Wciągający nowy film niesie przerażające i inspirujące przesłanie o walce o przyszłość Ameryki


„Prawie poddałem się w sprawie tego kraju” – napisał mi w zeszłym tygodniu znajomy. Ostatnie kilka miesięcy – a minęło, co niewiarygodne, zaledwie tyle czasu – rozgrywało się niczym kulminacyjny moment filmu Rolanda Emmericha, gdy jedna amerykańska instytucja po drugiej rozpadała się w obliczu niewyobrażalnego wcześniej ataku. Najważniejsze uniwersytety i najpotężniejsze kancelarie prawne, największe firmy i najpoważniejsze medialne giganty uległy naciskom prezydenta, ledwie jęcząc – a w niektórych przypadkach padły na twarz, nawet nie prosząc. Agencje rządowe zostały zdziesiątkowane z dnia na dzień, zamaskowani funkcjonariusze organów ścigania grasują po ulicach, a państwo opiekuńcze zostało drastycznie ograniczone, aby uwolnić fundusze na nowe, rozległe ośrodki detencyjne. Pytanie brzmi mniej, czy nadszedł czas, aby poddać się w sprawie tego kraju, niż czy wciąż mamy kraj, który warto poddać.
Mogłoby się więc wydawać, że to nie jest idealny moment na oglądanie pięcioipółgodzinnego dokumentu o trudnej sytuacji wolnej prasy w Rosji Władimira Putina. Ale „Moi niemili przyjaciele: część I – Ostatnie powietrze w Moskwie” Julii Loktev wciąga od pierwszych kadrów i, pomimo swojej długości, ani na chwilę nie zwalnia uścisku. Obserwując, jak ostatnie resztki wolnego społeczeństwa ulatniają się w czasie niemal rzeczywistym, widzimy, jak bohaterowie walczą o oswojenie się z tym, w co przekształca się ich kraj, i jak najlepiej stawić mu czoła, nie tracąc przy tym własnych wolności. Film jest druzgocący, ukazując, jak brutalnie zdeterminowane i niepohamowane państwo może pozbawić obywateli ich podstawowych praw, i ekscytujący, czerpiąc siłę od siebie nawzajem. Innymi słowy, jest tak ważny i aktualny, jak to tylko możliwe w przypadku filmu.
Loktev urodziła się w byłym Związku Radzieckim, ale jej rodzina wyemigrowała do Kolorado w latach 70. i choć przez lata okresowo tam wracała i nadal mówi płynnie po rosyjsku, to „nie spędziłam tam dużo czasu”, jak powiedziała mi w zeszłym tygodniu w swoim mieszkaniu na Brooklynie. Ale kiedy latem 2021 roku przeczytała artykuł o młodych rosyjskich dziennikarzach zmuszonych do ujawnienia się jako „ zagraniczni agenci ” za krytyczne relacjonowanie reżimu Putina, poczuła, że musi zacząć ich filmować tak szybko, jak to możliwe. Kraj dopiero zaczynał znosić obostrzenia związane z COVID-19 i ponownie przyjmować cudzoziemców, a w październiku była już na miejscu, nieświadomie rejestrując to, co okazało się ostatnimi czterema miesiącami przed inwazją na Ukrainę i faktycznym końcem wolnej prasy w Rosji. Jak mówi nam otwierająca narracja Loktev: „Świat, który zaraz zobaczycie, już nie istnieje”.
Pierwotny plan zakładał nakręcenie filmu o dziennikarzach zmagających się z absurdem rosyjskiej ustawy o agentach zagranicznych, która wymaga od osób lub instytucji wyznaczonych przez rząd, aby poprzedzały każdą publiczną komunikację, niezależnie od tego, czy jest to transmisja wiadomości, czy post na Instagramie, obowiązkowym blokiem tekstu, który bohaterowie Loktev nazywają „pieprzeniem”. Status agenta zagranicznego wymaga również od nich raportowania dochodów i wydatków rządowi i zabrania im ubiegania się o urząd publiczny lub nauczania w szkołach. Jeden rosyjski bloger został nawet uśmiercony za opublikowanie tekstu zbyt małą czcionką . „Pamiętam, jak pomyślałam: Co by było, gdyby można było nakręcić film w Niemczech w 1935 roku, kiedy po raz pierwszy uchwalono ustawy norymberskie, zmuszające część społeczeństwa do oznaczania się jako inni? ” – wspomina Loktev. I choć nie miała takiego obowiązku, okresowo przerywała swój film wypełniającym ekran blokiem tekstu, aby symulować zakłócenia, jakich doświadczali rosyjscy widzowie za każdym razem, gdy odchodzili od państwowych mediów.
