Mieszkanka: – Chciałam dać kotu dom, spotkałam się z odmową. Gmina uzasadnia swoją decyzję

– Gmina odmówiła mi adopcji zwierzaka, jak i współfinansowania utrzymania go, mimo podjętej w tym względzie niedawno uchwały – poskarżyła się na niekonsekwencję samorządu jedna z mieszkanek Chołowic. Sprawdziliśmy, czy przyjęty przez gminę Krasiczyn Program Opieki nad Zwierzętami Bezdomnymi to martwy zapis, czy realna pomoc dla osoby zainteresowanej przygarnięciem czworonożnego „bezdomniaka”.
Samorząd gminy Krasiczyn przyjął niedawno „Program opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt”, zobowiązując się do jego finansowania. Ma on na celu ograniczenie zjawiska bezdomności zwierząt oraz zapewnienie im właściwej opieki. W treści podjętej w tej sprawie 10 marca uchwały jest m.in. zapis dotyczący poszukiwania nowych właścicieli dla bezdomnych zwierząt, które ma być realizowane m.in. poprzez informowanie o możliwości ich adopcji. Gmina w przypadku znalezienia chętnego do przygarnięcia pod swój dach zwierzaka zobowiązała się do współfinansowania kosztów utrzymania go poprzez wypłacenie nowemu właścicielowi jednorazowej kwoty w wysokości 500 zł. Wszystko odbywać ma się na podstawie zawartej umowy. Z takiej formy wsparcia chciała skorzystać pani Magdalena Rakoczy z Chołowic. Spotkała się jednak z odmową.
[middle1]– Ktoś podrzucił mi kota. Widać było, że ma właściciela, bo zachowywał się jak zwierzę udomowione. Łasił się, chętnie wchodził do domu. Nasza wioska liczy 9 numerów, więc postanowiłam rozpytać w okolicy o tego zwierzaka. Nikt się do niego nie przyznał. Usiłowałam znaleźć mu dom przez internet, dając ogłoszenia, ale też nikt się nie zgłosił. Zwróciłam się więc do gminy, prosząc, by kota zabezpieczyła, bo nie może u mnie zostać, a jest wychudzony, zarobaczony i wymaga opieki. Wiem, że gmina ma podpisaną umowę z firmą z Przemyśla zajmującą się bezdomnymi zwierzętami. Sama mam już kilka kotów, wszystkie przygarnięte, i nigdy nie korzystałam z pomocy lokalnego samorządu w ich utrzymaniu. Wszystko zapewniałam im z własnej kieszeni. W odpowiedzi od gminy usłyszałam, żebym kota nie dokarmiała, to sobie pójdzie (!). Po kolejnym ponagleniu przyjechało dwóch pracowników i zabrało go. Tyle że po 5 dniach wrócił, więc na pewno nie trafił do schroniska. Podobno został oddany do adopcji
– relacjonuje kobieta. Zastanawia się jednak, jak może trafić do adopcji zwierzę niewykastrowane, niezaszczepione i nieprzebadane...
Przeczytałeś tylko fragment tekstu. Chcesz przeczytać całość i inne artykuły premium? Nieograniczony dostęp do pełnych tekstów od 19 groszy dziennie! Masz już wykupiony dostęp? Zaloguj się
Pozostało 61% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępAktualizacja: 09/05/2025 16:50
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.Zycie Warszawy