Pierwszy rok po odejściu Imanola Alguacila: kilka wątpliwości i kilka transferów na nowy sezon Realu Sociedad

W San Sebastián narastają wątpliwości. Czy Real Sociedad zdoła wrócić na pozycję, na której stał przez nieco ponad pięć lat, czy też nadejdzie kolejny sezon bez formy, jak w zeszłym roku? Pytania, które zadają sobie kibice, pomijając ekscytację, jaką budzi każdy nowy sezon, są uzasadnione, ponieważ w zasadzie niektóre wprowadzone zmiany są radykalne. Real Sociedad zmienia się od góry do dołu, ponieważ nazwy na sezon 2025/26 są inne, choć sposób pracy pozostaje ten sam – z jednym okiem skupionym na „Zubieta Colts”, a drugim na próbie rywalizacji w La Liga z najlepszym możliwym składem.
Imanol Alguacil , który wniósł do tej roli inną perspektywę w 2018 roku, odszedł wraz z Roberto Olabe. Obaj stworzyli tandem, z ławki rezerwowych i biura dyrektora sportowego, który przywrócił klubowi najlepsze lata historii, dalekie od chwalebnych lat osiemdziesiątych, ale ze znacznie większymi wymaganiami w wysoce profesjonalnym świecie piłki nożnej. Rozgrywki europejskie stały się nawykiem, a Real Sociedad zdobył w tym czasie Puchar, ale cykle się kończą, podobnie jak cykl kogoś tak blisko związanego z klubem jak Imanol.
Zmiana niesie ze sobą niepewność. „Rozumiem, że ludzie są trochę zdenerwowani, to logiczne. Ludzie chcą nowych rzeczy i chcą czuć, że zachodzą zmiany, i rozumiem to. Gdybym był kibicem, powiedziałbym coś podobnego” — mówi nowy trener, Sergio Francisco . Ta obawa dotyczy nawet graczy, którzy w ostatnich latach byli symbolem drużyny, takich jak Take Kubo, który ze swoją zwykłą szczerością zniecierpliwił się podczas niedawnej trasy drużyny po jego ojczyźnie, Japonii, z powodu braku — w tamtym czasie — transferów. „Mamy nowego trenera, rzeczy do poprawienia, sprawy idą naprzód i zobaczymy, czy ktoś inny też będzie w drodze. Potrzebujemy ludzi z doświadczeniem, którzy mogą wnieść inne nastawienie” — stwierdził. Wymagając od siebie i innych, Kubo wspominał: „Piłkarze Sanse są bardzo chętni, są bardziej niż gotowi, aby rywalizować z nami, ale potrzebujemy ludzi takich jak David Silva, którzy poprowadzą nas do zwycięstwa”.
Jednak zarówno Sergio Francisco, jak i prezes Jokin Aperribay apelują o spokój. „Nie zgadzam się z nim co do jakości drużyny; mamy o wiele więcej, niż on mówi” – mówi ten pierwszy, a menedżer wyjaśnia: „Pracujemy nad nową książką i kiedy ją zamkniemy, będziemy musieli zastanowić się nad tym, jak Real Sociedad radził sobie przez te pięć czy siedem lat”.
Pomimo niecierpliwości Kubo, transfery w końcu dotarły: chorwacki środkowy obrońca Caleta-Car, który przybył z Olympique Lyon, i portugalski napastnik Gonçalo Guedes , przeniesiony z Wolverhampton, gdzie, jak sam przyznał, nie zaaklimatyzował się dobrze i który chce odrodzić się z popiołów, by być przynajmniej tym samym, który triumfował w Valencii. Jednak w zawrotnym świecie, jakim jest piłka nożna, dotychczasowe wysiłki nowego dyrektora sportowego, Erika Bretosa, wydają się niewystarczające, zwłaszcza po odejściu czołowego pomocnika Realu Sociedad, Martína Zubimendiego, który trafił do Arsenalu za 70 milionów euro.
Dlatego podczas meczów w Japonii Sergio Francisco, który zastąpił Imanola na ławce rezerwowych Realu Sociedad, mówił o braku „środkowego pomocnika, który wnosi energię”, co stało się priorytetem trenera. W składzie znalazł się jednak Jon Gorrotxategi, wypożyczony w zeszłym sezonie do Mirandés, gdzie spisywał się znakomicie, a nawet Urko González de Zárate, który zdobywał doświadczenie w Espanyolu. „Gorrotxa grał ze mną wiele razy i nie mamy przed sobą tajemnic” – komentuje trener Realu Sociedad. „Widzę go z tą osobowością, która jest ważna i potrafi grać dla naszej drużyny” – dodaje Jokin Aperribay , prezes: „Real Sociedad ma już bardzo dobry zespół”, więc „jeśli uda nam się zakwalifikować do europejskich pucharów, to nie dlatego, że ściągniemy wzmocnienia, ale dlatego, że mamy fundament, bazę i bardzo dobre możliwości, jeśli chodzi o tych, których już mamy”.
EL PAÍS