„Marzyłem o innym życiu i je mam, ale urodzenie się tam, gdzie się urodziłem, nie daje mi prawie żadnych możliwości”.

„Musisz się uczyć i być niezależna”. To były słowa, które moja babcia Helena — lub Baba, jak ją nazywałam — powtarzała mi cały czas. „Co ona mówiła?” — pomyślałam, ponieważ na farmie bycie niezależną kobietą było praktycznie niemożliwe . Ona sama nie była w stanie spełnić swojego marzenia o zostaniu nauczycielką.
– Nieważne, musisz się uczyć i być samodzielna – powtórzył mi.
Chociaż na początku ich nie rozumiałem, jej słowa wywarły na mnie trwałe wrażenie. I śmiem twierdzić, że dopiero dziś, w wieku 26 lat, po tym, jak zostałem pierwszą osobą w rodzinie, która ukończyła liceum , uzyskując dyplom z biochemii z najwyższą średnią ocen i przeprowadzając się do Mendozy, aby kontynuować doktorat w CONICET (Narodowym Instytucie Technologii i Komunikacji), mogę szczerze powiedzieć, że w pełni rozumiem, co moja Babcia Baba chciała mi powiedzieć.
Ale oczywiście, kiedy byłam małą dziewczynką, na farmie, moje życie było zupełnie inne. Trudno było uwierzyć, że dam radę. Dorastałam w okolicy Doradito, gdzie mieszka niecałe 100 osób . Jest to część Colonia Aurora, bardzo małej gminy w prowincji Misiones, niedaleko granicy z Brazylią. Było nas ośmioro rodzeństwa, dwóch chłopców i sześć dziewczynek, a tylko jedna była młodsza ode mnie. Ale prawie nigdy nie mieszkaliśmy wszyscy razem, ponieważ moja rodzina jest bardzo tradycyjna: gdy osiągnęły pełnoletniość, moje starsze siostry wychodziły za mąż, miały dzieci i przeprowadzały się do swoich mężów.
W domu zawsze było bardzo mało pieniędzy; były lepsze i gorsze miesiące, ale mój ojciec nigdy nie pozwalał nam być bez jedzenia. I zawsze byliśmy jego prawą ręką, odkąd byliśmy mali. Nasze dni zaczynały się o szóstej rano. Wszyscy jedliśmy razem śniadanie, a potem zaczynaliśmy pracę . Doiliśmy krowy, wyprowadzaliśmy cielęta na pastwisko i, w zależności od pory roku, pomagaliśmy przy uprawach kukurydzy i tytoniu.
Około 11 pływaliśmy i jedliśmy lunch, ponieważ droga do szkoły, która znajdowała się w rejonie Siete Vueltas, zajmowała półtorej godziny . Było to sześć kilometrów i szliśmy pieszo. Pierwsza część była trochę trudna, ponieważ musieliśmy przejść przez strumień i zrobiliśmy to najlepiej, jak mogliśmy. Wszyscy w pewnym momencie upadliśmy lub zostaliśmy poparzeni, a kilka razy w miesiącu musieliśmy zawracać, ponieważ strumień był wezbrany lub pogoda nie pozwalała nam do niego dotrzeć.
Szkoła była mała i wieloklasowa. Tylko jeden nauczyciel uczył 13 uczniów , każdy zgodnie z poziomem klasy. Nazywał się Walter i nadal go odwiedzam za każdym razem, gdy jadę do Misiones. To on zachęcał mnie do kontynuowania nauki i wzmacniał moje zaufanie do słów mojej babci. Szybko zdał sobie sprawę, że uwielbiam chodzić do szkoły. Siedziałam z przodu wszystkiego i zawsze prosiłam, żeby stanąć przed tablicą. Potem Walter zaczął pożyczać mi książki, które czytałam każdej nocy przed pójściem spać. Moimi ulubionymi były chemia i biologia.
Byłem podekscytowany. Ale rok się kończył i jeśli chciałem kontynuować naukę, musiałem przekonać rodziców, żeby pozwolili mi iść do liceum , które było w innym mieście. Ale oni nie chcieli; powiedzieli mi, że muszę pracować, a potem wyjść za mąż, tak jak moi bracia .
