Świadectwa. „Czasami czuję się winny”: Rzadziej wychodzą ze znajomymi, bo stało się to zbyt drogie

Rzadsze wyjścia do restauracji, ograniczony budżet na prezenty, ograniczone wyjścia… W obliczu ogólnego wzrostu cen, przyjaźnie muszą się odrodzić. To zjawisko, nazywane „friendflacją”, dotyka wszystkie pokolenia, których więzi społeczne stają się coraz słabsze.
Nie jest tajemnicą, że koszty utrzymania rosną. A kiedy przychodzi czas na spotkanie ze znajomymi na krótką pogawędkę, karta kredytowa może szybko się wyczerpać. „Financial Times” ukuł nawet termin ilustrujący to zjawisko: „friendflation” (skrót od „ friend ” i „inflation”). Brytyjski dziennik wyjaśnia, że rosnące ceny wymagają drastycznego zwiększenia budżetu, aby utrzymać interakcje społeczne.
Wielu Francuzów zmienia więc swoje przyzwyczajenia, aby nie dopuścić do eksplozji budżetu przeznaczanego na spotkania z przyjaciółmi, nawet jeśli oznacza to rezygnację z wychodzenia z domu, niezależnie od pokolenia.
Posiłki ze znajomymi zamiast restauracjiDla 48-letniego Adriena z Westhalten (Haut-Rhin) rozwiązanie jest jasne: „Z naszymi bliskimi zmienił się charakter wydarzeń. Czasami nie chodzimy do restauracji ze względów finansowych, ponieważ ceny znacznie wzrosły. Wybieramy więc posiłki w domach, dzieląc się kosztami”. Tę samą obserwację podzielił Mathieu, czterdziestolatek mieszkający w Annecy (Haute-Savoie): „ Obiad dla 10 osób kosztuje tyle samo, co restauracja dla czterech . Dlatego wolimy jeść posiłki z przyjaciółmi; to nie jest ograniczenie, a zmiana naszych przyzwyczajeń”.
Wśród osób starszych rosnące ceny prowadzą również do spadku kontaktów towarzyskich. Może to być szczególnie zauważalne w przypadku zaproszeń lub gdy nadarzy się okazja do spotkań towarzyskich. „Od trzech, czterech lat przyjmuję znacznie mniej osób, ponieważ przygotowanie dobrego posiłku stało się zbyt drogie, a kolacja, powiedzmy, nieformalna, nadal jest droga. Unikam też nawiązywania nowych znajomości” – przyznaje 72-letnia Marie z Longeville-lès-Metz (Mozela).
Bernadette, która cieszy się emeryturą w Bouclans (Doubs), podkreśla jednak wagę spotkań: „Spotykamy się przy prostym posiłku, czasem z resztkami, ale z prawdziwymi przyjaciółmi, tymi, którzy są dla nas ważni. To wciąż świąteczna atmosfera, niezależnie od tego, czy otwieramy dobrą butelkę, czy nie. W restauracji stało się to rzadsze, raz lub dwa razy na dwa miesiące. A my preferujemy lunch, bo jest tańszy”.
Po stronie młodych dorosłych presja jest odczuwana inaczej. Romain, 27-letni Alzatczyk mieszkający w Strasburgu, przyznaje, że musiał ograniczyć wyjścia: „Ograniczam je do dwóch razy w miesiącu, żeby zaoszczędzić. Czasami więc przedkładam jedno wydarzenie nad inne, a moi znajomi postrzegają te wybory jako egoistyczne”. Pierre, po trzydziestce, podziela to uczucie: „Czasami czuję się winny, odmawiając kilku kolejnych wyjść. To sprawia wrażenie, że nie chcę już spotykać się ze znajomymi, podczas gdy chodzi tylko o pieniądze, bo stały się zbyt drogie”.
Lucas, 25 lat, z Plaisir (Yvelines), może być zadowolony ze znalezienia rozwiązania w grupie: „Wszyscy dostosowujemy się do budżetu drugiej osoby. Baseny urodzinowe kosztują od 10 do 20 euro. W weekendy i święta szukamy najlepszego stosunku jakości do ceny. Fakt, że wszyscy w moim kręgu znajomych mamy mniej więcej taką samą sytuację, oznacza, że wszyscy szukamy mniej więcej tego samego”.
Budżet na prezenty to równie drażliwy tematChociaż wyjście z domu wymaga pewnej adaptacji, obdarowywanie przyjaciół prezentami urodzinowymi to kolejna delikatna kwestia. „Ustalamy budżet i go nie przekraczamy, nawet jeśli wiemy, że inni oferują więcej. Prezent musi być odpowiedni, a niekoniecznie drogi” – mówi Adrien, który z pewnością nie faworyzuje tańszych produktów. „Strony takie jak Shein czy Temu sprzedają produkty jednorazowego użytku; nigdy nie są one zbyt trwałe”. Bernadette przedstawia inne spojrzenie na kwestię prezentów, których cena zależy od stopnia relacji: „Bardzo bliscy przyjaciele są bardziej rozpieszczani, dla innych zmniejszamy budżet”.
Czy w świetle tych świadectw przyjaźń stała się luksusem? 52% respondentów badania przeprowadzonego przez amerykański portal BadCredit.org odpowiedziało twierdząco, zwłaszcza że ich średni budżet na przyjacielskie interakcje wynosi 335 euro miesięcznie. Chociaż „friendflacja” nie niszczy przyjaźni, a przynajmniej rzadko, to jednak zmusza do ponownego odkrycia siebie.
Le Progres