Konsument czy mieszkaniec? Pytanie, kto zapłaci za opakowania

- Jesteśmy coraz bliżej wprowadzenia rozszerzonej odpowiedzialności producentów, która przeniesie koszty zagospodarowania odpadów z samorządów i mieszkańców na firmy wprowadzające opakowania na rynek.
- To w sklepie dokonujemy wyboru, podejmujemy decyzję, czy wybierzemy produkt zapakowany w plastik, czy sięgniemy po tańszy produkt bez opakowania, przynosząc ze sobą własną torbę.
- - W tej perspektywie w Polsce nie myślimy, a samym recyklingiem problemu opakowań nie rozwiążemy, bo tych odpadów ciągle przybywa. Dlatego najpierw musimy ograniczyć ich wytwarzanie, a potem oczywiście pomyśleć i o lepszym recyklingu - mówi Małgorzata Greszta, partnerka zarządzająca CSR Consulting, platforma GOZ 2030.
Jesteśmy coraz bliżej wprowadzenia rozszerzonej odpowiedzialności producentów, które przeniesie koszty zagospodarowania odpadów z samorządów i mieszkańców na firmy wprowadzające opakowania na rynek. To producenci, a nie mieszkańcy będą musieli zapłacić za odpady, które wprowadzą do obiegu, oczywiste jest jednak, że producenci „przerzucą” wyższe koszty na kupujących. Strona samorządowa podkreśla od dłuższego czasu, że pozwoli to oddzielić mieszkańców od konsumentów. Jak rozumieć ten podział i o co w nim chodzi?
Konsument poprzez zakupy i użycie produktów wpływa na procesy związane z gospodarką odpadami- Dlaczego przypomnienie o podziale na konsumentów i mieszkańców pańskim zdaniem jest ważne? - pytamy Michała Pacę, właściciela firm zagospodarowujących odpady i blogera propagującego zrównoważone podejście do zasobów.
- Dlatego że za zagospodarowanie odpadów powinna płacić osoba, która odpowiada za ich wytworzenie. Jednak w obecnym systemie, jeśli nawet ktoś się decyduje na takie zachowania konsumpcyjne, że wytwarza bardzo mało odpadów opakowaniowych, to jest pokrzywdzony, bo płaci tyle samo co sąsiad, który kupuje codziennie cztery cole, stosuje dietę pudełkową i zamawia mnóstwo produktów przez kurierów, które, jak wiemy, są opakowane w pudełka, folie i tak dalej - mówi ekspert.
Nasz rozmówca tłumaczy obrazowo, o co chodzi.
- Ja na swojej ulicy widzę, że są rodziny, które wystawiają na miesiąc jeden worek żółty z odpadami, a są takie, które wystawiają tych worków 9 czy 10 - pewnie wszyscy możemy to zaobserwować w swoim miejscu zamieszkania. I mówię o gospodarstwach domowych, które liczą tyle samo osób, a dzisiaj jedni i drudzy płacą za odpady tyle samo - dodaje.
Jak stwierdza, ci, którzy robią rzeczy korzystne dla środowiska, dofinansowują beztroskę tych, którzy o to środowisko nie dbają lub o nim w ogóle nie myślą.
Zdaniem eksperta, najprostszym sposobem, żeby przenieść część kosztów związanych z gospodarką odpadami na osoby, które faktycznie ponoszą odpowiedzialność za wzrost jej kosztów, jest właśnie to, żebyśmy ponosili jak największą część kosztów zagospodarowania odpadów w sklepach.
Bo to w sklepie dokonujemy wyboru, podejmujemy decyzję, czy wybierzemy produkt zapakowany w coś, z czym sobie na tej planecie nie radzimy - bo z większością opakowań jest tak, że realnie nadają się do ciągłego recyklingu - czy sięgniemy po produkt bez opakowania, przynosząc ze sobą własną torbę
- mówi.
Niestety - jak zauważą Michał Paca - dzisiaj absolutna większość produktów jest kupowana w tych łatwych, lekkich i wygodnych opakowaniach, dlatego jak ktoś chce mieć łatwo, lekko i wygodnie, to powinien za to zapłacić.
