Artysta Bas Kosters o poważnym biznesie tworzenia radości

Dzięki swojej nowej wystawie „An exercise in JOY” w Artzaanstad w Zaandam, były projektant mody, a obecnie artysta Bas Kosters zamyka koło.
Bas Kosters kiedyś zyskał sławę jako zły chłopiec holenderskiej sceny modowej. Urodzony w 1977 roku i wychowany w małym holenderskim mieście Zutphen, Kosters dwukrotnie otwierał Amsterdam Fashion Week, ale w 2018 roku porzucił to wszystko, by zostać pełnoprawnym artystą.
„Miałem wrażenie, że nie mogę już wyrażać swojej kreatywności w tym medium, chociaż zawsze podchodziłem do tego w pełni otwarcie i tworzyłem piękne, ekspresyjne pokazy mody za pomocą sztuki wideo i muzyki performatywnej” – powiedział Kosters w swoim kolorowym – i tak, radosnym – studiu na tętniącym życiem KNSM-plein, gdy dodawał ostatnie szlify do swojej przygotowywanej latami wystawy JOY.
„Kiedy wybierałem ten nowy kierunek, byłem trochę niepewny. Ludzie znają cię jako projektanta . Czy to naprawdę zadziała? Ale obecnie pracujemy nad dużą retrospektywną wystawą mojej sztuki na przyszły rok. Więc się opłaciło i cieszę się, że dokonałem tego wyboru”.
Ćwiczenie w RADOŚCINa nowej wystawie JOY Kostersa znajdują się jego charakterystyczne kolorowe i osobliwe gobeliny, dzieła sztuki użytkowej, obrazy i ceramika. Jednak gwiazdą wystawy jest Jobe, „płynny płciowo” miś pluszowy, którego Kosters stworzył specjalnie na tę wystawę i którego podobizna pojawia się na wielu nośnikach – od pocztówek i koszulek po ceramikę i rysunki tuszem.
„Zawsze przepadałem za zabawkami, lalkami i kukiełkami, ale teraz oszalałem na punkcie misiów” – powiedział. „Myślę, że miś jest metaforą i szukałem powodu. W kontekście radości dajesz misia komuś, na kim ci zależy. To takie radosne i tak osobiste. I chciałem o tym mówić w swojej pracy”.
Znalezienie radości było dla Kostersa niekiedy trudną podróżą. Po stracie obojga rodziców dekadę temu, wytrzeźwiał w momencie, który nazwał „momentem zmieniającym życie”.
Trzeźwe życie okazało się zdrowsze, ale Kosters przyznał, że brakowało mu „dreszczyk emocji i radości” i miał problemy ze znalezieniem „mojo”. Postanowił żyć bardziej chwilą i, jak sam stwierdził, być bardziej wdzięcznym za radość życia.
„Więc pomyślałem, czemu by nie spróbować sprawdzić, czy to coś, co mogę wywołać, podejmując temat wprost? I zdałem sobie sprawę, że radość jest czymś, co można zamanifestować, ale trzeba włożyć w to pracę” – powiedział. „Radość to poważna sprawa.”
InspiracjaChociaż inspiracją dla obecnej wystawy był miś, Kosters już w okresie dorastania czerpał inspirację od artystów o przyciągającym wzrok i wyrazistym stylu, takich jak Nina Hagan, Deee-Lite i B-52s. „Zawsze interesowała mnie identyfikacja wizualna i uwielbiałam rysować. I to doprowadziło mnie do kariery w wyrażaniu siebie w sposób twórczy”.
Będąc nastolatkiem, zdał sobie sprawę, że chce iść do szkoły artystycznej, a mając 20 lat, postanowił studiować modę. Jednak ten eklektyczny twórca zawsze interesował się ilustracjami, tkaninami i wzorami. Po ukończeniu studiów miał nawet własny zespół muzyczny.
„We wszystkim, co mnie inspiruje, istnieje wyraźny język wizualny, jakaś graficzna koncepcja” – powiedział. „Uwielbiam tekst, więc uwielbiam reklamy. Ale uwielbiam też niską kulturę. Uwielbiam fotoksiążki mięsa na tureckich oknach supermarketów. Uwielbiam pachołki drogowe i blokady drogowe. Uwielbiam witryny sklepowe w kawiarniach. Uwielbiam obrazy wizualne, ale także wizualne drażnienie, rodzaj zakłócenia — nie zakłócenia w złym sensie, ale po prostu coś niezwykłego”.
To samo dotyczy Amsterdamu – dodał – miasta, które od dziesięcioleci nazywa domem. „To piękne, ale bardziej ekscytuje mnie wpadnięcie na stertę śmieci niż patrzenie na dom nad kanałem. Lubię ingerować w codzienny porządek i to właśnie robię w swojej pracy. To jest jakiś rodzaj czkawki, jakiś sposób na wzbudzenie lub wywołanie tarcia, nie negatywnego, po prostu tarcia, które zwraca uwagę”.
Z Zutphen do AmsterdamuKosters przyznał, że dorastał w Zutphen z dwoma braćmi i wspierającymi rodzicami. Twierdzi, że nie do końca pasował do tego miejsca, ale też nie był outsiderem. „Byłem po prostu tym pulchnym, dziwnym facetem. Oczywiście queerem. Wyszedłem z szafy, gdy miałem 15 lat. Zawsze miałem przyjaciół, głównie dziewczyny. Byłem trochę prześladowany, ale nie za bardzo. Czasami było ciężko, ale nigdy nie chciałem być taki jak inni. Nie chciałem się dostosowywać”.
Kiedy został gwiazdą Amsterdam Fashion Week, wciąż był nonkonformistą. Znany jako enfant awful świata mody, organizował imprezy antymodowe, na których można było oglądać występy nago i pokazy z worków na śmieci.
„Choć zdarzało mi się robić rzeczy naprawdę buntownicze, zawsze robiłem to z poczucia zaangażowania” – powiedział. „Więc nawet organizując imprezy antymodowe, robiliśmy to, aby mówić o ciasnocie świata komercyjnego. Próbowaliśmy otworzyć przestrzeń do zabawy dla tworzenia, muzyki, życia nocnego, mody i sztuki performatywnej. Ta impreza antymodowa była po prostu kopniakiem w tyłek systemu”.
Rzeczywiście, sztuka Kostersa często porusza kwestię dostępności – niezależnie od tego, czy pozwala ludziom wypożyczyć swoje dzieła w Artzaanstad, czy projektuje niedrogą parę majtek dla holenderskiej sieci Zeemans.
Rozmyślając o swojej dotychczasowej karierze, Kosters powiedział, że jest wdzięczny za szanse, jakie miał, choć nie miałby nic przeciwko poszerzeniu swoich horyzontów. „Czasami życzę sobie większego sukcesu międzynarodowego, ponieważ jestem dość dobrze znany w Holandii wśród pewnych pokoleń ludzi” – powiedział. „Ale ja po prostu staram się być wdzięczna. Wszystko może się zdarzyć, prawda? Jestem jeszcze młoda”.
Ćwiczenie JOY można oglądać w Artzaanstad w Zaandam do 6 lipca. Więcej szczegółów na stronie internetowej .
dutchnews