Kto jest winny i co zrobić? Niezależne stacje benzynowe poniosą odpowiedzialność za kryzys paliwowy

Kto jest winny załamania cen benzyny? Ministerstwo Energii zna odpowiedź na to pytanie, ale poza nawoływaniem do ignorowania stacji benzynowych, nie ma jeszcze żadnych rozwiązań. Nie sposób mówić o ukraińskich dronach, a o sankcjach – niewskazane. Pozostaje tylko jedno – import paliwa z Białorusi. Czy to powstrzyma wzrost cen na stacjach benzynowych?
Elena Petrova, Tatiana Sviridova
Lato minęło, ale kryzys paliwowy w Rosji wciąż nabiera tempa. Niezależny Związek Paliwowy informuje, że niedobory benzyny i oleju napędowego występują już w dziesięciu obwodach Federacji Rosyjskiej. Oprócz Zabajkala i Dalekiego Wschodu, nieczynne stacje benzynowe witają kierowców w regionach, gdzie znajdują się największe rafinerie ropy naftowej w kraju: Riazaniu, Niżnym Nowogrodzie, Samarze, Saratowie, Rostowie i Astrachaniu.
Najtrudniejsza sytuacja panuje na niezależnych stacjach benzynowych.
— Prawie wszystkie stacje benzynowe odnotowały w sierpniu ujemną marżę. Wynosiła ona 3-5 rubli za litr. W rzeczywistości sprzedawały poniżej ceny zakupu. Jeśli duże firmy mogą sobie na to pozwolić i pokryć to zyskami z innych segmentów, to niezależne nie mają takiego manewru, są zmuszone skupić się na cenach hurtowych i podnieść koszty. W związku z tym klienci często udają się do sieciowych stacji benzynowych, gdzie tworzą się kolejki. Dla niezależnych stacji benzynowych sytuacja jest krytyczna — mówi docent Uniwersytetu Finansowego przy Rządzie Federacji Rosyjskiej Walerij Andrianow .
W obwodzie moskiewskim, najwyraźniej po to, by nie odstraszyć klientów, na kijowskich stacjach benzynowych po prostu demontowano tablice informacyjne z cenami. Jeśli kierowca podjechał tam i włożył pistolet do baku, nie miał czasu na zmianę decyzji i szukanie tańszej stacji. Taką sytuację zaobserwował korespondent „Nowych Izwiestii”.
Stacja benzynowa Rosnieft na Kijowskim Szosie. Zdjęcie: Tatyana Sviridova. newizv.ru
Tam, gdzie wciąż widniały znaki cenowe, stacje benzynowe mogły zadowolić jedynie tych, którzy mieli pusty bak. Nawet stacje sieciowe pionowo zintegrowanych koncernów naftowych oferują AI-95 za około 70 rubli za litr. Na stacjach niezależnych ceny zbliżają się do psychologicznej granicy, której rosyjskie władze pod żadnym pozorem nie chcą przekroczyć. AI-95 na stacji Trassa kosztuje 68,78 rubla za litr. Ale w Rosniefcie również tankują za 67,45 rubla, a AI-95 bez dodatków kosztuje 65,40 rubla za litr.
A jednak to nie pionowo zintegrowane koncerny naftowe zostały ogłoszone kozłami ofiarnymi w tym kryzysie paliwowym, lecz niezależne stacje benzynowe. To na nie wskazuje palec rządu.
Na stacji benzynowej Trassa na Kijowskim Szosie AI-95 kosztuje 68,78 rubli/l. Zdjęcie: Tatyana Sviridova. newizv.ru
Niezależne stacje benzynowe nie produkują paliwa silnikowego. Kupują je od tych samych firm paliwowych, które sprzedają benzynę i olej napędowy luzem na giełdzie. Jeśli benzyna jest produkowana w małych ilościach lub popyt jest wysoki, cena na giełdzie rośnie. W przeciwieństwie do rafinerii, firmy posiadające jedną lub więcej stacji benzynowych nie otrzymują od rządu żadnych ograniczeń ani możliwości sprzedaży zakupionego towaru za granicę. Dlatego wymóg Ministerstwa Energii, aby utrzymać ceny na niskim poziomie, jest dla ekspertów niejasny.
