Szalone wskazówki dla Donizettiego i Händla na Festiwalu w Salzburgu

Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Italy

Down Icon

Szalone wskazówki dla Donizettiego i Händla na Festiwalu w Salzburgu

Szalone wskazówki dla Donizettiego i Händla na Festiwalu w Salzburgu

Zdjęcie Ansa

Festiwal w Salzburgu / 1

Dwóch reżyserów stawia na ekstremalne efekty wizualne – obracające się platformy w „Marii Stuart”, rozbieranie i ubieranie w „Juliuszu Cezarze” – ale efekt jest chaotyczny i często pozbawiony znaczenia, pomimo kilku dobrych występów muzycznych. W tych operach chodzi o wirowanie i przechadzanie się, rozbieranie i ubieranie.

Na ten sam temat:

Dwie nowe produkcje tegorocznego Festiwalu w Salzburgu grożą dostarczeniem amunicji tym, którzy narzekają na reżyserskie przewinienia. Maria Stuarda Donizettiego jest jedną z najbardziej szalonych, jakie kiedykolwiek widziałem. Na scenie znajdują się tylko dwie ogromne, okrągłe, pochylone platformy, które obracają się wokół własnej osi, a jednocześnie wewnątrz nich obracają się płyty przypominające staromodną atrakcję parku rozrywki. Na jednej Elisabetta, na drugiej Stuarda. Obie nigdy nie schodzą, ale też nigdy nie stoją w miejscu, stale idąc w kierunku przeciwnym do obrotu i zawsze w towarzystwie równie wędrownych tancerzy mimów. Gra aktorska jest stereotypowa dla standardowych śpiewaków operowych, a chór jest umieszczony w tle, w odległościach gwiazdowych: reżyser, Ulrich Rasche, jak wszyscy, którzy wywodzą się z prozy, nie ma pojęcia, jak go poruszyć, więc pozostawia go w bezruchu . Po kolacji następują dyskusje o symbolice, z bardzo podstawowymi, gotowymi do przemyślenia hipotezami: czy życie jest wirującym kołem? Czy władza jest nieubłaganym mechanizmem? Czy dajemy się oszukać? Kto wie. Pewne jest, że to ciągłe kręcenie się na scenie wkrótce prowadzi do kolejnego, bardziej intymnego i osobistego, na widowni, zwłaszcza że poza tym chodzeniem i kręceniem, kręceniem i kręceniem, niewiele się dzieje, a w każdym razie nic znaczącego.

W tym mimowolnym teatrze absurdu, jedyne osoby, które wiedzą cokolwiek o Donizettim, robią, co mogą: dyrygent, Antonello Manacorda , który jest punktualny pomimo nieuniknionych problemów z koordynacją ze sceną, i główna aktorka, doskonała Lisette Oropesa, która pomimo głosu być może trochę za słabego jak na Grosses Festspielhaus i kilku nadmiernych póz, śpiewa bosko. Ale Leicester, Bekhzod Davronov, jest niezwykle kruchy; Talbot, Aleksiej Kulagin, wydaje się karykaturą bajkowego ludojada, a przede wszystkim Elisabetta jest katastrofą, ponieważ Kate Lindsey po prostu nie jest w stanie wykonać roli, która została również widocznie okrojona, i rekompensuje to, grając Cruellę de Mon, ale przebraną za Frau Blücher z Młodego Frankensteina (tu jednak rżenie jest domowej roboty). Jedyne, co jest bardziej bezsensowne niż ten wieczór, to fakt, że publiczność go oklaskiwała, ale wiemy, że powyżej Alp nigdy nie zrozumieli tego repertuaru i najwyraźniej wytrwali.

Z drugiej strony, Dmitrij Czerniakow jest znakomitym reżyserem, od czasów „cukiniowej” Traviaty, która tak zgorszyła ukochane zwłoki La Scali. Ale kiedy wielki reżyser zawali inscenizację, zawali ją na całego, jak w przypadku „Juliusza Cezara” Händla, którego akcja rozgrywa się w podziemnym bunkrze podczas nalotu bombowego. Na litość boską: można by to wystawić wszędzie, nawet na Marsie, byleby tylko przesunięcie czasoprzestrzenne miało sens. Tutaj, niestety, nie ma, ani też nie ma silnego pomysłu wspierającego tę produkcję, poza przesadną grą aktorską, która polega głównie na ciągłym rozbieraniu się i ubieraniu: przez cztery godziny, trochę za krótko. Szkoda, bo część muzyczna, pomijając niemożliwą do wykonania Cornelię, nie byłaby zła, zaczynając od energicznej dyrygentury Emmanuelle Haïm w Concert d'Astrée. Jest tu znakomita Kleopatra, Olga Kulczyńska, znakomity Sesto, nasz Federico Fiorio i niezwykły Tolomeo, Jurij Mynenko. Na tym festiwalu kontratenorów Christophe Dumaux, który jest „Tolomeo” naszych czasów, słysząc go co najmniej dziesięć razy, zdecydował się zagrać tytułową rolę: zawsze śpiewa dobrze (na uwagę zasługuje messa di voce na początku „Aure, deh, per pietà”), ale jako wykonawca lepiej sprawdza się jako psychopatyczny faraon niż jako nieco niezdecydowany Cezar.

Więcej na te tematy:

ilmanifesto

ilmanifesto

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow