Niezdarni Holendrzy
%3Aformat(jpeg)%3Afill(f8f8f8%2Ctrue)%2Fs3%2Fstatic.nrc.nl%2Fwp-content%2Fuploads%2F2019%2F07%2Ffritshome.png&w=1920&q=100)
„Wielu Holendrów jest zbyt niezdarnych na kryzys” – głosił niedawno tytuł gazety Trouw . Okazało się, że jest to wniosek z badania przeprowadzonego przez Ipsos I&O wśród prawie 1500 osób.
Poczułem się zaadresowany. Bo co się okazało? Wielu Holendrom brakuje ważnych umiejętności w sytuacjach awaryjnych. Na przykład ponad 40 procent respondentów nigdy nie udzielało pierwszej pomocy, a ponad połowa nigdy nie naprawiała sprzętu, takiego jak radio.
Tę pierwszą pomoc rozpoznaję tylko w koszmarach: stojąc nad nieruchomym ciałem ukochanej osoby i bijąc ją na próżno w klatkę piersiową, jednocześnie rozpaczliwie zastanawiając się: czy powinna być głośniejsza, cichsza, czy w ogóle nie powinna być? Mój kot patrzy z dezaprobatą z daleka.
Na szczęście naprawa radia nie stanowi problemu, ponieważ rzadko ich słucham. Moje problemy techniczne ograniczają się głównie do telewizji. To musi być makabryczny zbieg okoliczności, ale wkrótce po przeczytaniu artykułu w Trouw upuściłem pilota.
Urządzenie pękło i rozlało swoje wnętrzności hojnie po podłodze. Musiałem podłączyć baterie – jak to się robi, płaską stroną do sprężyny czy drugą stroną? Skończyło się to półgodzinnym panicznym grzebaniem, podczas którego telewizor zgasł. „Bóg jest wielki!” krzyknąłem, bo tak właśnie robią w Iranie, gdy studio telewizyjne zawala się podczas bombardowania.
Według badania Trouw, Holendrzy nie są również zbyt samowystarczalni w przypadku długotrwałego kryzysu. Połowa respondentów nigdy nie uprawiała własnych warzyw, 85 procent nie wiedziało, jak ubić i przygotować zwierzę. Czyszczenie warzyw to dla mnie czasami wystarczająca praca, z zasady odmawiam angażowania się również w renowację. Jako mieszkaniec miasta, renowację kojarzę z kamieniami, a nie z warzywami. Mój kot nie pozwala mi ubijać zwierząt i jestem pewien, że w tym również bym zawiódł, a zwierzę przeznaczone do uboju szybko odwróciłoby sytuację.
Badania pokazują, że w pomieszczeniach zamkniętych nadal można gotować lub naprawiać ubrania. Niestety, muszę rozczarować badaczy nawet w tej kwestii. Nie jestem wystarczająco dobry w gotowaniu, aby zagwarantować im przyjemny posiłek. Kiedyś nauczyłem się cerować skarpetki podczas służby wojskowej, ale kiedy ostatnio spróbowałem ponownie, zmuszony szokującą oceną podatkową, nie byłem już w stanie tego robić.
Co robić? Czy powinienem kupić taki zestaw awaryjny na wypadek, gdyby Putin zaczął mieć skłonności kamikaze? Ale ekspert ds. kryzysów ostrzega już w Trouw: „Ludzie kupują zestaw awaryjny, jakby był rodzajem ubezpieczenia. (...) Ale trzeba też wiedzieć, jak z tych rzeczy korzystać”.
Dokładnie. I właśnie dlatego, że nigdy nie będę wiedział z całkowitą pewnością, lepiej nie zaczynać. Znam lepsze rozwiązanie. Muszę wyemigrować do Indii. Coraz bardziej uderza mnie, że Indie to kraj, w którym wszystko idzie nie tak. Samoloty rozbijają się niewytłumaczalnie, całe tarasy są triumfalnie zrywane z łodzi, pociągi wykolejają się jak fatalne miłości.
Do takiego kraju należę. Tam w końcu staję się błogosławieństwem w przebraniu.
nrc.nl