Przed gangiem Barclaya w Saint-Tropez istniał gang malarza anarchisty Paula Signaca

Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

France

Down Icon

Przed gangiem Barclaya w Saint-Tropez istniał gang malarza anarchisty Paula Signaca

Przed gangiem Barclaya w Saint-Tropez istniał gang malarza anarchisty Paula Signaca

Podpisując tego lata Les déjeuners de la Hune , z trafnym podtytułem „Chronique tropézienne” (Le Geste d'or editions, 222 str. - zobacz nasze strony z 14 sierpnia) , Dominique Schneidre zasiada do posiłku, racząc – za pośrednictwem myśliciela pointylizmu Paula Signaca – swoich czytelników pyszną epoką.

Ten, w którym wioska została ozdobiona paletą obrazów malarzy, którzy przyczynili się do przekazania listów szlacheckich do Musée de l'Annonciade i sprawili, że co sezon na nabrzeżach starego portu pojawiały się sztalugi na pamiątkę tradycji malarskiej mocno zakorzenionej w krajobrazie.

Spotkanie pewnego dnia na targu z kobietą, która kiedyś napisała „Czy wystarczająco dużo żeglowaliśmy?” , w menu znalazła się jej nowa powieść, ale także jej wizja współczesnego Saint-Tropez, której nie zawsze docenia...

Dominique Schneidre robi sobie przerwę w Carré de l'école, aby omówić swoją „Kronikę Tropez”. Zdjęcia udostępnione wyłącznie przez LA Web.

Pochodzisz z dużej paryskiej rodziny. Co sprowadziło Cię do Saint-Tropez?

W wieku trzech lat, w wieku moich rodziców (wielkiego przemysłowca Charlesa Schneidera i aktorki Lilian Constantini, przyp. red.) , którzy szukali spokojnego miejsca. Mój ojciec pasjonował się łodziami, a mama pragnęła drugiego domu. „Czemu chcecie się zamykać w takiej norze? Nikt was nie odwiedzi!” , żartowali ich paryscy przyjaciele. To było tuż po wojnie... W końcu kupili go w Zatoce Canebiers, gdzie mieszkam, kiedy nie jestem w Paryżu.

Skupiasz swoją książkę na Paulu Signacu. Jak to możliwe, że jesteś tak realistyczny w opisie jego doświadczeń w Saint-Tropez?

Chciałam, żeby wszystko było prawdą, z wyjątkiem, rzecz jasna, kilku wyimaginowanych postaci, które wprowadziłam, by nadać powieści treść. Zaczęłam więc grzebać w miejskich archiwach. Jego prawnuczka Charlotte Cachin również otworzyła przede mną swoje, w tym korespondencję Signaca z Matissem, Manguinem, Crossem… Dzięki tym dokumentom zbudowałam dialogi między nimi! Charlotte i ja łączy nas dziedziczna przyjaźń, ponieważ mój pradziadek i jej pradziadek już się spotykali. Sama byłam jedną z najlepszych przyjaciółek jej matki, Françoise Cachin (współzałożycielki i dyrektorki Musée d'Orsay, przyp. red.).

Zanim nastała banda Sagana, Vadima, Barclaya i Johnny'ego, była banda Signaca, powiadasz?

Tak, świetna banda anarchistycznych aktywistów! Nie podłożyli bomb – może z wyjątkiem jednego z nich, Félixa Fénéona (który ostatecznie został uniewinniony, red.) – ale ich zaangażowanie było bardzo realne. Mogłem ocenić osobowość Signaca, czytając jego „dziennik”. Ktoś bardzo naturalny, szczery i z pewnością niełatwy we współżyciu (śmiech).

Czy rozstanie z żoną i wyjazd Signaca były sygnałem końca pewnej epoki?

Pozostali wciąż przybywali, ale byli niezależni. Więc nie było już tej magii.

Signac mieszkał w La Ramade i La Hune. Co stało się z tymi rezydencjami?

La Hune się nie przeprowadził i nadal pozostaje w jego rodzinie, natomiast La Ramade, niewielki dom z widokiem na Les Graniers, który sprzedał w 1910 roku, nie ma z nim nic wspólnego. Stał się własnością Thierry'ego Le Lurona (następnie, po jego śmierci, został kupiony przez prawnika podatkowego Bernarda Lagarde, bliskiego Bernardowi Tapie, który zmarł w 2023 roku, przyp. red.).

Czy przesłaniem powieści było rzeczywiście przedstawienie Signaca, czy też pewnego Saint-Tropez?

Musiała istnieć równowaga pomiędzy tymi dwoma...

Rozważania nad współczesnym Saint-Tropez zmierzają w kierunku eseju, podczas gdy czytamy powieść...

Chciałem też uwzględnić siebie! Spojrzenie na „nadmierną turystykę”, biznes… Wszystko to przyszło bardzo naturalnie i dodało książce atrakcyjności.

Wiecie, w przyszłym roku minie 80 lat, odkąd tu przyjechałem! Na przykład, jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co dotyka natury...

Straszne jest patrzeć, jak Saint-Tropez niszczeje pod ciężarem betonu z jednej strony i choroby drzew z drugiej...

Czy Twoja książka potrzebowała tak rozczarowującego zakończenia?

Dla mnie wioska stała się filią LVMH i Bernarda Arnault. Luksus wyeliminował wszystkich rzemieślników, którzy czynili tę wioskę wyjątkową. Dziś wystarczy znaleźć garncarza albo oprawić obraz w ramę... Zostały tylko luksusowe ubrania, a szefowie lokali widzą tylko kasę. Nic wspólnego z postaciami z przeszłości!

Skoro dopiero zaczyna Pan interesować się obecnym Saint-Tropez, jaki program chciałby Pan przyjąć, aby wrócić na właściwe tory?

To miłe, ale nie odważyłbym się w to mieszać. A już na pewno nie w politykę!

Mimo krytyki Saint-Tropez pozostaje twoją przystanią, prawda?

Tak. Dużo podróżowałem, ale to wciąż mój punkt zaczepienia. Jestem strasznie wrażliwy na światło. Codziennie rano, około 5 rano, podziwiam wschód słońca. Za każdym razem jest inny!

Moją książkę dedykuję ludziom, którzy kochali Saint-Tropez z przeszłości, ale nie jestem „tylko” nostalgikiem. Nadal kocham Saint-Tropez. Właściwie, zostanę tu pochowany; to mój dom!

Var-Matin

Var-Matin

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow