Elon Musk ma praktycznie monopol na kosmos. Za to należy podziękować Obamie.

Zapisz się na Slatest, aby codziennie otrzymywać na skrzynkę pocztową najciekawsze analizy, krytykę i porady.
W latach 50. XX wieku, kiedy Sowieci rozpoczęli wystrzeliwanie satelitów w kosmos, zaskoczyło to Stany Zjednoczone. USA musiały podjąć decyzję o przyszłości swojego programu kosmicznego. Czy będą rywalizować z Sowietami tylko w ramach działań militarnych, czy też uruchomią program cywilny? Administracja Eisenhowera zdecydowała o utworzeniu cywilnej agencji kosmicznej: NASA.
Kiedy John F. Kennedy objął urząd, nie był szczególnie zainteresowany agencją. Jednak Sowieci z powodzeniem wysłali pierwszego człowieka w kosmos, gdy Jurij Gagarin okrążył Ziemię. W tym samym miesiącu inwazja w Zatoce Świń zakończyła się niepowodzeniem. Kennedy niemal spontanicznie postanowił wdrożyć najbardziej ambitny plan NASA: wysłać człowieka na Księżyc w ciągu 10 lat. Ta inicjatywa skutecznie poruszyła wyobraźnię społeczeństwa i pokazała, co rząd może zrobić, dysponując odpowiednimi środkami.
Jednak po objęciu władzy przez administrację Nixona, agencja dostała zielone światło na realizację części swoich „życzeń”. W tej nowej erze NASA podejmuje szereg decyzji, w wyniku których zamiast zachować tę wiedzę specjalistyczną w swoich strukturach, ostatecznie oddaje całą tę władzę podwykonawcom.
„Zawarli umowę z wykonawcami, pozwalając im na przejęcie części własności intelektualnej” – powiedział Franklin Foer, dziennikarz „Atlantic”. „Inżynierowie NASA zaczęli coraz bardziej odsuwać się od faktycznego rozwoju rakiet, ich części i samych systemów”.
Mamy niedawny odcinek W programie What Next, prowadząca Mary Harris rozmawiała z Foerem o tym, jak historia NASA i jej zależność od kontrahentów utorowały drogę do monopolu Elona Muska na rynku kosmicznym. Niniejszy zapis został zredagowany i skrócony dla większej przejrzystości.
Mary Harris: Opowiedz mi o Elonie Musku. Jak wszedł do gry jako kontraktowy pracownik NASA?
Franklin Foer: Musk dostaje wpłatę z PayPala. Chce wymyślić coś nowego i zawsze czytał science fiction. Zawsze interesował się kosmosem, ale sposób, w jaki opowiada tę historię, jest taki, że wraca z imprezy na Long Island i rozmawia z przyjacielem o tym, co chce robić dalej, i mówi: „Naprawdę chcę zrobić coś w kosmosie”. Idzie do hotelu, loguje się na stronę NASA i jest zszokowany, że agencja nie planuje lotu na Marsa. Wynajmuje więc magazyn na przedmieściach Los Angeles i dosłownie zaczyna budować rakiety.
Jak szybko sprzedaje rakiety NASA?
Korzysta z niesamowitego zbiegu okoliczności, ponieważ NASA, na początku XXI wieku, zaczyna rozważać wycofanie wahadłowców kosmicznych. Nadal jednak potrzebuje systemu do transportu astronautów i ładunków na Międzynarodową Stację Kosmiczną i z powrotem. To desperackie. Niemal od razu, zanim zdąży cokolwiek zrobić, zaczyna otrzymywać granty z Pentagonu, a potem kontrakty z NASA, choć jeszcze nawet nie wystrzelił rakiety.
Ale mimo wszystko był moment, kiedy SpaceX było na krawędzi i wyglądało na to, że nie przetrwa. Co odmieniło losy Muska?
