Kai Trump jest w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu wzbogaceniem dla rodziny

Kai Trump, 18-letnia wnuczka prezydenta Trumpa, wprowadza na rynek własną markę modową – zdjęcia do niej zrobiono w Białym Domu. Jak wiele tak zwanych „dzieci Nepo”, zbiera swoje drugie żniwo.
Silke Wichert
Donald Trump powinien być dziś dumny. Zamknięcie rządu jest irytujące. Ale zanim to nastąpiło, przedstawił swój plan pokojowy dla Strefy Gazy i prywatnie też ma powody do świętowania. Kai Trump, jego 18-letnia wnuczka, jest nie tylko całkiem niezłą golfistką, ale także młodą przedsiębiorczynią. Pod koniec zeszłego tygodnia wypuściła własną linię odzieżową, wywołując spore poruszenie. Eksperci branżowi już dostrzegają potencjał wielomilionowego biznesu.
NZZ.ch wymaga JavaScript do obsługi ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Dla tych, którzy gubią się w rodzinnych więzach Trumpa: Kai Trump jest córką Donalda Trumpa Jr. i jego byłej żony Vanessy Haydon, która obecnie jest w związku z Tigerem Woodsem. Kai, najstarsza z dziesięciorga wnucząt, po raz pierwszy pojawiła się na Narodowej Konwencji Republikanów w zeszłym roku, gdzie spontanicznie zaintonowała hymn pochwalny na cześć swojego dziadka.
„Dla mnie to po prostu normalny dziadek” – zachwycała się wtedy. „Daje nam cukierki i napoje, kiedy rodzice nie patrzą”. Zawsze też chce wiedzieć, jak idzie mu w szkole. „Dziadku, jesteś dla mnie prawdziwą inspiracją i kocham cię” – powiedziała. Nikt wtedy nie mógł przypuszczać, jak poważnie traktuje „inspirację”.
Zdjęcia reklamowe w Białym DomuNastolatek nie tylko wziął za wzór przedsiębiorczego ducha Trumpa, ale Kai Trump szybko zrozumiał, że przywileje można wykorzystać. Według „New Yorkera”, klan prezydenta zarobił 3,4 miliarda dolarów od czasu objęcia przez niego urzędu dzięki umowom, do których kontakty w najwyższych kręgach politycznych okazały się co najmniej przydatne.
Gdzie więc ci pracowici młodzieńcy zrobili sobie pierwsze zdjęcia w nowych bluzach? Na terenie Białego Domu. Trudno znaleźć lepsze miejsce. A skoro już tam byli, dumny dziadek przedstawił ich prasie. „A tak przy okazji, to Kai” – powiedział prezydent, kierując obiektywy na wnuczkę i jej inicjały „KT” na bluzie. Bezczelny przykład lokowania produktu w czasie największej oglądalności. Następnie oboje polecieli Air Force One na Puchar Rydera w Nowym Jorku, który Kai również udokumentował, nawiązując do ich „gadżetów” w każdym podpisie.
Termin „merch”, zdrobnienie od „merchandising”, jest zaskakująco uczciwy jak na standardy Trumpa. „Linia mody” Kai Trump, o której dziewczyna podobno zawsze marzyła, to jak dotąd nic więcej. Jest bluza w trzech kolorach z logo z przodu, napisem „Kai” z tyłu i jej podpisem nadrukowanym na rękawie. Cena: wysokie 130 dolarów za przeciętny produkt dla fana bez większego designu. Takie rzeczy zazwyczaj sprzedają tylko bardzo znane marki lub marki osobiste, takie jak Cristiano Ronaldo i Paris Hilton. Albo ich potomkowie, którym sława dostarczana jest pod same drzwi.
Od Brooklyna Beckhama do Hailey Bieber„Nepo babies” to imiona nadawane potomkom celebrytów, którzy dzięki nie tylko dobrym genom, ale także imionom, zbudowali kariery dzięki finansowaniu startupów i zaangażowaniu. Brooklyn Beckham sprzedaje sosy, Hailey Bieber założyła linię kosmetyków, a syn Willa Smitha, Jaden, został właśnie zatrudniony jako dyrektor kreatywny w domu mody Christian Louboutin.
Kultura celebrytów, która rozkwitała w niewyobrażalny sposób w latach 2000., zbiera teraz drugie żniwo. Nie ma chyba młodego aktora ani „nowego” modelu, który nie miałby sławnych rodziców. Oznacza to, że kanał społecznościowy jest już licznie zaludniony przez obserwujących, co stanowi obecnie istotny kapitał początkowy. W gruncie rzeczy doświadczamy obecnie swoistego współczesnego feudalizmu. Albo, jak prawdopodobnie nazwałby to Donald Trump, nawiązując do swojej książki „Sztuka transakcji”: „Sztuka nepo-umowy”.
A co z kolekcją golfową?Kai Trump ma 2,2 miliona obserwujących na swoim koncie na Instagramie i ta liczba stale rośnie. Nic dziwnego, że to prowadzi do pomysłów biznesowych. Ten rodzaj nepotyzmu czasami działa całkiem dobrze. Podobno można sprzedać ludziom wszystko, o ile stoi za tym znany nadawca.
Kent Le z University of East London, konsultant firm modowych i luksusowych, uważa, że marka KT może wygenerować od 5 do 10 milionów dolarów sprzedaży w pierwszym roku, a być może nawet do 50 milionów dolarów w ciągu kilku lat, jak powiedział magazynowi Newsweek. Prawdopodobna jest również kolekcja golfowa, z modelkami w kolorze zielonym Białego Domu, i oczywiście nie zabraknie czapek baseballowych, takich jak te od dziadka.
nzz.ch