Może im się podoba takie życie, ale mi nie. Na farmie chodziło o to, żeby wstać, pracować, jeść i tyle. Nawet nie oglądaliśmy telewizji. Nie czułam, że to dla mnie. Marzyłam o innym życiu, ale im było trudno to zrozumieć. Mój tata ledwo potrafi napisać swoje imię, nie ma nawet numeru telefonu, nie czuł, że istnieje jakieś życie poza tym, które prowadził. A moja mama była bardzo młodą matką i ona też się nie zgadzała, chociaż niedawno dowiedziałam się, że jej babcia też nie pozwoliła jej się uczyć, kiedy ją o to prosiła. Cieszę się, że nalegałam wystarczająco.
Moim największym sojusznikiem w przekonywaniu ich była moja babcia Baba. Byłyśmy bardzo blisko siebie; spędzałam wszystkie weekendy w jej domu, do którego przybywałam kajakiem. Pomagałam jej sprzątać, dotrzymywałam jej towarzystwa, a ona gotowała mi kurczaka z ziemniakami i słodkim chlebem. Chociaż odeszła, gdy byłam jeszcze w pierwszej klasie liceum, pozostaje ze mną do dziś . Nie tylko w moim sercu, ale także w różowej ramce, którą mam na biurku, w której jest zdjęcie, na którym przytula mnie pośrodku pola róż. Patrzę na nie za każdym razem, gdy potrzebuję siły, by iść dalej.
W dniu, w którym powiedziano mi, że mogę kontynuować naukę, poczułam się bardzo podobnie do dnia, w którym ukończyłam studia z biochemii: że mi się udało. Lubię myśleć o sobie, że mam szczęście, ponieważ właśnie w tym roku w El Progreso otwarto nową szkołę techniczną, Agricultural Teaching Institute No. 9 , gdzie ukończyłam liceum.
Gmina zapewniła minibus dla dzieci, które, tak jak ja, mieszkały kilka kilometrów dalej. Na szczęście szkoła rozrosła się tak bardzo, że zwrócono się do rodziców o pomoc w budowie nowych klas, a mój tata jeździł tam w każdą sobotę, kiedy tylko mógł. Dzięki temu gestowi zrozumiałam, że chociaż kłóciliśmy się w domu, bo nie miał już tyle czasu na pracę w gospodarstwie, co kiedyś, ostatecznie poparł moją decyzję.
W liceum również otrzymałem pomoc od Conciencia Association. Podobnie jak w moim przypadku, zapewnia ona stypendia i korepetycje dla dzieci w trudnej sytuacji, aby mogły rozpocząć — i ukończyć — naukę w szkole średniej i na uniwersytecie. Pomaga im również w tworzeniu planów życiowych i promuje włączenie zawodowe. Podobnie jak ja, 10 000 innych dzieci w całej Argentynie mogło ukończyć szkołę średnią lub kontynuować naukę na uniwersytecie dzięki fundacji .
Wykorzystałem otrzymaną pomoc finansową, aby kupić trampki, płaszcz i produkty higieniczne . A po kilku miesiącach oszczędzania mogłem kupić telefon komórkowy, abym mógł odrobić pracę domową .
Ale najważniejszą rzeczą, jaką dała mi Conciencia, była moja korepetytorka, Marce, która była żoną dyrektora i dziekanem w mojej szkole. To ona pomogła mi zdecydować, co i gdzie studiować. Pomogła mi wypełnić wszystkie dokumenty, których potrzebowałam, aby się zapisać, ponieważ nikt w mojej rodzinie nie miał o tym pojęcia. Zawieźli mnie nawet do Posadas, abym osobiście złożyła dokumenty .
Stypendium Conciencia było również kluczowe, abym mogła przeprowadzić się do Posadas, aby studiować biochemię na National University of Misiones, instytucji, której jestem głęboko wdzięczna. Za pieniądze, które otrzymywałam co miesiąc, mogłam zapłacić czynsz za moje studio i pokryć niektóre koszty podróży.
Kiedy moja kariera zawodowa była już bardziej zaawansowana, ubiegałam się o granty badawcze w ramach wydziału, za które otrzymywałam niewielkie wynagrodzenie. Aby dorobić , w weekendy pracowałam w laboratorium, a latem w piekarni.
Czasem zastanawiałem się , dlaczego szanse nie mogą być takie same dla każdego , i wtedy najbardziej doceniłem pomoc fundacji.