Za rządów Obamy Musk ma ogromne trudności z udanym wystrzeliwaniem rakiet. Traci ogromne ilości gotówki. Ale to właśnie w tym momencie administracja postanawia, że zamiast polegać na tradycyjnych dostawcach sprzętu obronnego, spróbuje znaleźć sposób na wykorzystanie rodzącej się potęgi kapitalizmu kosmicznego. Administracja Obamy ostatecznie przyznaje Muskowi naprawdę duży kontrakt na dostawę tego sprzętu.
Naprawdę powinniśmy podkreślić ironię faktu, że Musk został sprowadzony na początku tego roku, aby dokonać cięć w wydatkach rządowych i zwolnić pracowników rządowych, ale jego przedsięwzięcia były w dużej mierze uzależnione od rządu federalnego.
W moim artykule o NASA opisuję to jako rodzaj historii rodem z science fiction. W każdej opowieści o technologii potwór, robot czy cokolwiek innego wymyka się spod kontroli i pochłania zasoby oraz ludzi, którzy go stworzyli. Właśnie tak stało się z Muskiem. Te kontrakty pomogły mu stać się bardzo bogatym i potężnym człowiekiem. Odwraca się i wykorzystuje to bogactwo i władzę, aby zniszczyć to, co go stworzyło.
Porozmawiajmy o tym, jak wygląda sytuacja teraz. W zeszłym roku 95 procent rakiet wystrzelonych w USA pochodziło ze SpaceX. Ale firma zajmuje się również satelitami i telekomunikacją. Wygląda na to, że Musk rzeczywiście jest na tym stanowisku. Co to oznacza dla NASA?
Mamy kogoś, kto stał się w zasadzie monopolistą w dziedzinie kluczowej dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. A tego typu zależność jest całkowicie niebezpieczna w dłuższej perspektywie.
Wygląda na to, że przestrzeń kosmiczna ma niezwykle istotne znaczenie dla kontrolowania przyszłości.
Ze względu na zmiany w prowadzeniu wojny i komunikacji, globalna komunikacja w coraz większym stopniu będzie odbywać się w przestrzeni kosmicznej. Już teraz w dużej mierze odbywa się ona w przestrzeni kosmicznej, ale tak właśnie będzie. Gdybyśmy kiedykolwiek stoczyli wojnę z Chinami, oznaczałoby to walkę o dominację w kosmosie. Nie ma wątpliwości, że ich centralna rola w kształtowaniu potęgi tylko wzrosła w tym stuleciu.
Wydaje się, że zaczynamy dostrzegać pewien opór, ale nie jest on szczególnie silny. Na przykład we wrześniu ubiegłego roku senatorowie Partii Demokratycznej argumentowali, że poleganie na SpaceX stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. To po prostu się zdarza. Do tego dochodzi fakt, że Musk ma napięte relacje z Donaldem Trumpem, obecnym prezydentem, co może narazić na szwank jego relacje z rządem USA. Musk osobiście wybrał osobę, którą chciał objąć na czele NASA, Jareda Isaacmana, i ostatecznie Trump publicznie odmówił mu tego stanowiska. Czy mógłby Pan wyjaśnić, co się tam wydarzyło i jak Pana zdaniem wpłynęło to na relacje Muska z rządem federalnym?
Isaacman prowadził startup, zarobił mnóstwo pieniędzy, głęboko interesował się kosmosem, kupił sobie miejsce w rakiecie SpaceX jako turysta kosmiczny i ostatecznie, za pośrednictwem swojej spółki holdingowej, zainwestował w SpaceX. Trudno zaprzeczyć, że nie był w jakiś sposób zobowiązany wobec Muska. Uważam go za mądrego faceta i miał wiele ciekawych pomysłów. Ale kiedy Musk i Trump zaczynają się kłócić, Trump postanawia, że spróbuje skrzywdzić Muska w miejscu, o którym wie, że zaboli najbardziej, czyli ogłasza, że wycofa nominację Isaacmana na stanowisko administratora NASA. Musk odbiera to jako najgorszą rzecz, jaką Trump mógł mu zrobić i zaczyna się wściekać na Trumpa w kwestii X.
