Tom Cruise miał złamane palce i niedotlenienie. Reżyser zdradził, co działo się na planie "Mission: Impossible"

Christopher McQuarrie opowiedział o karkołomnym wyczynie kaskaderskim Toma Cruise’a, który gwiazdor wykonał podczas pracy nad finałową częścią "Mission: Impossible". Gdy aktor nagrywał ujęcie na skrzydle dwupłatowca, przemieściły mu się stawy w palcach. Reżyser produkcji ujawnił, że po sfilmowaniu sceny jego dłonie były "całkowicie spuchnięte".
Tom Cruise słynie z samodzielnego wykonywania w filmach nawet najbardziej niebezpiecznych akrobacji. W jednym z poprzednich wywiadów 63-letni aktor ujawnił, że gdy kręcił podwodne sceny na planie finałowej odsłony cyklu "Mission: Impossible", przebywał w wypełnionym wodą zbiorniku przez aż 10 minut, nosząc specjalnie zaprojektowany kombinezon i maskę. W tym czasie członkowie ekipy monitorowali parametry zdrowotne Cruise'a, czuwając nad tym, by nie doszło u niego do niedotlenienia.
To wszelako niejedyny popis kaskaderski, który wymagał od gwiazdora ryzykowania własnym zdrowiem - a nawet życiem. Podczas pracy na planie produkcji "Mission: Impossible - The Final Reckoning" trzykrotny zdobywca Złotego Globu musiał balansować na skrzydle dwupłatowca. W materiale dołączonym do cyfrowej wersji filmu, która właśnie się ukazała, Cruise wraz z reżyserem obrazu Christopherem McQuarrie'em omówili realizację owego karkołomnego wyczynu.
We wspomnianym ujęciu gwiazdor wspina się po skrzydle samolotu, a gdy pilot wykonuje manewr polegający na obróceniu maszyny o 180 stopni, Cruise w ostatniej chwili chwyta się pasa bezpieczeństwa, zwisając w dół.
- O tak, to było brutalne - podkreślił aktor. - Siła była tak wielka, że przemieściły ci się stawy w palcach. Kiedy skończyliśmy nagrywać scenę, twoje dłonie były całkowicie spuchnięte. Bolało od samego patrzenia - dodał McQuarrie.
O zgoła przerażających kulisach powstawania tej sceny reżyser produkcji opowiedział w maju podczas spotkania z dziennikarzami na festiwalu w Cannes, gdzie odbyła się uroczysta premiera ostatniej części "Mission: Impossible".
- Nie było radia, więc musiałem lecieć helikopterem, aby nim pokierować i dawać znaki ręką, gdy chodził po skrzydle. Kiedy opuszczasz kokpit, wiatr wieje od śmigła z prędkością ponad 140 mil na godzinę. Oddychasz, ale tak naprawdę nie otrzymujesz tlenu. Tom miał tam spędzić 12 minut. (…) Chwilami był tak wyczerpany fizycznie, że nie mógł się podnieść ze skrzydła, a my nie wiedzieliśmy, czy jest przytomny, czy nie - tłumaczył filmowiec.
McQuarrie zdradził, że w krytycznym momencie Cruise ryzykował życiem.
- Gdy dotarliśmy do 12 minuty, zostało nam paliwa na 3 minuty lotu. Tom miał dosłownie 3 minuty na to, by się podnieść i wejść do kokpitu, bo samolot nie może wylądować z nim na skrzydle. Wsunął więc głowę do kokpitu, żeby złapać trochę tlenu i mieć energię na to, by zejść ze skrzydła. Udało mu się, wyszedł z tego bez szwanku. Nikt poza nim by tego nie zrobił - podkreślił reżyser.
Na początku czerwca okazało się, że dzięki nakręceniu innego, nie mniej ryzykownego ujęcia, Cruise trafił do Księgi Rekordów Guinnesa. Odtwórca roli nieustraszonego agenta Ethana Hunta został doceniony za pracę nad jedną z finałowych sekwencji obrazu, którą nagrywano w przestworzach. W pewnym momencie jego bohater wyskakuje z samolotu, otwiera spadochron, który zaczyna płonąć i w ostatniej chwili ratuje swoje życie za sprawą zapasowego spadochronu.
Na potrzeby sfilmowania ujęcia 62-letni wówczas aktor powtórzył swój popis aż 16 razy, bijąc tym samym rekord Guinnessa w największej liczbie skoków spadochronowych wykonanych w płomieniach.
well.pl