Zakup w ciemno, problemy z rejestracją... Philippe, 60 lat, w końcu prowadzi Mustanga swoich marzeń

W MOIM GARAŻU – Co tydzień kierowcy prezentują swoje wyjątkowe pojazdy w Le Figaro. Dziś Philippe, mieszkaniec Saint-Cloud, opowiada nam o swoim kabriolecie Fordzie Mustang z 1965 roku, którym jeździ codziennie od 2018 roku.
Z domu w Saint-Cloud Philippe opowiada nam o każdym kroku realizacji swojego marzenia: o posiadaniu klasycznego samochodu . „Myślałem o tym co najmniej pięć lat, zanim się na to zdecydowałem” – mówi. Ten 60-latek jest pasjonatem, a jego pasją stał się świat motoryzacji, który zaczął regularnie odwiedzać wystawy, by podziwiać samochody. „Kilka razy byłem na wystawie Rétromobile ; ten świat mnie fascynował” – mówi Philippe.
Na szczycie listy jego pragnień znajdują się modele z lat 60., czasów, gdy produkowano samochody o „niepowtarzalnym uroku”. Jego pragnienie szybko przerodziło się w cel. „Gdy tylko miałem trochę pieniędzy, zacząłem od dwóch kryteriów: chciałem samochodu do użytku – nie takiego garażowego, na który patrzy się z miłością trzy razy w roku – a przede wszystkim chciałem przewozić w nim dzieci, więc potrzebowałem 4-5 miejsc siedzących”. Jest rok 2018.
Pomiń reklamęPhilippe odwiedza warsztaty i właścicieli klasycznych samochodów, aby zasięgnąć dobrych rad. „Nie potrafię nic zrobić rękami, więc potrzebowałem solidnego samochodu z łatwo dostępnymi częściami”. Rozważa samochody brytyjskie lub Mercedesy, ale bezskutecznie – właściciele tego typu modeli uświadamiają mu, że części kosztują krocie: nawet najdrobniejsza naprawa może być ogromnym obciążeniem finansowym.
Nie mogąc znaleźć tego, czego szukał we Francji ani u naszych bliskich sąsiadów, Philippe zwrócił się ku importowi. „Szukałem we Francji, ale nie znalazłem niczego, co by odpowiadało moim potrzebom. Skontaktowałem się z firmą specjalizującą się w imporcie, facet mnie uspokoił, dodał mi otuchy i kilka tygodni później pokazał mi samochód, wyjaśniając, że jest wspaniały, a w rzeczywistości, według niego, jeszcze piękniejszy”.
Tak Philippe znalazł samochód swoich marzeń: Mustanga . „Spełniał wszystkie wymagania: łatwy w utrzymaniu, świetnie wyglądał … Wisienką na torcie było to, że chciałem samochód dokładnie w moim wieku, a importer zaoferował mi model z mojego roku urodzenia: 1965 ”.
Jednak ta mała operacja nie jest pozbawiona ryzyka. Przyjaciele ostrzegają go: „Zwariowałeś, musisz zapłacić 100% ceny przed importem!”. Pomimo obaw, Philippe podejmuje ryzyko i dokonuje przelewu 37 000 euro. Oczekiwanie jest długie, naznaczone wątpliwościami i ekscytacją. Aż pewnego dnia dzwoni długo oczekiwany telefon. „Oto twój samochód, przyjechał, jest w Hawrze ”. Philippe czuje, jak jego serce wali jak młotem, a adrenalina rośnie: marzenie wreszcie jest w zasięgu ręki.
Odbiór samochodu wiąże się z kilkoma niespodziankami dla Philippe'a. Odkrywając Mustanga, zauważa kilka szczegółów, które nie do końca pokrywają się z obietnicami eksportera: odprysk na desce rozdzielczej, skazę na lakierze i tylną wykładzinę, która, choć nie jest całkowicie uszkodzona, nie jest w idealnym stanie. Samochód, reklamowany jako w idealnym stanie, okazuje się być po prostu „w bardzo dobrym stanie” , zauważa Philippe. W obliczu jego skarg eksporter pozostaje nieugięty: „Nie oddam ci pieniędzy, rób z samochodem, co chcesz” .
Pomiń reklamęZdenerwowany Philippe postanawia skonsultować się z ekspertem. Specjalista dokładnie go bada i uspokaja: „ Dobrze Panu poszło , podwozie jest solidne, silnik w doskonałym stanie”. Philippe może wreszcie odpocząć i spokojnie prowadzić swój samochód.
Nie licząc formalności związanych z rejestracją samochodu . Już na początku odkrył, że procedura została przestawiona na cyfryzację, co sprawiło, że system stał się „całkowicie niefunkcjonalny”. Krótko mówiąc, musiał czekać sześć miesięcy, zanim faktycznie zarejestrował samochód.
W obliczu palącej potrzeby, by w końcu pojeździć swoim Mustangiem, zdecydował się na prowizoryczne rozwiązanie. „Zapytałem dealera, czy ma pod ręką amerykańskie tablice rejestracyjne i skończyło się na tym, że przez sześć miesięcy jeździłem z tablicami, które nie miały żadnej wartości prawnej…”. Philippe w końcu otrzymał długo oczekiwany dowód rejestracyjny. „Najważniejsze było to, że rejestracja kończyła się moimi inicjałami: PR. Ten samochód był stworzony dla mnie!” – wykrzyknął sześćdziesięciolatek.
Od tamtej pory Philippe w pełni korzysta ze swojego Mustanga: jeździ nim co tydzień do pracy lub po prostu na wypad do swojego wiejskiego domu. Serwisowanie jest dostępne dzięki zaufanemu mechanikowi, a od kilku lat samochód przechodzi wyłącznie przeglądy: nie wymaga napraw.
Przyjemność tkwi również w tym, jak inni patrzą na jego klejnot. Pewnego dnia, gdy Mustang stał zaparkowany w Saint-Cloud, Philippe zaskoczył dwie nastolatki w trakcie sesji zdjęciowej przed samochodem, pozując do Instagrama. Nieco zawstydzone, gdy przyjechał, zaproszono je do wsiadania, aby uwiecznić tę chwilę. „Niesamowite jest to, że Mustang tak samo rozbudza marzenia młodych i starych. Naprawdę łączy wszystkie pokolenia” – podsumowuje.
Pomiń reklamęAle Philippe odczuwa prawdziwą radość za każdym razem, gdy siada za kierownicą. „Tutaj nie ma elektroniki ani wspomagania kierowcy. Trzeba naprawdę czuć samochód, słuchać silnika, zwracać uwagę na każdy ruch” – podkreśla . Ryk silnika V8 , szorstki układ kierowniczy, wymagające hamowanie… Wszystko to przywodzi na myśl czasy, gdy mechanika miała pierwszeństwo przed czujnikami. Dla Philippe'a jazda Mustangiem to autentyczne doświadczenie i ponowne odkrycie prostego i potężnego smaku motoryzacyjnej pasji.
lefigaro