Pierwszy z pięciu godzinnych odcinków Części I wciąż nosi tytuł, który, jak myślała, będzie stanowił całość filmu: Życie agentów zagranicznych . Jednak w miarę jak kręciła film, od października 2021 roku do początku wojny na Ukrainie w lutym 2022 roku, lista „agentów zagranicznych” rosła z kilkudziesięciu do kilkuset, a ograniczenia wolności prasy stawały się coraz bardziej dotkliwe, a sytuacja jej bohaterów coraz bardziej niebezpieczna. Odnosząc się do zagrożenia, jakie jej groziło, Loktev mówi: „Starałam się o tym nie myśleć”.
Kiedy oglądamy film katastroficzny, delektujemy się doświadczeniem wiedzy o tym, co się wydarzy, zanim zrobią to bohaterowie, i liczymy ich fatalne potknięcia, podczas gdy my, bezpieczni na swoich miejscach, siedzimy w fotelach. Ale bohaterowie „ Moich niepożądanych przyjaciół” nie zajmują się beztrosko swoimi sprawami, podczas gdy w oddali zbiera się burza. Są już pogrążeni po kolana i po prostu nie wiedzą, jak głęboka będzie woda. W miarę jak przepisy się zaostrzają, a miesiące mijają, bohaterowie, z których wielu pracuje dla TV Rain, ostatniego niezależnego kanału informacyjnego w Rosji, wciąż głośno zastanawiają się, czy wreszcie nadszedł czas, by opuścić kraj. Trudno im jednak pogodzić swoją coraz bardziej napiętą sytuację z upartą normalnością otaczającego ich świata. Jak mówi Loktev, nawet w noc, gdy Rosja rozpoczęła bombardowanie Ukrainy, czekała na jednego ze swoich bohaterów w kawiarni niedaleko biur TV Rain i zdała sobie sprawę, że ludzie przy sąsiednim stoliku byli na randce z Tindera. „Częścią autorytarnych prób jest to poczucie, że kiedy żyjesz w tym świecie, życie wokół ciebie nadal wygląda normalnie, i czujesz się lekko schizofrenicznie” – mówi. „Czujesz się, jakbyś oszalał – zastanawiasz się: Czy to naprawdę się dzieje? Wciąż wszędzie jest latte matcha”.
Nawet życie bohaterów Lokteva może wydawać się czasami dezorientująco normalne. Tak, są oni stale zagrożeni grzywną, zamknięciem lub czymś gorszym. Najmłodsza bohaterka filmu, 23-letnia Ksenia Mironowa, jest narzeczoną dziennikarza Iwana Safronova, który został uwięziony za zdradę w lipcu 2020 roku i ostatecznie skazany na 22 lata więzienia. Ale są to także młodzi ludzie, którzy spotykają się na hałaśliwych kolacjach i krytykują nawzajem swoje gotowanie, rzucają mimochodem nawiązania do Plotkary i narzekają na fakt, że nie mogą przestać oglądać z nienawiścią Emily w Paryżu . (Rosjanie również, jak się okazuje, naprawdę, naprawdę lubią Harry'ego Pottera). To otrzeźwiający dokument polityczny i przerażające przeczucie tego, co ich czeka, ale to także znakomity film na spędzenie wolnego czasu.
