Igrzyska olimpijskie rok później: prezydent Tony Estanguet nie miał „olimpijskiego smutku”

Szef komitetu organizacyjnego nie doświadczył przewidywanej lekkiej depresji poolimpijskiej. Bo zaplanował koniec i nie miał nic przeciwko odrobinie odpoczynku…
Rok temu był prawdopodobnie najchętniej oglądaną osobą na świecie. Tony Estanguet, szef komitetu organizacyjnego Igrzysk Olimpijskich Paryż 2024, cieszy się spokojnym latem między Béarn a narodowymi zawodami kajakowymi swoich dzieci. Po sześciu miesiącach od zakończenia Igrzysk, od początku 2025 roku spędził dużo czasu na południowym zachodzie.
„Często mnie pytają, czy miałem olimpijski smutek, ale nie, cieszyłem się, że już minął” – wyjaśnia pochodzący z Pau. „Planowałem wytrzymać do 8 września. Odbywały się wszystkie spotkania, które miały zakończyć przygodę, i potem mogłem się naprawdę wyluzować. To bardzo mi pomogło i wcale za tym nie tęskniłem”.
Minęło dwanaście lat od jego nominacji na szefa francuskiego projektu. „Dziś z przyjemnością znów oglądam te zdjęcia. Pojechałem zobaczyć kocioł ponownie 21 czerwca z okazji Święta Muzyki. Na zawsze wrył się w moją pamięć. Cieszę się, że mogę rozmawiać z ludźmi, którzy opowiadają mi o swoich przeżyciach podczas tych Igrzysk. Myślałem, że po moich czterech igrzyskach olimpijskich jako sportowiec, będzie mi bardzo trudno znaleźć ten sam przypływ adrenaliny. Ale to, czego doświadczyłem podczas Igrzysk Olimpijskich w Paryżu w 2024 roku, było jeszcze silniejsze”.
Człowiek, który doświadczył trzech złotych medali i rozczarowania w Pekinie, wie, że sportowcy nigdy nie muszą się z tym pogodzić. „Rozmawiałem trochę z kilkoma osobami, z którymi już się kontaktowałem, ale nie chciałem się do nich odzywać. To proces, który zależy od nich; nie chcę niczego narzucać. Rozmawiałem z Nicolasem Gestinem, mistrzem olimpijskim w kajakarstwie, Titouanem Castryckiem, srebrnym medalistą w kajakarstwie…”
„To są zasady gry”.„Wiem, że niektórym ludziom trudno jest poradzić sobie z takim emocjonalnym kryzysem. Był ogromny stres, byli wychwalani pod niebiosa, a potem nikt już się nimi nie interesował. Czasami trudno z tym żyć”. Tak jest również w większości sportów olimpijskich i paraolimpijskich, w których biorą udział amatorzy. „Wiemy, że taka jest zasada gry” – kontynuuje Tony Estanguet – „że uprawiamy sporty, które nie są sportem zawodowym. Byłem mistrzem olimpijskim i pamiętam, że sześć miesięcy po igrzyskach wszystko się uspokoiło i poszliśmy dalej”.
„Wtedy mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, uważałem, że powrót do normalnego życia jest korzystny. Ale rozumiem, że niektórym jest trudniej. Kiedy mają problem ze znalezieniem partnerów, motywacji… Dlatego musimy ich nadal wspierać. To pokolenie może pomóc nam się rozwijać i przynieść nam wspaniałe medale do Los Angeles”.
Béarnais wie, jak podziękować organizatorom, ale chce podkreślić rolę wyników sportowych w emocjach towarzyszących tej 33. Olimpiadzie. „Wiele zawdzięczamy wszystkim tym sportowcom. Nie było łatwo wystąpić w domu, pod całą tą presją. Przygotowali się sami i pojechali po medale. Czapki z głów przed nimi”.
SudOuest