„Teatr jest piękniejszy niż wojna” – nekrolog Clausa Peymanna

Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Germany

Down Icon

„Teatr jest piękniejszy niż wojna” – nekrolog Clausa Peymanna

„Teatr jest piękniejszy niż wojna” – nekrolog Clausa Peymanna
Claus Peymann postrzegał siebie jako samotną postać w niejasnym i, jak na jego gust, przepełnionym środowisku teatralnym.

Pod koniec swojego długiego życia Claus Peymann z przyjemnością odgrywał rolę błazna w teatrze dworskim. Ubrany w czarny habit, który nadawał mu wygląd arcykapłana, radośnie i bez skrępowania atakował Boga i świat. Oczywiście zawsze to robił. Ale nagle jego tyrada i gniew, który okazywał, wydały się nieco smutne.

NZZ.ch wymaga JavaScript do obsługi ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.

Proszę zmienić ustawienia.

W okresie swojej świetności w Wiedniu czy Berlinie Claus Peymann rzadko marnował okazję do narzekania i zachwytów i rzadko popełniał błędy. Jego intensywnej pracy reżyserskiej zawsze towarzyszył komentarz na temat niespokojnych czasów w ogóle, a w szczególności kryzysów w branży teatralnej.

Przesada i żargon rynsztokowy

W legendarnym wywiadzie z 1988 roku udzielonym André Müllerowi dla gazety „Zeit”, krótko po objęciu stanowiska dyrektora Burgtheater, powiedział: „Gdybyście tylko wiedzieli, jakie gówno tu przeżywam! Christo musiałby zatuszować ten teatr i go zburzyć. Może jutro wszystko wyrzucę. Kanclerz Austrii Vranitzky właśnie złożył rezygnację”.

Oczywiście, nie zrezygnował, a kanclerz prawdopodobnie nigdy nie otrzymał żadnej korespondencji od Peymanna, ale jego rozwlekła, nieskończenie przesadzona paplanina, przeplatana rynsztokowym żargonem, była częścią kunsztu jego wyrafinowanego umysłu, któremu czasami brakowało finezji.

Peymann postrzegał siebie jako samotną postać w zagmatwanym i, jak na jego gust, przeludnionym krajobrazie teatralnym. Gdyby to zależało od niego, wystarczyłby on, wraz z dwoma lub trzema poetami i niewielką grupą aktorów. Wśród autorów był Thomas Bernhard, którego tytuły sztuk „Theatermacher” („Twórca Teatru”) i „Weltverbesserer” („Dobroczyńca”) idealnie pasowały do Peymanna.

Claus Peymann w 2004 roku w Wiedeńskim Teatrze Akademickim podczas prób do sztuki Bernharda z udziałem aktorów Ilse Ritter, Kirsten Dene i Gerta Vossa.

Brandstaetter Images / Getty

Ważny był dla niego również Peter Handke, który utorował mu drogę do teatru swoimi światowymi premierami („Obrażanie publiczności”, „Kaspar”). Ostatecznie jego szacunek objął Kleista, Szekspira, Goethego – czy Eugène’a Ionosco, którego dzieł nikt inny nie chciał wystawiać. A bez wielkich aktorów, takich jak Kirsten Dene, Ilse Ritter, Gert Voss czy Bernhard Minetti, jak sam dumny egomaniak musiał przyznać, nigdy nie osiągnąłby tego, kim był.

Chęć kłótni

Urodzony 7 czerwca 1937 roku w Bremie, syn nauczyciela, Claus Peymann studiował germanistykę i teatrologię, a swoją karierę teatralną rozpoczął w Teatrze Uniwersyteckim w Hamburgu. Następnie przeniósł się do Heidelbergu, gdzie wzbudził sensację w Theater am Turm we Frankfurcie pierwszymi sztukami Handkego, a w 1970 roku trafił do berlińskiej Schaubühne, gdzie popadł w konflikt z Peterem Steinem, który wprowadził demokratyczne prawo współdecydowania w teatrze.

Już te pierwsze przystanki najwyraźniej rozbudziły w nim pragnienie kontrowersji. W każdym razie Peymann od samego początku naraził się na niepopularność w kolejnym mieście. W Stuttgarcie – „To właściwie moje prawdziwe miejsce urodzenia” – nie skupił się wyłącznie na pracy w teatrze, ale od razu zaangażował się w życie polityczne, wchodząc w konflikt z premierem i zbierając datki na protezy zębowe dla uwięzionej terrorystki Gudrun Ensslin. Nie został jednak długo.

