Palestyna to dzisiejszy Wietnam, młodzi ludzie wychodzą na ulice, by tworzyć historię

Strajk generalny
Serce mi pęka, gdy widzę tak młody i liczny ruch działający na rzecz uciskanego narodu. To szansa na odkupienie kraju, Unii i polityki jako całości.

Widok tylu ludzi, kobiet i mężczyzn, młodych i starszych, wypełniających ulice i place w imię wolności Palestyny, w imię zakończenia ludobójstwa, napełnia moje serce nadzieją. Zwłaszcza młodych ludzi, tak wielu, tak wielu, tak świadomych i walecznych. Być może dorasta pokolenie, dla którego Palestyna reprezentuje to, co Wietnam reprezentował dla mojego pokolenia.
Walka z pewnością solidarna dla walczącego ludu bombardowanego napalmem, którego wioski i pola, które go wspierały, były niszczone, oraz odrzucenie ucisku i przemocy tych, Stanów Zjednoczonych Ameryki , które zrzucały ten napalm na głowy mężczyzn, kobiet i dzieci. Ale także coś więcej. Pragnienie bezpośredniego udziału w definiowaniu wartości i cech świata, który nas czekał, aby nie pogodzić się z losem już przypieczętowanym wszechmocą zysku i rynku oraz wyborami polityki, która uważała zysk i rynek za najważniejsze rzeczy do obrony i ochrony. Uważaliśmy również bomby spadające na Wietnam za bomby spadające na nasze głowy.
Wietnam był w centrum, ale z Wietnamu szybko przeniósł się do szkół i fabryk. Protestowaliśmy nie tylko przeciwko samolotom zrzucającym bomby, ale także przeciwko hierarchiom w szkołach, uniwersytetach i fabrykach, które twierdziły, że decydują o naszym losie, tłumiąc naszą godność i wolność. Minęło trochę czasu, zanim związki zawodowe i oficjalna lewica poważnie zaangażowały się w ten ruch, który w dużej mierze wyłonił się poza instytucjonalną polityką. Cała polityka, a nawet związki zawodowe do pewnego stopnia, były postrzegane przez ten ruch jako „wyższa” siła, od której można się uwolnić. Ostatecznie jednak związki zawodowe postanowiły tam być. I z tego ruchu wyszły bogatsze, silniejsze i bardziej demokratyczne. Ponieważ się nie wycofały, nie unikały protestów, ale potrafiły stawić im czoła i wykorzystać je do odnowy. To właśnie w tej historii narodził się związek rad, przeciwstawiając się ekstremizmowi tych, którzy chcieli, aby „wszyscy byli delegatami” i odrzucali wszelkie formy organizacji związkowej, a także przeciwstawiając się biurokracji tych, którzy zakorzenili się w starych wewnętrznych komisjach i pozostali przywiązani do tradycyjnego podziału zadań między związkiem a partią.
Nas jednak nie było w Genui w 2001 roku — z wyjątkiem FIOM . Obawialiśmy się, że będziemy częścią czegoś wykraczającego poza nasze przywództwo i zarządzanie. I powoli zrozumieliśmy nie tylko główne problemy, jakie podnosił ruch — priorytet ochrony środowiska, odrzucenie destrukcyjnego wzrostu natury i istot ludzkich, wielką kwestię wyzwolenia spod dominującego patriarchatu, pacyfizm ludu przeciwko militaryzmowi potężnych — ale także, że prawdopodobnie w tym świecie wypełniającym place Genui były te nowe postacie ze świata pracy, których nie byliśmy w stanie przedstawić. Ci, którzy wymykali się naszym modelom reprezentacji, zarówno wysokim, jak i niskim. Umysły, których nasz model rozwoju nie był w stanie zmusić do stabilnej pracy, i te żyjące na marginesach rozwoju, te odrzucone przez model produkcji, który żyje z odpadów, z rzeczy i ludzi. I że była część z nich, która próbowała rozwiązać te sprzeczności. Nie za pośrednictwem partii politycznych ani związków zawodowych, lecz poprzez budowanie nowych form oddolnego zrzeszania się, zarówno świeckiego, jak i chrześcijańskiego, które próbowały odbudować solidarność w rozpadających się obszarach świata pracy i całego społeczeństwa.
