„Jej urok tkwi w duchu wolności”: wyspa Oléron z prędkością Méhari

Aby sfinansować prace konserwacyjne swojego klasycznego samochodu, Yann Caillaud wpadł na pomysł zorganizowania wycieczek po wyspie Oléron w mehari. Przejażdżki niesione wiatrem, które zachęcają do poświęcenia chwili na obserwację
Ma dobrą twarz, z chromosomami o mocy dwóch koni mechanicznych. Ale przede wszystkim plastikowe ciało, mruczenie i prostotę zapachu Méhari, oznaczającego wakacje i wolność.
W języku arabskim mahari to nazwa nadana tuareskiemu dromaderowi i „méharistes” armii francuskiej. To nie przypadek. Méhari, produkowany przez Citroëna w latach 1968–1987, był również używany przez żołnierzy, zwłaszcza w Algierii. Ale nie tylko. I nie bez powodu: pomimo wyglądu samochodu Playmobil, jeździ wszędzie. Już w latach 60. ten pojazd terenowy był projektowany i sprzedawany do wszelkiego rodzaju zastosowań i w każdym terenie. Żółty do gry w golfa, niebieski dla policji i żandarmerii, czerwony dla strażaków, zielony na farmę, turkusowy na plażę, beżowy na polowania. Już wtedy zaprojektowano model – szary w kwiaty – dla hipisów. Wizjoner.

Sześćdziesiąt lat później plastikowy kadłub stał się szykownym symbolem nadmorskiej promenady. W trybie „bobo”, „Mémé” jest zarezerwowane dla posiadaczy dużych kont bankowych. Ale „miejscowi” wciąż potrafią wyławiać dobre okazje: Citroën jest idealny dla hodowców ostryg i surferów, którzy mogą załadować deski lub skrzynki z ostrygami bez obawy o zabrudzenie. Jedno szybkie spryskanie i po sprawie.

Aude Ferbos
„Nikt na ciebie nie trąbi, to jest fajne w tym pojeździe – ludzie patrzą na ciebie i się uśmiechają. Czasami filmują albo robią zdjęcia”.

Aude Ferbos
Są też autentyczni entuzjaści i inni nostalgicy. Oto cała historia Yanna Caillauda z wyspy Oléron . Ten architekt krajobrazu z Deux-Sèvres załamał się pięć lat temu. Kupił Méhari od osiemdziesięciolatka, którego kolana bolały tak bardzo, że nie mógł dalej wchodzić do kabiny. „Był oryginalny, ale odnowiony” – mówi, głaszcząc siedzenia w kolorze niebiesko-białym, nawiązujące do plażowych domków. Model nazywa się Azur.
Mechaniczne DNA Dyane jego dziadka„Urok Méhari tkwi w duchu wolności. Nie ma tu drzwi, okien, pasów bezpieczeństwa, po prostu jedziesz z wiatrem” – uśmiecha się Yann, który na nowo odkrywa wrażenia z jazdy Dyane, pierwszym samochodem swojego dziadka. „Odkryłem ten sam hałas, spaliny, zapachy, tak cudownie pachnie w garażu…”. Te same odruchy również za kierownicą: oba samochody mają to samo mechaniczne DNA. „Ta sama skrzynia biegów, to samo podwozie, ten sam układ kierowniczy, ten sam silnik”.

Aude Ferbos
Dziś rano, na bagnach, natknęliśmy się na bociany. Obserwowaliśmy je przez lornetkę. To było magiczne.

Aude Ferbos
Yann szybko zdał sobie sprawę, że będzie potrzebował budżetu w wysokości od 2000 do 4000 euro, aby utrzymać swojego Azura. Z tej konieczności finansowej zrodził się pomysł, aby „oferować wycieczki Méhari, aby odkryć wyspę, łącząc przyjemność podróżowania zabytkowym samochodem z turystyką”. W ten sposób został organizatorem wycieczek w wolnym czasie, dla turystów, ciekawskich, nostalgicznych mieszkańców Oléron lub gości swoich gîte. Właśnie tyle, aby sfinansować swoją pracę.
Przy bocznych drogachWycieczki z prędkością typową dla Méhari, „maksymalnie 30–50 km/h”. „Zatrzymuję się, by podziwiać lokalną przyrodę i rośliny, a także zbieram pęczki świeżego solirodu lub dzikiego pieprzu. Turyści lubią też odwiedzać słone bagna, kupować sól lub smakować ostrygi u stóp ich ławic. Dziś rano, na przykład, na bagnach natknęliśmy się na bociany, już na trasie migracji. Obserwowaliśmy je przez lornetkę. To było magiczne”.

Aude Ferbos
Dziś po południu, pomimo fali upałów, bociany wciąż tam są, siedzą obok krów Bazadaise. Nie boją się nawet mruczenia małego samochodu. Wciąż są ptaki brodzące, kaczka. Ani śladu człowieka, w środku sierpnia: Yann zna boczne drogi, luki w winnicach i nie boi się dziur. „Amortyzatory w tym samochodzie są do tego stworzone” – uśmiecha się.
„Poświęć czas na życie”Najbardziej kocha „znaleźć czas na życie, na kontakt z naturą, poczuć wiatr na policzkach, jod w nozdrzach, a ponieważ nie jedzie się szybko, można obserwować ten spektakl. Nikt na ciebie nie trąbi, to miły efekt tego pojazdu, ludzie patrzą na ciebie i się uśmiechają. Czasami filmują lub robią zdjęcia”. Yann uwielbia też spacerować uliczkami, opowiadając historię wyspy.
Jedynym problemem jest deszcz. Plastikowe szyby nie chronią przed deszczem. Nie ma problemu, kierowca planuje swoje „wycieczki Méhari” w zależności od pogody i woli jeździć w klapkach. Ale zamienia je na mokasyny, kiedy wyjeżdża samochodem na śluby, jak ostatnio, kiedy były stażysta Yanna i jego przyszła żona powiedzieli sobie „tak” w Lot-et-Garonne. Méhari służy wyłącznie do przyjemności.