Loktev nakręciła My Undesirable Friends na szeregu iPhone'ów i chociaż nie był to jej początkowy plan — możesz, jeśli przyjrzysz się uważnie, dostrzec moment, w którym przechodzi na nowszy model — pozwoliło jej to na niezwykły stopień intymności. „Byłam wśród innych ludzi, którzy fotografowali te same wydarzenia w tym samym czasie co ja” — wspomina — „a oni byli jakieś 10 stóp dalej ode mnie, ponieważ to była maksymalna odległość, jaką mogli uzyskać swoimi aparatami”. Poza otwierającą narracją i kilkoma zdaniami tekstu, które kończą każdy odcinek, nie ma tu zbyt wiele ekspozycji, a ona unika stosowania podpisów w „dolnej trzeciej części”, aby wyjaśnić, kim są jej bohaterowie, z których wielu to dobrze znane postacie. Widzimy Annę Nemzer, prowadzącą program telewizyjny Rain o nazwie Who's Got the Power?, pozującą do sesji zdjęciowej w błyszczącej sukni wieczorowej, co jest ironiczną wariacją na temat uznania jej przez rząd za tajną agentkę. Jednak zamiast efektownego efektu , film koncentruje się na jej dyskomforcie, niemal namacalnym pragnieniu zrzucenia z siebie eleganckiego stroju i powrotu do pracy. Postaci Lokteva rozpoznaje się po zdrobniałych pseudonimach, a nie po oficjalnych nazwiskach – Nemzer to Anya, Mironowa to Ksyusha – a ogólny efekt przypomina powitanie na trwającym już, tętniącym życiem przyjęciu. Być może nie dostrzeżesz wszystkich imion i opisów stanowisk, ale jeśli zostaniesz na dłużej, poczujesz się częścią grupy.
„Każda postać, każda z nich, była słynną dziennikarką” – mówi Mironowa, która obecnie mieszka w Nowym Jorku. „Ale jesteśmy znani w bardzo wąskim gronie. Nie jesteśmy bogatymi gwiazdami. W tym filmie bardzo podoba mi się to, że widzę dziewczyny z psami albo Anię gotującą, bo w ten sposób radzi sobie ze stresem i doskonale to rozumiem. Myślę, że prawie każdy może to zrozumieć”.
Mironova pojawi się w ten weekend na nowojorskim Film Forum, gdzie My Undesirable Friends rozpoczyna swój amerykański cykl kinowy , wraz z Loktevem i Nemzerem. Ale przyznaje, że nigdy nie była w stanie obejrzeć całego filmu, który kończy się jej łzami, gdy wybiera ucieczkę z kraju, którego ulice są pełne protestujących przeciwko wojnie i uzbrojonych oddziałów wysłanych, aby ich stłumić. (Druga część, którą Loktev wciąż montuje, będzie nosiła podtytuł Exile .) Loktev kazała swoim poddanym sprawdzić materiał filmowy, aby upewnić się, że w filmie nie ma niczego, co mogłoby kogokolwiek zagrozić — twarze niektórych drugoplanowych postaci są rozmazane, inne starannie trzymane tuż poza kadrem — ale Mironova powiedziała, że mogła znieść tylko oglądanie scen z podwójną prędkością, a nawet wtedy głównie słuchała dialogów. Kiedy film miał premierę na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie, poprosiła obsługę, aby poczekała, aż zaczną lecieć napisy końcowe, zanim zostanie wpuszczona do kina, „ponieważ ostatni odcinek kończy się tym, że płaczę i wychodzę, i pamiętam, co było potem”.
W dniu, w którym rozmawiałem z Mironową, oddziały Gwardii Narodowej zaczęły przybywać do Waszyngtonu, a krążyły wieści o planie CBS, aby powołać „ monitora stronniczości ” do nadzorowania przekazu wiadomości, najnowszego z serii pozornych ustępstw na rzecz nieustannie stronniczej Federalnej Komisji Łączności, które obejmowały anulowanie najwyżej ocenianego programu Stephena Colberta późnym wieczorem , który często atakował Trumpa. Pomimo oczywistych różnic między Rosją a Stanami Zjednoczonymi, nie da się oglądać Moich niepożądanych przyjaciół i nie poczuć, jak wszystko wpada na swoje miejsce, paralele, które kiedyś wydawały się niewyobrażalne, a teraz wydają się nieuniknione. Wśród jej współwygnańców, jak mówi Mironowa, standardową reakcją na anulowanie Colberta było „Witamy w Rosji w latach 90. i 2000. Dokładnie to działo się w Rosji 20 lat temu”. To nie znaczy, że Stany Zjednoczone skończą jak Rosja. Ale nie możemy już być pewni, że tak się nie stanie.
