Francja, ten liberalny kraj, który nie lubi liberałów i uwielbia bawić się w rewolucję

Na łamach centroprawicowego dziennika „Il Foglio” były wieloletni dyrektor tego medium, Giuliano Ferrara, który dobrze zna Francję, delikatnie kpi z nieustającego pragnienia rewolucji wśród Galów. Powinni raczej nauczyć się doceniać tych niewielu liberalnych przywódców, których mieli – krytykuje mediolański dziennik.
Macron jest dotknięty niepopularnością. Bayrou, centrysta, pakuje walizki, przytłoczony surowością swojej przeszłości i zniesieniem dwóch świąt państwowych w krainie wiecznego imprezowania i wcześniejszej emerytury. Faktem jest, że pomimo swoich błędów, Macron jest prezydentem liberalnym. I jako taki, to już cud, że sprawował urząd przez półtorej kadencji. Prezydent bogatych, Giscard d'Estaing, sprawował go tylko przez jedną.
Francja szczyci się swoim jakobinizmem i barykadami, nawet gdy rządzą nią konserwatyści pokroju „mój generał” de Gaulle’a czy prowincjonalny nauczyciel licealny Pompidou. Wkrótce może przyjść kolej na kolejnego nauczyciela, takiego jak Mélenchon, lewicowy Front Narodowy, Le Pen czy młody Jordan Bardella. Prawicowi Frontowcy Narodowi z nowym wizerunkiem, ale wcale nie liberalni.
Kto wie, czy zaklęcia liberałów i konserwatystów zdołają zablokować drogę nowym barykadom. Droga ta wydaje się usiana pułapkami zarówno dla ostatnich zwolenników gaullizmu z dawnych lat, jak i dla młodego, słabego, ale utalentowanego Glucksmanna , socjaldemokraty z domieszką liberalnego aktywisty.
Jedynym, który wiedział, jak trzymać Francuzów w ryzach, i to przez czternaście długich lat, był François Mitterrand . Przebrany Vichyita,
Skorzystaj ze specjalnej oferty cyfrowej, aby uzyskać nieograniczony dostęp do wszystkich naszych treści.
Courrier International