To pierwszy raz, kiedy Musk wspomniał o obecności Trumpa w aktach Epsteina, prawda?
Dokładnie, co prowadzi nas do obecnego momentu w polityce: Musk mówi o stworzeniu trzeciej partii , Trump mówi o ewentualnej deportacji Muska , który urodził się w RPA. I to dla mnie szaleństwo, że przy tym wszystkim, przy Trumpie, który jest Trumpem i jego chęci wyrządzenia realnych szkód, rząd nie ma żadnego środka odwoławczego. Trump tak naprawdę nie może się zemścić na Musku, ponieważ koszt dla Stanów Zjednoczonych byłby zbyt wysoki.
Tylko dlatego, że nie ma gotowego następcy, który mógłby zastąpić to, co on robi?
Dokładnie.
Trump zagroził anulowaniem kontraktów SpaceX. Co by się stało, gdyby do tego doszło?
Administracja Usług Ogólnych (GSA) przyjrzała się temu i stwierdziła, że nie może tego zrobić, ponieważ satelity Muska są kluczowe dla zdolności wojska do komunikacji. Poza tym astronauci utknęliby na stacji kosmicznej. Musk świadczy rządowi niezbędne usługi i nie ma innego miejsca, gdzie można by się z nimi skontaktować.
Podobno Trump szuka konkurenta dla SpaceX. Senator Ted Cruz umieścił w ustawie One Big Beautiful Bill zapis przewidujący przeznaczenie 4 miliardów dolarów na system startów kosmicznych Boeinga. Czy to może się udać?
NASA pracuje nad inną rakietą, ale nie będzie ona tak wszechstronna, jak Falcon 9, który Musk posiada. Nikt nie opracowuje rakiety, która mogłaby konkurować ze Starshipem, statkiem, który ostatecznie będzie mógł dotrzeć na Marsa. Nie jest jasne, czy Musk będzie w stanie ją zbudować, ponieważ wyzwania inżynieryjne są ogromne, ale jest blisko.
Czytając Twoje teksty o Musku i NASA, naprawdę nie rozumiem, co o tym sądzisz. Piszesz, że NASA jest w opłakanym stanie i wyrażasz frustrację, że program wahadłowców przeprowadzał te niezwykle powtarzalne misje na stację kosmiczną, ale zauważasz również, że agencja wykazuje niezwykłą przenikliwość naukową i mierzy się z największymi tajemnicami wszechświata. Więc o co chodzi?
Zawsze bardzo pociągała mnie wizja kosmosu Carla Sagana. Dla Sagana nauka była projektem oświeceniowym. Sposób na zrozumienie siebie i naszego miejsca we wszechświecie. Fakt, że rząd i NASA angażują się w te projekty, wydaje mi się głęboki i ważny, a także stanowi dobro publiczne i coś, czego sektor prywatny nigdy nie będzie w stanie powtórzyć. Patrzę na szerszą wojnę Trumpa z wiedzą specjalistyczną, nauką i produkcją wiedzy. Postrzegam słabość NASA jako coś reprezentatywnego i po prostu tragiczną ofiarę tego ataku. Kulturowo dryfowaliśmy do punktu, w którym niestety opinia publiczna nie przejmuje się wystarczająco tym, że te niezwykłe zasoby działają w imieniu „całej ludzkości”, jak głosiło hasło NASA.
Ale uwielbiamy oglądać ludzi lecących w kosmos.
Tak. Jest taka bardzo prymitywna część naszego mózgu, która lubi potężne rakiety, tak jak my lubimy muscle cary. I to dla mnie jest bardzo puste. To po prostu pusty fetysz czegoś, co nie jest nawet aż tak skomplikowanym problemem inżynieryjnym.