Nawet po 20 latach rządów Putina, jak mówi Mironowa, trudno było uwierzyć, że sytuacja tak szybko się pogorszy. „Nawet gdy wydawało się to nieuniknione”, wspomina, „to wciąż było absolutnie niemożliwe”. Nikt nie wie lepiej niż bohaterowie „Moich niepożądanych przyjaciół ”, jak bardzo pogorszyła się sytuacja w rządach prawa. A jednak, aż do momentu, gdy na Ukrainie zaczęły spadać bomby, wiele rzeczy trzeba było znosić, toczyć bitwy, o których wiedzieli, że będą daremne, bo, jak wyjaśnia Nemzer, wciąż potrzebny jest zapis tego, co się stało. „Jednym z interesujących dla mnie aspektów tego filmu jest pytanie: Co robisz, mieszkając w kraju, w którym twój rząd dopuszcza się okropnych rzeczy i jak możesz nadal funkcjonować jako opozycja w tym kraju?” – mówi Loktev. „Czy wystawiasz sztuki teatralne? Czy nadal pracujesz jako dziennikarka? Czy nadal działasz jako aktywistka na rzecz osób z niepełnosprawnościami, bezdomnych, osób z HIV? A może masz opuścić ten kraj i oddać go dyktatorowi?”
Ostatecznie bohaterowie „ Moich niepożądanych przyjaciół” nie mają wyboru: albo uciekają i kontynuują pracę na wygnaniu, albo zostają i lądują w więzieniu. Część I stawia ich w bolesnym momencie, zwłaszcza Mironową, która musi zostać przekonana, że może zrobić więcej, by zawalczyć o uwolnienie narzeczonego za granicą, niż w rosyjskim więzieniu. A jednak, choć przyznaje, że minione półtora roku było najgorszym w jej życiu, mówi, że było też najlepszym. „Widziałam dużo światła w moich kolegach” – mówi mi. „Miałam wokół siebie ludzi, którzy walczyli o naszą przyszłość, nawet jeśli przegraliśmy. Część mojego życia nadal jest okropna. Ale miałam szansę doświadczyć prawdziwej miłości i tego, jak ludzie mogą się nawzajem wspierać i jak życzliwi potrafią być w bardzo, bardzo trudnych czasach”.
Jako dziennikarka, Mironova nie ma zbyt dobrego zdania o amerykańskiej prasie, a przynajmniej o dużych firmach medialnych, które straciły kontakt z problemami zwykłych ludzi. Ale postrzega również Stany Zjednoczone jako miejsce, gdzie silne społeczności już istnieją, a więzi te należy wzmacniać, zarówno po to, by walczyć z narastającym autorytaryzmem, jak i po to, by zachować zdrowy rozsądek. „Po prostu bądźcie razem” – mówi. „Spędzajcie ze sobą więcej czasu”.
Może się wydawać, że kryzys nie jest naglący – rzeczywiście, wciąż można kupić latte matcha. Minął jednak niecały rok od premiery filmu „Moi niemili przyjaciele” w USA, a wszelki pocieszający dystans, jaki mógł istnieć między bohaterami filmu a widzami, praktycznie zniknął. „Nawet między październikiem, kiedy wiedzieliśmy, co się wydarzy i mieliśmy nadzieję, że tak się nie stanie, a teraz, wszystko wydaje się zupełnie inne” – mówi Loktev. „Wciąż sprawiał wrażenie filmu o okropnych rzeczach, które dzieją się w okropnych, odległych miejscach, a teraz my staliśmy się tym okropnym, bliskim miejscem”.