W jego ocenie opłata w ramach ROP-u to lepsze rozwiązanie niż tak zwany PAYT (pay-as-you-throw - ang. zapłać za to, ile wyrzucasz), czyli opłata od ilości wytwarzanych odpadów, która też powoduje, że ci, którzy wytwarzają więcej, więcej płacą.
PAYT ma jednak tę wadę, że może motywować do nielegalnego pozbywania się odpadów - palenia ich czy wyrzucania do lasu
- zauważa nasz rozmówca.
Zróżnicowanie opłaty sklepowej w ramach ROP-u może w jakimś stopniu przywrócić sprawiedliwośćTej motywacji do pozbywania się odpadów nielegalnie nie mają dzisiaj płacący ryczałtowo, ale jednocześnie to rozwiązanie niesprawiedliwe i niemotywujące do ograniczenia konsumpcji.
A właśnie zróżnicowanie opłaty sklepowej w ramach ROP-u może tę sprawiedliwość w jakimś stopniu przywrócić. My naprawdę nie jesteśmy gotowi na PAYT, ale na to, żeby w sklepie zastanowić się, czy lepiej wybrać produkt może nieco mniej wygodny, ale zapakowany w opakowanie ekologiczne, czy też produkt wygodniejszy, ale droższy - gotowi jesteśmy na pewno
- dodaje Michał Paca.
Jak podkreśla, to jest bardzo proste i tanie narzędzie, żeby właśnie poprzez odpowiedzialność producentów zbierać znaczną część opłaty za odpady.
Olga Goitowska z Unii Metropolii Polskich także tłumaczy, że jako konsumenci podejmujemy wybory przy zakupach i za te wybory powinniśmy ponosić odpowiedzialność finansową.
- Jako konsumenci dokonujemy wyboru głównie na podstawie tego, ile mamy w portfelu i czy stać nas na sięgnięcie po określony towar. Na decyzję ma wpływ także to, czy jesteśmy bardziej świadomym ekologicznie konsumentem i czy zależy nam na tym, żeby produkty były w bardziej ekologicznych opakowaniach, czy też nie.
Jak mówi, jeśli nam nie zależy - kupujemy, ile chcemy, jak chcemy i skąd chcemy, od „Chińczyka” czy od producenta polskiego.
- To jest moja decyzja, ale mam świadomość, że mogę zapłacić więcej, to jest kwestia wolnego wyboru mnie jako konsumenta - dodaje.
Jako konsumenci ten wybór zaczniemy mieć, jeśli system ROP zacznie działaćI właśnie tutaj pojawia się problem, o którym mówią samorządowcy - dzisiaj jako konsumenci wyboru bardzo często nie mamy.
Jak dodaje Olga Goitowska, jako konsumenci wybór zaczniemy mieć, jeśli system ROP zacznie działać. Z kolei jako mieszkańcy nie mamy wpływu na to, kto robi jakie zakupy, ile produkuje śmieci, a jednocześnie nasza opłata ponoszona za odpady jest od tego uzależniona.
Te koszty są rozłożone równomiernie na każdego mieszkańca i tu jest niesprawiedliwość - bo jako mieszkaniec zapłacę za opakowanie w sklepie, a kiedy to opakowanie wyrzucam, zapłacę za nie drugi raz
- dodaje ekspertka.
Dlatego samorządy mówią o „sprawiedliwym ROP-ie” - żeby ci, którzy konsumują nadmiernie, zapłacili za to w sklepie, a ci, którzy unikają nieekologicznych produktów i opakowań, płacili mniej, ale żeby jednocześnie nie "ściągano" z nich tej opłaty w podatku śmieciowym.

Jak to wygląda w praktyce, czyli w sklepie? Chodzi o to, żebyśmy mogli wybrać pomiędzy żółtym serem czy szynką zapakowanymi w plastikowe pudełeczko, a serem czy szynką zawiniętymi w kawałek papieru.