Jako wieloletni działacz CGIL , przez wiele lat żyłem z poczuciem winy, że nie byłem w Genui w tamtych dniach i nie wywiesiłem flag mojej organizacji na tych marszach. I postrzegałem „ główną drogę”, promowaną przez Maurizia Landiniego w świecie stowarzyszeń pacyfistycznych, ekologicznych, feministycznych, świeckich i katolickich, jako sposób na uleczenie tej rany, jako sposób na nowatorskie podejście do dylematów i tragedii współczesnego świata, a jednocześnie na nowo zdefiniowanie naszej zdolności do organizowania rozdrobnionego świata pracy. Ogłoszenie strajku generalnego w obronie Flotylli, przeciwko rażącemu naruszaniu prawa międzynarodowego, lądu i morza Państwa Izrael oraz przeciwko niejasnościom i powściągliwości naszego rządu, jest niezbędnym krokiem w tym kierunku i umożliwieniem wiarygodnego stawienia czoła krótko- i długoterminowym wyzwaniom stojącym przed narodem palestyńskim i nami wszystkimi. Jednocześnie uznając, że plan pokojowy Trumpa i Netanjahu nie jest prawdziwym planem pokojowym. To w najlepszym razie rozejm, mający na celu powstrzymanie eksterminacji mieszkańców Gazy i umożliwienie otwarcia korytarzy humanitarnych prowadzonych przez ONZ. I być może kolejny wspólny cel: uwolnienie nas samych i mieszkańców Gazy od rzezimieszków Hamasu.
Ale nie będzie prawdziwego pokoju, dopóki naród palestyński nie będzie mógł sam decydować o swoim losie, a prawo międzynarodowe, rażąco łamane przez Izrael w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu, a także poprzez nielegalną blokadę Flotylli, nie zostanie w pełni przywrócone. Netanjahu, podobnie jak przywódcy Hamasu, zostanie oskarżony przez Międzynarodowy Trybunał Karny o zbrodnię wojenną. Paradoksalnie, jeśli Hamas zgodzi się, na co liczymy, złożyć broń w zamian za amnestię i bezpieczny powrót na gościnne tereny, będziemy mieli paradoks zbrodniarza wojennego udzielającego amnestii innym zbrodniarzom wojennym, jednocześnie uniewinniającego samego siebie. Jednocześnie nadal zaprzeczając jakiejkolwiek roli Międzynarodowego Trybunału Karnego i ONZ. Rządząca większość wzywa wszystkich do wywarcia presji na Hamas , aby zaakceptował plan Trumpa, lecz milczy na temat dalszego bombardowania Gazy przez Izrael. Dodaje, że rząd Izraela uzna za terrorystę każdego, kto natychmiast nie opuści Gazy. Zapowiada tym samym kolejną masakrę osób starszych, chorych i tych, którzy nie mają już sił, aby kontynuować podróż, nie wiadomo dokąd.
Nasza premier twierdzi, że nie będzie uznania Państwa Palestyńskiego, dopóki Hamas się go nie pozbędzie. Ale czy może istnieć Państwo Palestyńskie , jeśli osadnicy mogą siłą anektować ziemie i wioski na Zachodnim Brzegu, wbrew wszelkim rezolucjom ONZ, i czy Państwo Izrael można uznać za godne zaufania i demokratyczne, jeśli nadal stosuje politykę apartheidu w swoich granicach, trwale pozbawiając ludność palestyńską ziemi, domów i praw? I czy jest wiarygodna, gdy mówi, że potępia nadmierne stosowanie siły przez rząd Izraela, gdy odmawia nawet głosowania za nieśmiałymi sankcjami proponowanymi przez Unię Europejską przeciwko Izraelowi? Dlatego strajk generalny jest absolutnie konieczny, przeciwko zbrodniom Izraela i przychylności naszego rządu, niczym Trumpa, jaką nadal obdarza rząd Izraela. I aby zainicjować długoterminowe zobowiązanie, aby po pożądanym rozejmie kwestie całkowicie nierozwiązane przez tak zwany plan pokojowy zostały należycie rozwiązane.
Ale strajk generalny jest również najwłaściwszym i najbardziej naturalnym sposobem na wzmocnienie kontaktów z młodym pokoleniem Palestyńczyków. To oni, między innymi, zagłosowali najliczniej w referendum CGIL. Ponad połowa to mężczyźni w średnim wieku, skoncentrowani wśród osób zatrudnionych na czas nieokreślony, a znaczna część członków CGIL wśród aktywnych zawodowo. Z tej perspektywy strajk generalny jest również krokiem w kierunku odnowy związków zawodowych, w kierunku budowania inkluzywnego, terytorialnego i ulicznego związku, który jest organizacyjnym aspektem Via Maestra, z perspektywy związkowej. Wiedząc, że to terytorialne odrodzenie związku jest dziś ważniejsze niż kiedykolwiek dla przywrócenia siły i wigoru samym negocjacjom pracowniczym. Tak jak miało to miejsce w latach 70., tak jak nie miało to miejsca w 2001 roku.
l'Unità