Historia NRD | Ilko-Sascha Kowalczuk i Bodo Ramelow: Żadnych flag
Wolność to podróż do obcego kraju. Każdy poranek: ryzyko. Ci, którzy przyjmują wolność, potwierdzają nieuchwytną naturę życia. Niełatwa sprawa. Przede wszystkim ci, którzy bez lęku wystawiają się na palący nerw swojego sumienia, są wolni. W ciasno splecionym świecie zwycięzców i przegranych, w którym każdy akceptuje i znosi każdego dnia więcej, niż mu to służy. Ilko-Sascha Kowalczuk i Bodo Ramelow omawiają to w swojej książce „The New Wall: A Conversation about the East”.
Są dla siebie bliźnimi: wschodnioniemiecki pisarz, który uciekł z rodziny sprzyjającej państwu i od wczesnych marzeń o socjalizmie do fundamentalnego „Nie!” dla reżimu SED, i zachodnioniemiecki sklepikarz „ze specjalizacją w dziczyźnie i drobiu – czyli przyrządzam wszystko, co biega po lesie”. Historyk i polityk. Pierwszy, który pisze swoją historię, drugi, który przeszedł do historii jako pierwszy lewicowy premier w Turyngii. Rozczochrany, zadeklarowany antykomunista i rozwiedziony, wierzący w Boga lewicowiec. „Roztrzepany intelektualista” (jak ironicznie określa siebie Kowalczuk) i zatwardziały w związkach pragmatyk.
Słowa poety z trudem wpisują się w dyskusję o tym, czy NRD była państwem niesprawiedliwym, czy nie, czy Treuhand (Treuhand) działał „kolonialnie” (Ramelow), czy wręcz z pożytkiem; ale słynne spojrzenie Hölderlina na świat („Mury stoją/Niemy i zimny…”) zasługuje tu na wzmiankę – bo jedno, co wielki niemiecki poeta kiedyś wyczuł, na szczęście nie występuje w tej debacie: nie ma flag łopoczących na wietrze słów i pyskówek. Chociaż Ramelow – jakże pocieszające, gdy coś takiego pochodzi z lewicy – nie ma nic przeciwko czerni, czerwieni i złocie: „…widziałem to na Mistrzostwach Świata w Berlinie w 2006 roku. Wszyscy biegali z niemiecką flagą. Tylko lewicowcy mówili, że trzeba to powstrzymać. Wszyscy jesteście szaleni, powiedziałem”. Kowalczuk, nawiasem mówiąc, jeden z nielicznych berlińczyków, którzy są jednocześnie kibicami Unionu Berlin i Herthy Berlin, odpowiada: „Nie, duma narodowa zawsze jest nacechowana ideą wykluczenia”.
Park rozrywki to gęste zarośla – neoliberalizm, AfD (Kowalczuk: „Każdy, kto głosuje na partie faszystowskie, sam jest faszystą”), akta Stasi (Ramelow: „to absolutne świństwo”), antyamerykanizm, idealizacja Gorbaczowa, wojny w Jugosławii… Fakty są równie przekonujące, co przytłaczające. Wszystko, co istotne w dziewięciu rozdziałach, tworzy dość skalisty teren. W związku z tym obowiązuje stara zasada górskiego wędrowca: skacz w piarg albo go unikaj!
Kowalczuk sprzeciwia się złowieszczemu „my”, gdy politycy, zwłaszcza lewicowi, mówią o Wschodzie i jego „roli ofiary” w procesie zjednoczenia. „…miliony ludzi pragnęły dokładnie takiego obrotu spraw. W pewnym sensie stali się oni sprawcami zachodniej arogancji”. Ramelow: „Znów się zgadzamy”. Kowalczuk: „Właściwie, jak dotąd zgadzaliśmy się o wiele za często…”
Nie wszystko mnie interesowało. Atmosfera rozmowy była. Czy chodziło o poświęcenie młodzieży, o niedawne niemieckie filmy, o przymusowe adopcje, czy o wojnę (Kowalczuk i Ramelow we wstępie: „Wojna Putina z Ukrainą nie jest wojną zastępczą, lecz wojną o wolność kontra zniewolenie, demokrację kontra dyktaturę”) – tym, co napędzało mnie podczas lektury, było fundamentalne pytanie, które pozostaje, po wszystkich odpowiedziach: jak ludzkość może pozostać istotna, nie stając się ofiarą rozumu, który tak łatwo ulega swojej instrumentalnej mocy?
Obaj dostrzegają, jak nerwowe stało się nasze społeczeństwo, a jednocześnie jak bardzo cierpimy z powodu wewnętrznego zmęczenia. Patrząc na zglobalizowany, coraz bardziej autorytarny świat, często mówi się o „lęku przed stratą”. Jednak rozmówcy odrzucają wszelką obojętność. Ramelow opowiada się za „bardziej bezpośrednią demokracją, bardziej bezpośrednią kontrolą”. Odnosi się to również do społecznej wartości polityki: „Oceniam humanitarny charakter społeczeństwa po tym, jak traktuje ono najsłabszych, outsiderów” (Kowalczuk).
Jeśli żyłeś w NRD z pulsującym „tak”, nie radzisz sobie najlepiej z namiętnie surowym osądem Kowalczuka. Mówisz przekonanie, on mówi konformizm i samooszukiwanie. Mówisz bezpieczeństwo, on mówi wszechogarniająca konkretność. Ale: to, co może boleć, jest również zyskiem. Zysk tkwi w znoszeniu tych nieustępliwych, nieskrywanych myśli. Jako aktywny uczestnik eksperymentu NRD, całkiem możliwe, że czujesz się zraniony wypowiedziami Kowalczuka. Ostatecznie, oczywiście, czujesz się również doceniony.