- Właśnie tutaj pojawia się kolejny element - mówi Olga Golitowska. - Mamy ten wybór i możemy nie tylko wybrać produkt ekologiczny, ale także produkt tańszy, bo ten ser w papierze będzie tańszy od tego w plastikowym pudełku, dlatego że opłata za ten drugi musi uwzględniać koszty zagospodarowania opakowania.
Nasza rozmówczyni nawiązuje tu do krytycznych głosów, które podkreślają, że wprowadzenie ROP-u podniesie ceny produktów na sklepowych półkach, bo producenci zrekompensują sobie koszty ROP-u, podnosząc ceny.
Nie demonizujmy ROP-u i jego wpływu na koszty, jakie trzeba będzie ponieść. Według wyliczeń te koszty mogą wzrosnąć o kilka groszy za opakowanie, to nie będzie nawet 10 groszy. Poza tym, tak jak mówiłam, każdy, kto uzna, że go nie stać, będzie mógł wybrać produkt tańszy. Dlatego musimy mieć także wybór kupowania produktów w opakowaniach zwrotnych czy przyniesienia własnego opakowania.
Jak zauważa ekspertka, to mechanizm, o którym mówi także rozporządzenie PPWR, jego celem jest maksymalne odwlekanie momentu, gdy opakowanie staje się odpadem, a PPWR ma sprawić, że handel będzie musiał nam dać możliwość wybierania między towarami w opakowaniach lub bez.
Oczywiście jest pewien rodzaj produktów - przede wszystkim spożywczych - które wymagają zachowania warunków higienicznych, w których recykling i ekologia nie do końca idą w parze z potrzebami sanitarnymi, ale także i tu ewentualny wzrost koszów nie będzie znaczący, tym bardziej przy istniejącej konkurencji na rynku.
Małgorzata Greszta, partnerka zarządzająca CSR Consulting, platforma GOZ 2030, przyznaje jednak, że podział mieszkaniec - konsument do niej nie przemawia.
Wszyscy jesteśmy mieszkańcami i wszyscy konsumentami, nie ma tu różnych interesów; to, co jako konsument kupujemy, później jako mieszkaniec segregujemy
- mówi.
- Moim zdaniem podstawą jest tu współpraca wszystkich stron, czyli biznesu i samorządów. Ta bliższa współpraca to win-win dla obu stron, bo przecież miasta są zainteresowane tym, by tych odpadów było mniej, ale same do tego nie doprowadzą, potrzebują biznesu, by przeprojektował opakowania tak, by odpadów było jak najmniej. Biznes musi wprowadzać lepsze opakowania, a dzięki temu gospodarka odpadami będzie łatwiejsza, a co za tym idzie - tańsza.
Zdaniem Małgorzaty Gerszty ani same miasta, ani sam biznes tych problemów nie rozwiążą. Tylko współpraca, a przede wszystkim ustalenie tego, co jest najważniejsze - czyli co zrobić, żeby tych odpadów było mniej.
Nasza rozmówczyni podkreśla zwłaszcza konieczność ograniczenia ilości opakowań.
My w ogóle w tej perspektywie w Polsce nie myślimy, a samym recyklingiem problemu nie rozwiążemy, bo tych odpadów ciągle przybywa. Dlatego najpierw musimy ograniczyć ich wytwarzanie, a potem oczywiście pomyśleć i o lepszym recyklingu. To jest ta zasada - refuse, reduce, reuse, recycle, rot, gdzie to recycle jest dopiero na czwartym miejscu, najważniejsze jest unikanie powstawania odpadów i to musi być cel dla wszystkich.
- W praktyce musimy więc pozbywać się niepotrzebnych opakowań, jak na przykład przy zawijaniu owoców czy warzyw w folie, dużą przestrzeń daje także zmiana opakowań z jednorazowych na wielokrotnego użytku w przypadku b2b, czyli na poziomie transportu między sklepami czy magazynami, czego konsument nie widzi. Tylko tą drogą może nam się udać opanować problem z zalewającymi nas opakowaniami - dodaje nasza rozmówczyni.
portalsamorzadowy