— To raczej sygnał dla firm niezależnych, aby powstrzymały wzrost cen, nawet ze stratą dla siebie. Nie mogę inaczej wytłumaczyć tych działań Ministerstwa Energii, ponieważ różnice w cenach na stacjach paliw pionowo zintegrowanych firm naftowych i firm niezależnych tłumaczy wyłącznie cena paliwa, które im dostarczają — mówi Aleksiej Gromow, Dyrektor Naczelny ds. Energetyki w Instytucie Energii i Finansów.
Ministerstwo Energii wywiera presję na niezależnych operatorów i grozi Federalnemu Funduszowi Naftowemu (FAS), ale ten impas nie potrwa długo. Właściciele, niezdolni do radzenia sobie z kryzysem, zaczną pozbywać się stacji benzynowych. W języku biznesu nazywa się to „konsolidacją”. W rzeczywistości firmy naftowe zaczną skupować stacje benzynowe za bezcen. Nie jest to jednak pierwszy kryzys paliwowy w kraju i nie pierwsza taka sprzedaż.
— Liczba małych sieci znacznie zmalała. W naszym kraju praktycznie nie ma już firm posiadających jedną lub kilka stacji benzynowych. Taka sytuacja ma miejsce w dużych regionach, być może istnieją jeszcze na prowincji. Dlatego w przyszłości nastąpi proces konsolidacji. Stacje benzynowe, które znikną z rynku, przejdą w ręce pionowo zintegrowanych firm naftowych — mówi Walerij Andrianow.
Kryzys paliwowy w pełni rozgorzał na nowych terytoriach. Zdjęcie: Alexander Reka/TASS. newizv.ru
Niezależnym stacjom benzynowym od dawna powtarza się: róbcie to samo, co w Europie. 50% zysku pochodzi ze sprzedaży benzyny, a druga połowa ze sprzedaży jedzenia, gorących posiłków, kawy i ciast. Ale skoro tak jest w centralnej Rosji, to na Syberii i innych peryferiach brakuje klientów na taki biznes. Przy gęstości zaludnienia wynoszącej trzy osoby na kilometr kwadratowy nie da się zarobić na sprzedaży kawy.
Z drugiej strony, pytanie, dlaczego giganci naftowi mieliby sprzedawać paliwo na rosyjskim pustkowiu, gdzie nie należy oczekiwać zysku w standardowych ilościach, pozostaje otwarte. Zniknięcie niezależnych stacji benzynowych stanie się problemem społecznym. Dlatego eksperci radzą, aby nie machać zbyt mocno pałką FAS. Branża sugeruje wykorzystanie nie inflacji ogólnej, a inflacji przemysłowej, która jest o kilka punktów procentowych wyższa od inflacji konsumenckiej, do ustalania cen orientacyjnych paliwa. Wtedy małe firmy nie sfinansują przynajmniej tej różnicy z własnej kieszeni. Walerij Andrianow popiera to podejście:
— Starają się spełniać funkcję społeczną i nie podnosić cen powyżej inflacji, ale co mają zrobić sami? Jak już wspomniałem, duże firmy mogą zaciskać pasa, ale małe nie mają takiej możliwości, więc FAS nie powinien tak boleśnie reagować na podwyżki cen, lecz brać pod uwagę ogólną inflację przemysłową.
W sierpniu produkcja produktów naftowych spadła o 17% — Reuters. Zdjęcie: Aleksandr Riumin/TASS. newizv.ru
Rząd niechętnie przyznaje, że produkcja paliw silnikowych spadła. Według agencji Reuters, Rosja straciła w sierpniu 17% produkcji benzyny i oleju napędowego z powodu ukraińskich ataków dronów. To daje 1,1 miliona baryłek dziennie , czyli połowę miesięcznych dostaw ropy naftowej w Indiach.
— Mimo że w sferze informacyjnej jest niewiele takich informacji, wiemy, że takie ataki nadal mają miejsce. Wiemy też, że niektóre z naszych rafinerii są zmuszone do ograniczenia produkcji paliw silnikowych — potwierdza Aleksiej Gromow w rozmowie z „Nowymi Izwiestiami”.