W Bochum zastąpił Petera Zadka w 1979 roku. Gdyby jednak wystawił tu, w Zagłębiu Ruhry, choć jedną inscenizację „Hermannschlacht” Kleista, należałoby rzec, że była to prawdopodobnie jego największa epoka. Nikt przed nim nie wystawił tego antycznego tekstu w tak radykalny sposób; branżowe czasopismo „Theater heute” nazwało go „prawdziwą premierą”. Dla niego ten Kleist, którego naziści, podobnie jak NRD, próbowali zawłaszczyć dla siebie, był „czymś w rodzaju modelu walki wyzwoleńczej ze wszystkimi jej sprzecznościami”. Oszałamiająca wizualnie uczta sceniczna, której Peymann nadał lakoniczne motto: „Teatr jest piękniejszy niż wojna”.

Nie znaczy to jednak, że on sam stał się w jakiś sposób spokojny. Wręcz przeciwnie; wielka bitwa miała dopiero nadejść. Bo burżuazyjno-konserwatywne kręgi w Wiedniu myślały o końcu świata, gdy potwierdzono, że „Piefke” Peymann zostanie dyrektorem Burgtheater. Dziś mieszkańcy Dunaju z nutą nostalgii wspominają lata 1986–1999, kiedy Burgtheater był narażony na skandal i oburzenie, ponieważ ktoś taki jak Claus Peymann chciał wygnać tę stateczną błogość.

Pożegnanie Berliner Ensemble w 2017 roku.

Niektórzy uważali, że Niemiec niszczy tę świętą instytucję kultury, i to nie tylko wtedy, gdy wystawił „Plac Bohaterów” Bernharda, co wywołało pewne poruszenie wśród Austriaków. To, że przywrócił Wiedeńowi status prawdziwego i kontrowersyjnego miasta teatralnego, pozostaje bezdyskusyjne.

A bez duetu Bernhard-Peymann na Ringu byłoby nudno. Ludzie potajemnie lubili więc sprośne żarty, a nawet uważali reżysera, który poszedł do Ringu kupić spodnie i zjeść kolację z poetą, za całkiem ludzkiego – „Claus Peymann kupuje sobie spodnie i idzie ze mną na kolację” to tytuł jednego z krótkich utworów Bernharda z tego burzliwego okresu.

W Berlinie jednak, gdzie zamierzał ugruntować swoją pozycję jako główny aktor, przejmując zespół Brechta na Schiffbauerdamm, Peymann rzadko dostarczał artystycznych atrakcji. Dziś miasto, przynajmniej ostrożnie, uznaje go za animatora, wskrzesiciela przedwojennej tradycji teatralnej. Fakt, że nie był tak uwielbiany nad Szprewą, jak uważał za słuszne i potrzebne, ostatecznie spotkał się z pogardą i drwinami ze strony jego następcy, Olivera Reese'a.

Stare anegdoty

Od tamtej pory włóczył się, wystawiając sztuki w wiedeńskiej dzielnicy Josefstadt, a nawet odwiedzając prowincjonalne miasta, takie jak Ingolstadt, i często zaznaczał swoją obecność w humorystyczny, zrzędliwy sposób. Rozkoszował się też starymi anegdotami, które wydobył z przyjaźni z Thomasem Bernhardem, przyjaźni zawieszonej gdzieś pomiędzy miłością a nienawiścią, którego pogardę dla świata dzielił we wszystkich swoich autodramatyzacjach.

Kiedyś, wiele lat temu, Claus Peymann siedział wieczorem w Café Havelka w Wiedniu i zamówił Buchteln, słodkie ciastko z ciasta drożdżowego, z którego słynie ta restauracja. Po pierwszym kęsie artysta ze złością zapewnił kelnera, który przyniósł Buchteln, że ciastko było o wiele lepsze i większe w tamtych czasach, „kiedy jeszcze byłem dyrektorem Burgtheater”. Kelner obok słuchał – i po prostu wzruszył ramionami. Najwyraźniej okres świetności Buchteln i teatru dobiegł końca.

Wielki twórca teatralny Claus Peymann zmarł w wieku 88 lat po długiej chorobie.

Intensywna praca reżyserska Peymanna musiała zawsze iść w parze z komentarzami na temat nierówności czasów w ogóle, a w szczególności na temat kryzysów w branży teatralnej.
nzz.ch

nzz.ch

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow