Zalali ich wodą z resortu milionera? Prokuratura: to nie był wał
Mieszkańcy byli załamani. Woda lała się szerokim strumieniem, wdzierała się do piwnic, podtapiała posesje podtopione. W sieci zaczęły krążyć nagrania i podejrzenia. Według relacji ktoś miał celowo spuścić wodę z zalanego resortu, wprost na sąsiednie ulice. To tam trafiła fala. Na miejscu pojawiła się straż pożarna. Prokuratura wszczęła śledztwo. Podejrzenie dotyczyło sprowadzenia zagrożenia dla życia, zdrowia i mienia w wielkich rozmiarach – czynu opisanego w art. 163 kodeksu karnego. Ale po ośmiu miesiącach dochodzenia śledztwo umorzono. Nikomu nie postawiono zarzutów.
"To była grobla. I nieistotny wpływ"– Prokurator uznał, że nie doszło do popełnienia przestępstwa – informuje Ewa Węglarowicz-Makowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
Jak to uzgadniają swoją decyzję śledczy? Z ustaleń wynika, że ziemna konstrukcja pomiędzy ulicami Lubańską i Dworcową, którą przekopano koparką, nie była wałem przeciwpowodziowym, lecz zwykłą groblą. Według opinii biegłego hydrologa pogłębienie wykonane na jej powierzchni nie miało istotnego wpływu na zalanie dzielnicy.
Woda, która mogła przepłynąć przez powstały przekop, była kierowana dalej sztucznymi kanałami irygacyjnymi – pod torami i ulicą Sobieszowską – aż do rzeki Kamiennej.
Za główną przyczynę podtopień i zalań uznano ekstremalne warunki pogodowe, które panowały w połowie września. Wskazano m.in. gwałtowny spływ powierzchniowy oraz wzrost stanów wód w dorzeczu Bobru i potoku Młynówka. Jak wynika z danych hydrologicznych, poziom wody w Piechowicach przekroczył stan alarmowy o 160 cm, a w Jeleniej Górze – aż o 277 cm. To więcej niż podczas tzw. powodzi stulecia w 1997 r.
Resort miał sucho. Sąsiedzi – powódźZ perspektywy mieszkańców sytuacja wyglądała inaczej. Ośrodek – po krótkiej interwencji z użyciem koparki – zaczął się osuszać. Tymczasem ich domy były coraz bardziej zalewane. W ich ocenie to właśnie przekop przyczynił się do zniszczeń, dlatego złożyli zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Prokuratura przesłuchała pokrzywdzonych, pracowników resortu, strażaków i funkcjonariuszy interweniujących na miejscu. Zabezpieczono dokumentację geodezyjną, zdjęcia, nagrania oraz dane pogodowe. Analiza trwała kilka miesięcy. Na końcu wszystko sprowadziło się do tego jednego zdania z komunikatu: "Nie doszło do wyczerpania znamion czynu zabronionego".
– Decyzja o umorzeniu nie jest jeszcze prawomocna – stwierdza prokurator Ewa Węglarowicz-Makowska.
Resort należy do milionera z "Bociana"Holiday Park & Resort w Cieplicach należy do spółki powiązanej z Piotrem Śledziem – biznesmenem znanym z działalności w branży pożyczkowej. To on stoi za marką Bocian Finanse, której reklamy kuszą hasłem "gdy potrzeba siana, zadzwoń do Bociana". W czasie powodzi jego firma miała oferować poszkodowanym szybkie pożyczki, których rzeczywisty koszt – jak ujawniły media – potrafił niemal podwoić pierwotną kwotę.
Sam Śledź w przeszłości chętnie dzielił się w internecie obrazami luksusowego życia: prywatny odrzutowiec, rezydencja z francuskim ogrodem, kolekcja superaut. Po wybuchu afery związanej z powodzią i śledztwem prokuratury, zniknął z mediów społecznościowych.
Resort Holiday Park & Resort w Cieplicach. To tu miało dojść do przekopu. W kółku właściciel – Piotr Śledź.
/8
Piotr Śledź, właściciel resortu i twórca marki Bocian Finanse. Na tle swojej kolekcji alkoholi.
Kompleks wypoczynkowy w Cieplicach. To z jego parkingu miała spłynąć woda na okoliczne posesje.
Widok ogólny na teren resortu i sąsiednie ulice. Według śledczych nie było tu wału przeciwpowodziowego, tylko grobla.
Fragment resortu i miejsce domniemanego przekopu. Śledczy uznali, że nie miał wpływu na skalę zalania.
Piotr Śledź chwalił się luksusem w mediach społecznościowych. Tu w prywatnym samolocie.
We wrześniu 2024 r. okolicę dotknęła powódź.
Okolice dzielnicy Cieplice w Jeleniej Górze.
fakt