Uszkodzone zostały duże zakłady produkcyjne – zakłady w Nowokujbyszewskim, Saratowskim, Wołgogradzkim, Riazańsku i Nowoszachtyńskim. Trudno powiedzieć, jak długo potrwa naprawa uszkodzonego sprzętu. Eksperci twierdzą, że sprzęt można zwrócić w ciągu trzech, a czasem nawet sześciu miesięcy. Ponadto, jak przypomina Aleksiej Gromow, wiele instalacji jest unikatowych i seryjne części zamienne do nich nie pasują:
— Głównym problemem jest to, że z powodu sankcji niezwykle trudno nam wymienić uszkodzony sprzęt. Musimy albo skorzystać z usług importu równoległego, co staje się coraz trudniejsze, albo wyprodukować zamienniki uszkodzonego sprzętu lub zamówić go z Chin, a to wszystko zajmuje czas.
Rezultat jest oczywisty: ataki bezzałogowych statków powietrznych powodują zmniejszenie podaży paliwa silnikowego na rynku i wzrost cen na stacjach benzynowych.
Na stole rządowym leży import produktów naftowych z Białorusi. Zdjęcie: Natalia Fedosenko/TASS. newizv.ru
Rząd ma tylko dwa rozwiązania, aby powstrzymać kryzys paliwowy. Pierwsze to zakaz eksportu benzyny, co już zrobił. Drugie „zalecenie” to porozumienie się z producentami i sprzedawcami, aby nie podnosić cen.
Oba sposoby zostały już zastosowane, efekt jest minimalny. Od teraz pozostanie tylko dokręcanie śrub.
— Ministerstwo Energii wysłało jednoznaczny sygnał niezależnym stacjom benzynowym, że podwyżki cen są teraz wysoce niepożądane. Jeśli sytuacja się utrzyma, Ministerstwo Energii podejmie kroki karne wobec tych, którzy będą to robić nadal — opisuje impas ekspert Gromow.
Bez „marchewki” niezależne firmy raczej nie odpowiedzą na apel władz i raczej zaczną sprzedawać stacje benzynowe. Duże firmy z pewnością będą domagać się poprawy formuły „tłumiącej” lub innych ulg podatkowych.
Istnieje jeszcze jeden sposób, który mógłby przynajmniej tymczasowo poprawić sytuację. Mowa o imporcie benzyny z Białorusi. Ponieważ nie ma możliwości porozumienia z białoruskimi rafineriami, można po prostu kupować partie od sąsiadów. Tak postępowały władze do 2020 roku, kiedy zabrakło własnego, wysokiej jakości paliwa. Rząd ma taką decyzję „na stole”, choć jeszcze nie została podjęta.
AI-95 za 70 rubli/l: to, czego obawia się Moskwa, staje się rzeczywistością w ŁRL. Zdjęcie: Alexander Reka/TASS. newizv.ru
Na co władze nie chcą w żadnym wypadku pozwolić, to wzrost cen powyżej 70 rubli za litr na stacjach benzynowych.
— Jeśli ceny przekroczą psychologiczny próg 70 rubli, stanowi to zagrożenie dla wskaźników makroekonomicznych, groźbę ponownego przyspieszenia inflacji i rząd podejmie wszelkie środki, aby temu zapobiec. W takim przypadku rząd przeprowadzi znacznie ostrzejszy dialog z nafciarzami i niezależnymi przedsiębiorcami. Zresztą, niezależnie od tego, czy niezależni ucierpią, czy nie, ważne jest, aby zapobiegli zbyt szybkiemu i systemowemu wzrostowi cen paliw silnikowych — mówi Aleksiej Gromow.
Inni eksperci podchodzą do tego zagadnienia bardziej filozoficznie. Walery Andrianow przypomina, że ceny stale rosną. Jest mało prawdopodobne, że spadną, a 75 rubli za litr to nie jest górna granica:
— W sezonie jesienno-zimowym nie należy spodziewać się takiego wzrostu jak w sezonie letnim, ale i tak należy spodziewać się wzrostu.
Czy 70 rubli będzie ceną całkowicie akceptowalną do końca roku?
newizv.ru