Antykomunizm Kowalczuka jest zrozumiały, ponieważ nie odnosi się do nienawiści do pierwotnej idei człowieczeństwa, lecz do szkód wyrządzonych przez polityczny walec – którego wyrazem była dla niego NRD. Lewicowość Ramelowa z kolei pozbawiona jest jakichkolwiek awangardowych pretensji do zjednoczenia, do utopii i niewinności. Tym samym brzydzi się on lewicową bojowością, która nawet burżuazyjną ideę centrum uważa za nikczemną.
Po raz kolejny: stuprocentowy postępowiec, podobnie jak jego konserwatywny wróg, jest jedynie zjawą. Ludzka mentalna mapa polityczna nie jest jednokolorowa, czy to czerwona, czy inna, lecz raczej skrawkowa jak patchworkowa kołdra – każdy ma w sobie ekscentryczne plamy, puste przestrzenie ignorancji, odcienie szarości obojętności. Przede wszystkim: zielone punkty wielkości, umiejętność brania pod uwagę przeciwnika, gdy rozważa się własny punkt widzenia.
Zatem raz po raz zauważalne są różnice i odstępstwa od prymitywnej mentalności obozowej. Kowalczuk: „Sukces wyborczy Partii Lewicy jest zasłużony dzięki jej zaangażowaniu w politykę społeczną, ale nadal mam poważne obawy co do polityki zagranicznej, którą reprezentuje Partia Lewicy”. Ramelow: „Wiarygodność Bundeswehry jako części naszego społeczeństwa jest czymś, co jako premier-prezydent wysoko cenię”.
Kowalczuk dostrzega na Wschodzie mnóstwo nienawiści, a zdeterminowane społeczeństwo obywatelskie rozwija się powoli. Ramelow: „Strukturalny rasizm ukształtował NRD. Ale ci u władzy, w tym członkowie mojej partii, nigdy nie chcieli, żeby o tym otwarcie dyskutowano”. Ramelow następnie mówi o wykluczeniu, o sporach pracowniczych w Turyngii. Strajk! Odwaga! Jak łatwo to wszystko przekłada się na apele i artykuły redakcyjne. „Ale jako lider strajku, nigdy nie możesz stracić szacunku dla każdego strajkującego, który musi przezwyciężyć swój strach”.
Kowalczuk porusza głębokie podziały społeczne i polityczne. Ramelow, Dolnosaksończyk, znajduje trafny obraz swojego przybycia do Turyngii: „Wtedy kopałem sobie drogę pod rowami łopatą”. Rozmowa przebiega mniej więcej tak. Przypomina to nieco słowa Reinera Kunzego: „Dwóch wiosłuje/ w łodzi,/ jeden/ zna się na gwiazdach,/ drugi zna się na burzach,/ jeden będzie/ prowadził przez gwiazdy,/ drugi/ będzie/ prowadził przez burze,/ a na końcu, na samym końcu,/ morze w pamięci/ będzie błękitne”.
Zatem w politycznej interakcji zawsze muszą zbiegać się dwie prawdy: niektórzy twierdzą, że ideały się nie skończyły, inni zaś, że codzienne rozczarowanie ideałami trwa. Niech wzrok tych, którzy patrzą z ciekawością, krzyżuje się ze wzrokiem tych, którzy niestety już zbyt wiele widzieli. Prawdziwa demokracja prawdopodobnie zaczyna się tam, gdzie skrajnie wzburzona osoba stawia radykalne pytania, a odpowiedzi pozostawia osobie skrajnie spokojnej.
Zawsze zauważalne: różnice, odstępstwa od surowego ducha obozowego.
-
Przyszłość Niemiec, Europy? Rozmowa sugeruje chęć marzeń, popartą sceptycyzmem. Wszystko, czego pragniemy w tym świecie, będzie obciążone pytaniem, jak, z dala od zbiorowych prób przymusu, możemy skutecznie przekazywać indywidualną mądrość i wgląd instytucjom społecznym i politycznym. Nawet partie lewicowe, zindoktrynowane nadmiarem programów, prawdopodobnie będą musiały popracować nad takimi umiejętnościami w dłuższej perspektywie.
Ramelow: „Nic nie jest tak piękne, jak proces uczenia się, w którym błąd staje się siłą, eksperymentowanie normalnością, a solidarność naczelną zasadą”. Kowalczuk, który z wyraźnym pragnieniem interpretacji nazywa jesień 1989 roku „rewolucją wolności”: „To, co mnie fascynuje w procesach historycznych, to fakt, że nigdy nie przebiegają one tak liniowo, jak się je przedstawia. Historia nigdy nie rozwija się tak, jak sobie tego życzymy”. Piękna pochwała jedynego sumienia: nieoczekiwanego. Na otwartym terenie fabryki. Obaj autorzy w przedmowie: „Niemcy to jedno: wiele rzeczy!” Można się bać, można mieć nadzieję.
Ilko-Sascha Kowalczuk/Bodo Ramelow: Nowy Mur. Rozmowa o Wschodzie. C. H. Beck, 239 stron, twarda oprawa, 24 euro.
nd-aktuell