Wstępniak. Budżet na rok 2026: RN, PS i blok centralny ścierają się w politycznej rozgrywce o rozwiązanie partii.

Sébastien Lecornu rozpoczyna pierwsze negocjacje budżetowe pod groźbą rozwiązania partii, którego otwarcie domaga się RN. PS, z korzystnym układem sił w sondażach, zapewnia, że „nawet się nie boi”, nawet jeśli zjednoczenie lewicy niemélenchonowskiej jest wciąż dalekie od osiągnięcia.
/2024/04/01/renaud-dely-660a95dbcced4214392663.png)
Ledwo przybywszy do Matignon w środę, 10 września, Sébastien Lecornu rozpoczął negocjacje budżetowe, a główna część będzie zatem z lewicą spoza LFI, zwłaszcza z Partią Socjalistyczną. Jeśli premier zawiedzie, możliwość rozwiązania partii powróci. RN domaga się tego, ale Emmanuel Macron odmawia, powtarzając, że rok temu „zwrócił się do ludu” i że nie ma żadnych lekcji do odrobienia. Niemniej jednak widmo kolejnego rozwiązania partii wisi nad toczącymi się dyskusjami. Głowa państwa wierzy również, że ta ukryta groźba może skłonić zaangażowane strony do rozsądku. W jego oczach albo LR i Partia Socjalistyczna zgodzą się na współpracę z blokiem centralnym, albo partie te ostatecznie znikną, wchłonięte przez RN i LFI. Obawa przed rozwiązaniem powinna zatem zachęcić socjalistów do kompromisu.
A jednak te dwie partie mówią co innego, wręcz przeciwnie. Rozwiązanie? „Nawet się nie boją!” – odpowiada Olivier Faure. Sondaż Ifop przeprowadzony w środę, 10 września, oszacował, że blok PS-PC-Écolos-Place publique ma 19% poparcia dla głosowania, daleko za RN (33%), ale o 10 punktów procentowych więcej niż Insoumis. Krótko mówiąc, równowaga sił się odwróciła, a lewica niemélenchonowska może liczyć na awans do drugiej tury w większości okręgów wyborczych. Zwłaszcza że w tym samym sondażu blok centralny załamał się do około 15%. Krótko mówiąc, makroniści i sam prezydent byliby największymi przegranymi w przypadku rozwiązania.
Socjaliści ze swojej strony nie chcą tego rozwiązania, ale twierdzą, że się go nie boją. Wierzą nawet, że mogliby zdobyć co najmniej dwadzieścia mandatów. Oczywiście w tym rachunku jest też element blefu, zwłaszcza że opiera się on na nieznanym czynniku: zachowaniu ich partnerów.
Awans lewicy niemélenchonowskiej w drugiej turze zakłada, że w pierwszej wystawi ona jednego kandydata w każdym okręgu wyborczym. Olivier Faure pracuje nad tym, ale sprawa jest daleka od przesądzonej. Grupa PCF w Zgromadzeniu wciąż jest podporządkowana swojemu buntowniczemu odpowiednikowi, a Marine Tondelier jest podejrzewana o to, że może poprzeć Jeana-Luca Mélenchona, a nie Oliviera Faure. Zbliżają się wybory samorządowe, a ekolodzy będą potrzebować wsparcia ze strony LFI, aby utrzymać stanowiska burmistrzów. Krótko mówiąc, z Jeanem-Lucem Mélenchonem czy bez niego, jedność pozostaje walką na lewicy.
Do obejrzenia
Aktywuj powiadomienia franceinfo i nie przegap żadnych nowości
Możesz zmienić zdanie w dowolnym momencie w ustawieniach swojej przeglądarki.
Francetvinfo