Na uniwersytecie rola moich opiekunów — najpierw Stefi, a potem Kriss — była fundamentalna. Ten świat był dla mnie zupełnie obcy: nie miałam pojęcia, czym jest egzamin semestralny, odpowiedni kurs czy awans. Oprócz rozwiewania wszelkich moich wątpliwości, byli przy mnie, kiedykolwiek byłam zestresowana egzaminem lub złożeniem pracy. To oni również pokazali mi drogę do badań. Przez całe życie myślałam, że po ukończeniu studiów wrócę do Colonia Aurora i będę pracować w szpitalu, ale teraz nie wyobrażam sobie siebie nigdzie indziej niż w laboratorium, prowadząc badania .
Latem przed ukończeniem studiów zdobyłam stypendium na staż w Instytucie Balseiro, a moja mama w końcu mi pogratulowała i zrozumiała, że podjęłam właściwą decyzję .
W sierpniu 2023 r. w końcu ukończyłam biochemię. W dniu, w którym poszłam bronić pracy magisterskiej, nie mogłam przestać płakać, podobnie jak moja mama: po tylu wysiłkach osiągnęłam ten cel. Oczywiście, zasłużyłam na medal honorowy za najwyższą średnią ocen. Nie mogło być inaczej: w szkole podstawowej i średniej byłam co roku chorążym, a nawet miałam najwyższą średnią ocen wśród wszystkich uczniów szkół technicznych w moim województwie.
W zeszłym roku przeprowadziłem się do Mendozy, ponieważ wygrałem stypendium doktoranckie CONICET na badania chorób neurodegeneracyjnych w Instytucie Histologii i Embriologii. Moim marzeniem jest służyć społeczeństwu, móc wnieść do społeczeństwa wszystko, czego nauczyłem się od innych w mojej dziedzinie, czyli biochemii.
Każdego dnia przychodzę do laboratorium podekscytowana, że mogę założyć biały fartuch i rękawiczki i zacząć pracować nad czymś, co mnie uszczęśliwia. I chociaż moja pensja badawcza nie jest wysoka, gdybym nie sprzeciwiła się swojemu losowi, prawdopodobnie byłabym w przymusowym małżeństwie lub mieszkałabym na farmie z rodzicami , niezdolna do zarabiania pieniędzy lub uniezależnienia się.
Teraz jednak mogłam przejść z mieszkania w kawalerce do wynajmowanego dwupokojowego mieszkania z balkonem, gdzie piję mate na słońcu każdego ranka. To 20 minut jazdy autobusem od mojej pracy. Dzięki mojej pensji mogłam też po raz pierwszy w życiu pojechać na wakacje do El Bolsón i zafundować sobie zrobienie paznokci , co sprawiło, że poczułam się taka piękna.
Ponadto dają mi kilka dni urlopu i, co bardzo ważne, ubezpieczenie zdrowotne. W końcu mogłem wznowić leczenie stomatologiczne, które musiałem porzucić, gdy osiągnąłem pełnoletniość i zostałem usunięty z ubezpieczenia zdrowotnego mojej rodziny.
Ale przede wszystkim ta praca daje mi poczucie spokoju, lekkości. Nie myślę już o tym, że muszę robić wszystko, żeby związać koniec z końcem i żonglować rzeczami, żeby móc się uczyć i zdawać wszystkie egzaminy. Wręcz przeciwnie: jestem po prostu szczęśliwa, niesamowicie szczęśliwa, że dotarłam do miejsca, o które tak ciężko walczyłam.
Dopiero teraz zaczynam lepiej rozumieć słowa mojej babci, które wywarły na mnie tak trwały wpływ. Po pierwsze, ponieważ nigdy nie sugerowała, że zrobię to sama. Oprócz niej, moja nauczycielka ze szkoły podstawowej, Asociación Conciencia, moi korepetytorzy i każda osoba, którą poznałam w różnych instytucjach, w których studiowałam, w jakiś sposób pomogła mi dotrzeć tam, gdzie jestem teraz. A po drugie, ponieważ w końcu potwierdziłam coś, co podejrzewałam: że edukacja otwiera drzwi , daje ci narzędzia do myślenia. Zwiększa twoje szanse na lepsze życie , albo przynajmniej na wybór życia, które lubisz. Na zmianę twojego przeznaczenia.
Conciencia to organizacja pozarządowa, która stara się rozwijać zaangażowanych obywateli, którzy mogą zmienić rzeczywistość, w której żyjemy. Jej programy promują kształcenie i ukończenie studiów zawodowych, przedsiębiorczość oraz szkolenia zawodowe i integrację dla zagrożonej młodzieży.
Tekst ten został przygotowany na podstawie serii wywiadów przeprowadzonych przez dziennikarkę Jazmín Lell .
lanacion