Chiny ogrywają Unię w kluczowych surowcach. Traktują nas jak petenta

- Chiny nie zamierzają rezygnować z przewagi, jaką daje im kontrola produkcji pierwiastków ziem rzadkich.
- Unia nie ma narzędzi nacisku na Pekin.
- Na koniec dekady Chińczycy nadal będą dominować w branży.
Wizyta Wanga Yi to rodzaj konsultacji przed planowanym na koniec lipca szczytem europejskich przywódców z chińskimi odpowiednikami. Teoretycznie polityka Donalda Trumpa dotycząca ceł zbliżyła gospodarczo Unię Europejską i Chiny, jednak w praktyce rywalizacja pomiędzy obiema stronami rośnie.
Przejawem tego są pierwiastki ziem rzadkich. Europa chciałaby większych dostaw ze strony Chin, te jednak wykorzystują je jako narzędzie wpływu.
- Pierwiastki ziem rzadkich nie były, nie są i nie będą problemem między Chinami a Europą ani między Chinami a Niemcami - powiedział cytowany przez Agencję Reutera Wang.
- Jeśli zostaną złożone wnioski prawne, normalne potrzeby Europy i Niemiec mogą zostać zaspokojone - dodał polityk.
Analitycy komentują to krótko: Pekin poprzez pierwiastki chce osiągnąć swoje cele. A tym najważniejszym jest dominacja gospodarcza.
Pierwiastki konieczne do najnowszych technologiiCzym w ogóle są pierwiastki ziem rzadkich? To grupa 17 pierwiastków obejmująca 15 tzw. lantanowców (lantan, cer, prazeodym, neodym, promet, samar, europ, gadolin, terb, dysproz, holm, erb, tul, iterb oraz lutet) oraz skand a także itr. Nazwa "ziem rzadkich" jest przynajmniej w części nieco myląca, gdyż cztery z omawianych pierwiastków są dość często spotykane w skorupie ziemskiej. Nieco rzadziej reprezentowana jest pozostała 13-tka.
Problem jednak w tym, że ich zagęszczenie jest bardzo niskie, co utrudnia efektywną ekonomicznie produkcję. Jakby tego było mało, sam proces produkcji jest trudny i energochłonny.
I oczywiście można sobie zadać pytanie, czy ich produkcja jest więc konieczna? Niestety odpowiedź jest twierdząca. Bez tych pierwiastków niektóre produkty masowego użytku, jak np. telefony komórkowe, komputery czy samochody elektryczne, działałyby dużo gorzej lub wcale.
Trzeba także podkreślić, że omawiane pierwiastki mają duże znaczenie militarne. Używane są bowiem w komponentach elektronicznych wojskowego uzbrojenia lub wyposażenia.
Chiny znają swoją pozycję i bezwzględnie ją wykorzystująSłowa Yi padły po tym, gdy Pekin nałożył na początku kwietnia ograniczenia wymagające od eksporterów uzyskania licencji od władz Chin. W praktyce więc pod płaszczykiem braku licencji eksportowych chińscy komuniści ręcznie sterują tym, komu pierwiastki dostarczyć, a komu nie.
Niemiecki minister spraw zagranicznych Johann Wadephul stwierdził, że ograniczenia te powodują „poważne zaniepokojenie” i psują wizerunek Chin w Niemczech jako wiarygodnego partnera handlowego.
Zarazem, jak podaje Agencja Reutera, złagodził te słowa stwierdzeniem, że strony są na drodze do znalezienia zrównoważonych rozwiązań, które przyniosą niezbędne odprężenie.
Tyle że gdy Wang Yi został zapytany, czy można osiągnąć porozumienie w sprawie ograniczeń, odpowiedział:
To nie jest kwestia między Chinami a Europą, kontrola towarów podwójnego zastosowania jest standardową praktyką. Zarówno Chiny, jak i Niemcy mają do tego prawo.
Słowa chińskiego ministra praktycznie likwidują pole do dyskusji. Chiny nie planują ustępstw. Zbudowały bowiem przewagę, której teraz zazdrośnie strzegą.
Pekin zdominował rynek pierwiastków ziem rzadkichPekin może sobie na wszelki brak ustępstw pozwolić, bo przez lata zbudował przewagę konkurencyjną w dziedzinie pierwiastków ziem rzadkich. Nie zawsze działo się to w etyczny sposób. Wystarczy przypomnieć, że gdy któraś z zachodnich firm planowała duży projekt inwestycyjny w dziedzinie wydobycia lub przetwórstwa pierwiastków, te gwałtownie zaczynały tanieć, bo Pekin rzucał dodatkowe ich ilości na rynek. To zwykle oznaczało nieefektywność ekonomiczną projektu i często jego zarzucenie.

Dopiero w dwóch ostatnich latach, gdy Chiny zaczynały faktycznie wstrzymywać dostawy, część państw stwierdziła, że projekty muszą być wspierane przez władze centralne ze względu na bezpieczeństwo narodowe.
Na razie jednak nikt z Chinami nie może się równać. Z analiz specjalistycznego branżowego medium The Northern Miner wynika, że Chińczycy kontrolują aż 53,3 proc. źródeł pierwiastków ziem rzadkich. Przy czym do ich własnych zasobów, szacowanych na 44 mln ton, doliczyć należy tzw. sferę wpływu (Tajlandia, Wietnam, Tanzania i Kambodża) z kolejnymi ponad 4,3 mln ton zasobów.
Dla porównania amerykańskie zasoby to 1,9 mln ton. Jednak duże wpływy biznesowe w Ameryce Południowej wzmacniają pozycję USA poprzez brazylijskie zasoby szacowane na 21 mln ton. Oznacza to sferę wpływu na poziomie około 25,2 proc.
The Northern Miner wyszczególnia także tzw. koalicję chętnych, do których zalicza zasoby Kanady, Australii i Europy. Jednak w sumie liczą one około 8 mln ton.
A ponieważ reszta rezerw skupiona jest głównie w takich państwach jak Rosja, Indie czy RPA, kraje zachodnie mają stosunkowo niewielki kawałek tortu.
Jeszcze większa przewaga Pekinu w produkcji pierwiastkówTo jednak nie koniec problemów. Wydobycie to jedna kwestia, drugą jest ekstrakcja. W latach 2020-23 udział Chin i „zaprzyjaźnionych” z nimi krajów w produkcji pierwiastków sięgał ponad 90 proc.
Szczególnie ciekawym przypadkiem jest produkcja magnesów z pierwiastków ziem rzadkich - elementów krytycznych dla pojazdów elektrycznych, technologii obronnych oraz w ogóle nowych technologii.
W latach 2020-2023 z Chin (oraz ich sfery wpływu) pochodziło aż 99,4 proc. magnesów. Co prawda rządy poszczególnych krajów próbują to zmienić, ale idzie to opornie. Na koniec dekady Chiny mają bowiem kontrolować produkcję „tylko” 89,7 proc. magnesów.
Wciąż w tyle pozostaje Unia Europejska. Najbardziej zasobnym terytorium przynależnym do Wspólnoty jest Grenlandia. Problem w tym, że potrzebne są szybkie decyzje i duże pieniądze, żeby to wykorzystać. Na razie jednak decyzji zdecydowanie brakuje.
wnp.pl