Ukochana powieść kryminalna stała się filmem Netflixa. To już przeszłość.


W jednej ze wczesnych scen z nowej adaptacji filmowej Netflixa The Thursday Murder Club o kwartecie starszych obywateli rozwiązujących zagadki kryminalne, emerytowana szpieg Elizabeth (Helen Mirren) i emerytowana pielęgniarka Joyce (Celia Imrie) — ta pierwsza w grubaskim kardiganie z chustą zawiązaną wokół włosów — zbliżają się do wiejskiego komisariatu policji. Joyce z entuzjazmem opowiada o psikusie, jaki para zamierza zrobić lokalnej policji. „Czuję się, jakbyśmy byli w jednym z tych niedzielnych dramatów o dwóch bystrych, zadziornych starszych paniach detektywach, które przechytrzają policję na każdym kroku”, mówi Elizabeth. „Nigdy więcej nie używaj w mojej obecności słów bystre, zadziorne starsze panie ”, odpowiada Elizabeth kamiennym głosem.
Oparty na bestsellerowej serii przytulnych powieści kryminalnych Richarda Osmana i wyreżyserowany przez Chrisa Columbusa, „Czwartkowy Klub Zbrodni” sam w sobie nie jest w stanie podporządkować się dyrektywie Elizabeth. Columbus, wieloletni dostawca tłustych kawałków hollywoodzkiego sera, z natury nie potrafi oprzeć się pokusie wywoływania śmiechu u kobiet po siedemdziesiątce, które przeklinają lub wykazują się wiedzą w czymkolwiek innym niż pieczenie i robienie na drutach. Scena przed komisariatem – podobnie jak scena z filmu, w której Joyce szokuje młodą matkę w autobusie, wyjaśniając, co to znaczy „WTF ” – nie pojawia się w książce Osmana. Osman może i trochę ucieka się do protekcjonalnego przedstawiania starszych ludzi jako słodkich, ale jest mądrzejszy, dowcipniejszy i ma lepszy gust niż Columbus.
Seria Czwartkowego Klubu Zbrodni — piąta powieść, The Impossible Fortune , zostanie opublikowana w przyszłym miesiącu — to rodzaj książek niezmiennie określanych jako „ukochane”. Film jest usiany czcigodnymi gwiazdami, które publiczność już polubi. Oprócz Mirren i Imrie, detektywami są Pierce Brosnan jako Ron, emerytowany organizator związkowy i konstytucyjny wichrzyciel, oraz Ben Kingsley jako Ibrahim, były psychiatra. Jonathan Pryce pojawia się jako mąż Elizabeth, Stephen, który powoli ulega chorobie Alzheimera. David Tennant, jak zawsze, gdy gra złoczyńcę, świetnie się bawi w roli tandetnego dewelopera nieruchomości, który jest właścicielem absurdalnie luksusowego osiedla dla emerytów, w którym mieszkają główni bohaterowie. I prawie warto zostać do końca, aby zobaczyć pysznie dziwny epizod Richarda E. Granta.
Założenie „Czwartkowego Klubu Zbrodni” nie jest nowe. Fikcyjnych detektywów, którzy wykorzystują skłonność innych do niedoceniania ich z powierzchownych powodów, jest mnóstwo. Panna Marple Agathy Christie jest tu oczywistym precedensem – łagodna staruszka z torbą robótek, która przekuwa swoje trafne spostrzeżenia na temat natury ludzkiej – zaczerpnięte z poczynań w swojej wiosce St. Mary Mead – w błyskotliwą powieść kryminalną. Niewątpliwie oryginalne, przytulne kryminały, powieści Christie o pannie Marple oferują jej charakterystyczne, pomysłowe zagadki otulone puszystym, angorowym ciepłem angielskiej wsi.
Przytulnym powieściom Osmana brakuje błyskotliwości Christie, ale to nie ma większego znaczenia. Z biegiem lat ten podgatunek zaczął wykorzystywać wątki kryminalne jako rusztowanie, na którym można było budować komiksowe studia postaci i portrety życia na wsi. To właśnie gra Osmana, którą realizuje znakomicie, z przebiegłą sympatią przedstawiając różnorodne osobowości w ekskluzywnej wiosce emerytów Cooper's Chase i jej okolicach. Osman, były producent telewizyjny i gospodarz teleturnieju, ma rozkosznie cierpki styl, jak wtedy, gdy jako Joyce opisuje postać graną przez Tennanta jako osobę rozumiejącą „wszystko, co może pójść nie tak z mężczyznami, jeśli zostawi się ich samym sobie”.
Zagadka w „Czwartkowym Klubie Zbrodni” – która dotyczy zabójstw dwóch niesympatycznych postaci – jest znacznie mniej wciągająca. Mimo to, nie da się jej pominąć, a w prawie dwugodzinnym filmie Netflixa zabiera cenny czas, który w innym przypadku mógłby zostać poświęcony na to, by gwiazdy mogły wgryźć się w postacie Osmana. Serial telewizyjny dałby historii więcej przestrzeni. Zamiast tego sprawia wrażenie pospiesznej. Co więcej, wiele z najzabawniejszych fragmentów książek zostało spłyconych, prawdopodobnie z myślą o amerykańskiej publiczności. Powtarzającym się żartem w powieściach są aluzje do przeszłości Elizabeth jako pewnego rodzaju zjawy. Spędziła czas w Somalii, wie, jak balsamem do ust uciszyć przekręcanie klucza w zamku i ma kontakty, które mogą dostarczyć jej dokumentów, do których zwykły emeryt nigdy nie miałby dostępu – bardzo wygodny sposób na posunięcie śledztwa kwartetu. Cały żart polega na tym, że Elżbieta nigdy wprost nie przyznaje, gdzie zdobyła te wszystkie umiejętności, natomiast Kolumb, nigdy nie mówiąc wprost, każe jej po prostu powiedzieć Joyce, że pracowała kiedyś dla MI6.
Dotyk Kolumba jako filmowca jest zawsze ciężki. Podczas gdy Osman jest czuły — szczególnie w swoim przedstawieniu relacji Elżbiety ze Stephenem — Kolumb jest po prostu sentymentalny, choć udaje mu się też opowiedzieć jeden dobry żart. „Co ty do licha masz na sobie?” pyta Stephen swoją zazwyczaj elegancką żonę, gdy wyrusza w tym kardiganie i szaliku, aby zagrać rolę bezradnej staruszki na komisariacie policji. „Wyglądasz jak królowa”. „Naprawdę?” odpowiada pytająco Elżbieta. (Mirren zdobyła Oscara za rolę Elżbiety II w Królowej .) Prawdę mówiąc, jakkolwiek cienki byłby scenariusz filmu, fani książek Osmana prawdopodobnie się wypowiedzą, widząc swoje ulubione postacie grane przez tak znanych, cenionych aktorów. Każdy jednak, kto nie spotkał i nie zakochał się w Elżbiety, Joyce, Ibrahimie i Ronie na stronie, prawdopodobnie po prostu będzie się zastanawiał, o co całe to zamieszanie .