocarstw, nie mamy wielkiego wyboru. Może to brzmieć żałośnie, ale jesteśmy wspólnotą wspólnego losu.
Gdyby silne, piękne euro (jak prawdopodobnie powiedziałby Trump) mogło pomóc wzmocnić naszą wspólną tożsamość, nie byłoby to wadą.
Najważniejsze daty ekonomiczne nadchodzącego tygodniaPoniedziałek
Bruksela – Czy Europa kontratakuje? – Trump ogłosił, że Stany Zjednoczone nałożą cła w wysokości 30 procent na import z UE od 1 sierpnia. UE, która wcześniej wstrzymała planowane środki zaradcze, jest teraz pod presją podjęcia działań.
Berlin – Co dalej, Niemcy? – Prezentacja raportu końcowego „Inicjatywy na rzecz państwa sprawnego”. Z udziałem: Steinmeiera, ministra ds. cyfryzacji Wildbergera i Kretschmanna.
Pekin – Efekt Trumpa – Chińskie służby celne opublikowały dane dotyczące handlu zagranicznego za czerwiec. Jak duży wpływ będą miały cła amerykańskie?
Wtorek
Pekin – Raport okresowy – Chiński Narodowy Urząd Statystyczny publikuje dane dotyczące wzrostu gospodarczego za drugi kwartał. Gospodarka zmaga się z nadwyżką mocy produkcyjnych w przemyśle i sektorze budowlanym.
Sezon sprawozdawczy I – dane biznesowe z firm Ericsson, Bank of New York Mellon, JPMorgan Chase,
Wells Fargo, Citigroup, State Street.
Środa
Sezon sprawozdawczy II – dane biznesowe z ASML, Richemont, Rio Tinto, Goldman Sachs, Morgan Stanley, Bank of America, Alcoa, Johnson & Johnson.
Czwartek
Luksemburg – Szczegóły – Unijna agencja statystyczna Eurostat publikuje dane dotyczące zmian cen w czerwcu.
Sezon sprawozdawczy III – dane biznesowe z Nordea Bank, Volvo Cars, Volvo, Novartis, ABB, Easyjet, US Bancorp, Pepsico, Netflix.
Piątek
Sezon sprawozdawczy IV – dane biznesowe firm Saab, Electrolux, Vattenfall, Burberry, American Express, Schlumberger.
manager-magazin