Chiny są światowym liderem w transformacji na czystą energię. Oto jak to wygląda
Przemawiając w formie wideo na Szczycie Klimatycznym ONZ w Nowym Jorku w zeszłym tygodniu, prezydent Chin Xi Jinping przedstawił ambicje klimatyczne swojego kraju. Choć deklarowane cele mogły nie być tak ambitne, jak chcieliby niektórzy ekolodzy, Xi przynajmniej potwierdził zaangażowanie Chin w ochronę środowiska.
„Mimo że niektóre kraje sprzeciwiają się temu trendowi, społeczność międzynarodowa powinna pozostać na właściwej drodze, zachować niezachwiane zaufanie, konsekwentne działania i niesłabnące wysiłki” – powiedział. Wszelkie odniesienia do Donalda Trumpa i Stanów Zjednoczonych były z pewnością zamierzone (choć nie wprost).
Proces transformacji energetycznej jest długi, ale musi się gdzieś zacząć. Dzięki temu podejściu Chiny poczyniły już spore postępy.
Pekin stoi (głównie) samotnieDziś nie ma wyścigu o miano lidera klimatycznego. Świat jest bardzo odległy od konferencji COP26 w listopadzie 2021 roku, kiedy to walka z zagrożeniem zmian klimatycznych wydawała się globalnym priorytetem. Kilka miesięcy później Rosja najechała Ukrainę ; wynikający z tego kryzys energetyczny i inflacja sprawiły, że klimat zniknął z wielu politycznych agend.
Podczas gdy Joe Biden i Stany Zjednoczone zareagowali na rosnące ceny ustawą o redukcji inflacji , która priorytetowo traktowała inwestycje w energię odnawialną, Donald Trump po raz drugi wycofał Stany Zjednoczone z Porozumienia Paryskiego – międzynarodowego porozumienia mającego na celu ograniczenie globalnego ocieplenia. Unia Europejska również się zająknęła: zbyt podzielona wewnętrznie, nie wyszła poza nijaką deklarację intencji na Szczycie Klimatycznym ONZ. Indie, kraj liczący prawie 1,5 miliarda ludzi, nie zrobiły większego wrażenia. A emisje innych krajów są po prostu zbyt niskie, by mieć znaczenie.
Biorąc pod uwagę powyższe, łatwo zrozumieć, jak w tym scenariuszu Chiny stały się światowym liderem w transformacji energetycznej na rzecz czystej energii. Przemówienie Xi nie wdawało się w szczegóły, ale wspomniało o wszystkich głównych punktach chińskiej strategii.
Obniżenie emisji o 7–10 procent do 2035 r.W Nowym Jorku Xi Jinping docenił wagę transformacji i po raz pierwszy zgodził się na redukcję emisji gazów cieplarnianych, zamiast po prostu obiecać ich spowolnienie. Deklarowanym celem Chin jest redukcja emisji o 7–10% do 2035 roku.
Jak ocenia Pan te deklaracje? Choć zobowiązanie jest niejasne, wciąż ma znaczenie; wcześniej reżim obiecał jedynie osiągnięcie szczytowych emisji do 2030 roku, wiążąc cięcia ze wzrostem gospodarczym. W przemówieniu Xi widać, jak Chiny przechodzą od roli kraju rozwijającego się do roli bardziej zbliżonej do roli krajów uprzemysłowionych, których emisje spadają od dziesięcioleci.
Powolne tempo?Należy zauważyć, że redukcja emisji w tempie obiecanym przez Pekin oznacza spadek o około 1 procent rocznie. Według analizy Williama Lamba z Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu, jest to wolniejsze tempo niż w większości krajów uprzemysłowionych. Na przykład Włochy zmniejszały emisje średnio o 3,2 procent co 12 miesięcy od ich szczytu w 2006 roku; Wielka Brytania średnio o 2,8 procent od 2004 roku; Francja o 2,3 procent.
„Chiny często obiecywały niewiele, a osiągały wiele” – zauważa Andreas Sieber, zastępca dyrektora ds. polityki i kampanii w globalnej organizacji non-profit zajmującej się klimatem 350.org, sugerując, że Chiny mogą przesadzić. Brak demokracji w tym kraju oznacza również, że jego polityka nie jest narażona na ryzyko zmiany w każdym cyklu wyborczym.
O odnawialnych źródłach energiiPrzemówienie Xi Jinpinga zawierało zobowiązanie do osiągnięcia 3600 gigawatów (GW) zainstalowanej mocy wiatrowej i słonecznej do 2035 roku, sześciokrotnie więcej niż w 2020 roku. Kraj ten jest już liderem pod względem zainstalowanej energii odnawialnej, a także gigantem technologicznym, z uniwersytetami, które z impetem prowadzą badania w zakresie technologii środowiskowych i klimatycznych, przyciągając zagranicznych naukowców z wielu dziedzin. Xi Jinping zapowiedział również, że miks energetyczny będzie zawierał ponad 30% energii odnawialnej.
O pojazdach elektrycznychMobilność od dawna stanowi problem dla Chin, które przeszły od wszechobecnych do lat 90. rowerów do masowej motoryzacji. Zdjęcia z Igrzysk Olimpijskich w Pekinie w 2008 roku są niezapomniane: miasto spowijała warstwa smogu. W ostatnich latach rząd zdecydowanie wspierał mobilność elektryczną: na Szczycie Klimatycznym ogłosił plany wprowadzenia pojazdów elektrycznych do powszechnego użytku, czyli powszechnego w sprzedaży. Pomaga w tym łatwy dostęp do minerałów ziem rzadkich, niezbędnych do produkcji akumulatorów. Co więcej, w kraju działają gigantyczne firmy motoryzacyjne, takie jak BYD i Catl, które dostarczają akumulatory około 50 globalnym markom, w tym Tesli i Volkswagena.
Na rynku węglaXi zadeklarował zamiar rozszerzenia krajowego rynku handlu emisjami dwutlenku węgla na sektory o większej intensywności emisji niż obecnie.
O lasachChiny podjęły dodatkowe zobowiązania dotyczące lasów, które, jak twierdzą, osiągną obszar 34 miliardów metrów sześciennych.
Chiny zmieniły rynek zielonych technologii.Dla sceptyków oczekujących szerszych działań i prawdziwego globalnego przywództwa ze strony Chin, cóż, nie jest to obecnie szczególnie pożądany tytuł – zwłaszcza jeśli Stany Zjednoczone nadal będą zmieniać kurs w kwestii nauki o klimacie. Jak zauważa Bernice Lee, starsza doradczyni z think tanku Chatham House, Chiny zainwestowały 625 miliardów dolarów w transformację energetyczną tylko w ubiegłym roku; to prawie jedna trzecia globalnej sumy.
Co więcej: badania i masowe wdrażanie technologii odnawialnych doprowadziły do drastycznego spadku cen, a ogromny rynek krajowy Chin jest w tym względzie potężnym motorem napędowym. „Rozwój chińskich odnawialnych źródeł energii zmienia globalną gospodarkę i zastępuje węgiel na rynku krajowym” – mówi Lee.
Nadzieją jest, że inne kraje, uspokojone tym zobowiązaniem, pójdą w ślady Chin, a nie Ameryki.
Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie WIRED Italia i został przetłumaczony z języka włoskiego.
wired