Oto Włochy widziane oczami kulturalnych turystów, pomiędzy niemożliwymi drogami i rozpadającymi się domami.


Zdjęcie autorstwa Fabrizio Coco na Unsplash
historie
Od ponad dwustu lat anglojęzyczni autorzy regularnie odwiedzają Włochy, pozostawiając po sobie szczegółowe, pisemne wrażenia. Zbiór recenzji z Tripadvisora przed litteram.
Na ten sam temat:
Tripadvisor może istnieć od ćwierć wieku, ale anglojęzyczni autorzy regularnie odwiedzają Włochy i pozostawiają szczegółowe pisemne wrażenia od ponad dwustu lat. Ich strony ujawniają, że Trydent jest „jednym z najbrzydszych miast świata w jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie” (Lawrence Ferlinghetti), Sondrio ma „całą brzydotę nowoczesnego włoskiego miasta” (Edith Wharton), Piacenza jest „starym, podupadłym i ponurym miastem” (Charles Dickens), Fiorenzuola jest „ciemna, starożytna i smutna” (Aldous Huxley), Torre Annunziata jest „prawdziwym ostatnim miejscem na ziemi” (Mark Twain), a jeśli chodzi o Catanzaro, „nigdy nie widziałem miasta tak zrujnowanego” (George Gissing). Co Gissing robił w Catanzaro, a Huxley w Fiorenzuoli, pozostaje tajemnicą; Być może to objaw niewyczerpanej ciekawości, która napędza Anglików i Amerykanów, a raczej świadectwo wielkiej prawdy literackiej: im bardziej zagłębiamy się w szczegóły w poszukiwaniu piękna, tym częściej stajemy oko w oko z horrorem. Latem tym horrorem jest turystyka, a anglojęzyczni pisarze szybko to dostrzegają.
Sto pięćdziesiąt lat temu Henry James narzekał na nadmierną turystykę na Lido di Venezia („z drugiej strony, kuchnia się nie poprawiła”), a sto lat temu Huxley naśladował go w kwestii Forte dei Marmi ; niemniej jednak nadal tłumnie odwiedzali półwysep i szybko zdali sobie sprawę, że głównym problemem podróżowania po Włoszech jest dotarcie tam. John Dos Passos podróżował z Cittadelli do Bassano błotnistą, chaotyczną i brudną drogą. David Herbert Lawrence odważył się wsiąść do pociągu na Sycylii : dwie godziny na pięćdziesiąt kilometrów, potem jego wagon sypialny zgasł bez powodu w Mesynie i, aby dotrzeć do Syrakuz, wsiadł do machiny, z której dachu lał się deszcz, podczas gdy „kolejarze z radością zauważyli narastające opóźnienie”; w Palermo próbował przekroczyć Via Maqueda, ale poślizgnął się na jej kamiennych płytach. Percy Bysshe Shelley podróżował przez Toskanię „w powozie prawie bez zawieszenia, po wyboistej drodze”. Twain odkrywa, że w Neapolu nie ma chodników albo są tak wąskie, że trzeba iść ulicą, podczas gdy John Steinbeck, choć przyzwyczajony do przygód, z przerażeniem zauważa w Positano: „Włoski ruch uliczny wydaje się absurdalny. Nie sposób zgadnąć, co zrobi kierowca z przodu, z tyłu czy obok, a zazwyczaj to robi”. Jednak to w kwaterze zdumienie kulturalnych gości (opisane przez Donzellego w pięknym tomie „Un caldo infernale”, z encyklopedyczną skrupulatnością zredagowanym przez Eleonorę Carantini) osiąga apogeum. Dickens nie może uwierzyć, że w Genui „można wcisnąć prowizoryczną chatę w każdy zakamarek”, Nathaniel Hawthorne trafia do hotelu w Incisa „przypominającego etruski grobowiec”, Huxley śpi w Pietramala w pokoju bez kominka, ubrany w swoje wełniane ubrania, a Zadie Smith we Florencji ląduje w „niewygodnym łóżku z szorstkimi prześcieradłami, skrzypiącą szafą, słomianym krzesłem . Bez telewizora, minibaru, nic do jedzenia”, a to rok 2018, a nie 1818.
Właśnie wtedy Shelley próbuje odwiedzić lochy Pałacu Dożów w Wenecji, ale okazuje się, że są zamknięte, bo jest święto – w końcu, jak pisze Evelyn Waugh, „jedną z najbardziej irytujących cech neapolitańskich woźniców jest radosne kiwanie głowami na polecenia, jazda skomplikowaną i krętą trasą, aż docierają do fasady budynku, który chciałem zobaczyć, a potem, odwracając się od miejsc, uśmiechają się uprzejmie i mówią: »Zamknięte, proszę pana«”. W zamian nieustannie oferują mu możliwość oglądania „pompejańskich tańców” z nagimi dziewczynami. Twaina natomiast zabrano do domu Krzysztofa Kolumba w Genui, a „przewodnik, po kwadransie spędzonym w nabożnej ciszy, wyjaśnił nam, że Kolumb tak naprawdę się tam nie urodził”. Mary Shelley krytykuje ponurych i bezczelnych woźniców z Trydentu, a jej mąż ripostuje, że na Capri „przewodnicy byli prawdziwymi dzikusami”. Nawet Edward Lear, jeden z najdowcipniejszych komików w historii, traci cierpliwość, gdy odkrywa, że w Kalabrii, aby dostać mleko na śniadanie, trzeba „usiąść na środku drogi” i „wypatrywać przechodzących kóz”. Największy miłośnik włoskiej architektury, John Ruskin, wykrzykuje: „Wreszcie z dala od smrodu i brudu Włoch”. Jednak ostateczna opinia pochodzi od Lawrence’a, wyczerpanego i zdesperowanego turysty, który przed wyjazdem na Sardynię wyjechał do Włoch: „Włochy zrujnowały Włochy”.
Więcej na te tematy:
ilmanifesto