Apeluje o to, aby Katalonia znajdowała się w innej strefie czasowej niż Hiszpania

Wiodąca grupa zwolennicza niepodległości domaga się, aby Katalonia znajdowała się w innej strefie czasowej niż reszta Hiszpanii, ale pomysł ten świadczy o słabnących tendencjach separatystycznych w regionie.
Katalońscy separatyści wezwali mieszkańców regionu północno-wschodniego do cofnięcia zegarków o godzinę i przejścia do innej strefy czasowej, twierdząc, że zmiana ta „odróżni” ten region od reszty Hiszpanii.
Pomysł zaproponował Jordi Domingo, szef Consell de la República, niezależnej grupy propagującej niepodległość Katalonii, w wywiadzie dla katalońskojęzycznej publikacji VilaWeb .
Polegałoby to na tym, że przedsiębiorstwa i organizacje przyjęłyby czas Greenwich Mean Time, czyli czas o godzinę krótszy niż w pozostałej części Hiszpanii w czasie środkowoeuropejskim (CET).
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Katalonia to preferowany region dla obcokrajowców poszukujących pracy w Hiszpanii
Domingo stwierdził, że zmiana strefy czasowej jest sposobem na „odróżnienie się od Hiszpanii”. Niektórzy członkowie katalońskiego ruchu separatystycznego argumentowali wcześniej, że hiszpański czas jest spuścizną po reżimie Franco i że wprowadzenie różnych stref czasowych byłoby krokiem w kierunku suwerenności Katalonii.
Domingo uważa, że różnica godzin „może być niezwykle silna”, tworząc ideę czasu katalońskiego: „Dlaczego my, Katalończycy, nie zmieniamy czasu? Dlaczego nie ustawiamy się na południku Greenwich? Dlaczego samozatrudnieni, którzy rządzą w naszym kraju, nie mówią, że będziemy pracować według czasu katalońskiego?”
Domingo przyznał jednak, że propozycja ta jest prawdopodobnie stanowiskiem mniejszości. „Jeśli 200 000 osób zmieni nasz rozkład jazdy, zareagujemy i zmusimy ich do rozróżniania rozkładów jazdy hiszpańskich i katalońskich. Odnieśliśmy zwycięstwo, zaczęliśmy narzucać im nasz własny sposób działania” – wyjaśnił.
„Pokazujecie, że jesteście suwerenni, że macie władzę i że hiszpańskie prawo was nie dotyczy” – dodał, sugerując, że przestawienie zegarków wysłałoby również sygnał za granicę: „Możemy też powiedzieć obcokrajowcom, że kataloński harmonogram jest inny”.
Fakt, że Domingo mówi o setkach tysięcy ludzi, podczas gdy populacja regionu przekracza 8 milionów (według danych katalońskiego urzędu statystycznego) i opiera ideę na małych przedsiębiorstwach i osobach samozatrudnionych, pokazuje, jak bardzo niepodległość Katalonii stała się w ostatnich latach kwestią mniejszości, często centroprawicy i klasy średniej.
W wyborach regionalnych w 2024 roku partie separatystyczne po raz pierwszy od 2012 roku straciły bezwzględną większość.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Separatyści tracą większość w Katalonii, podczas gdy socjaliści rosną w siłę w Hiszpanii
Podobnie Rada Republiki straciła wiele ze swojej siły politycznej i wpływów, odkąd Carles Puigdemont, zbiegły były przywódca Katalonii, który w 2017 r. zwołał nielegalne referendum niepodległościowe, uciekł z kraju.
Analizy w mediach hiszpańskich, zarówno lewicowych, jak i prawicowych, postrzegają tego typu zapowiedzi jako próbę utrzymania się na topie.
Jednak twierdzenie, że strefa czasowa Hiszpanii jest pozostałością po dyktatorskim reżimie Francisco Franco, nie jest całkowicie błędne. Niektórzy wręcz sugerowali, że Hiszpania znajduje się w niewłaściwej strefie czasowej z powodu byłego dyktatora.
Madryt leży bezpośrednio na południe od Londynu. Nic więc dziwnego, że Hiszpania znajdowała się w strefie czasu Greenwich (GMT) do około 75 lat temu. Wszystko zmieniło się jednak w 1940 roku. Gdy nazistowskie Niemcy zajęły Belgię, Holandię i część Francji, Franco udał się na granicę francuską, aby spotkać się z Hitlerem.
Franco nie miał jednak wiele do zaoferowania pod względem materialnym ani finansowym. W obliczu spustoszenia kraju przez niedawną wojnę domową – w której zwycięstwo Franco było silnie wspierane przez Hitlera – Franco poczuł się zobowiązany do wykonania jakiegoś gestu.
Choć ostatecznie zachował neutralność w wojnie, Franco postanowił okazać swoje poparcie Hitlerowi, przestawiając zegarki w Hiszpanii o godzinę do przodu w akcie solidarności.
Hiszpania od tamtej pory pozostaje w strefie CET, podobnie jak kraje tak daleko na wschód, jak Polska. Oznacza to, że Madryt ma obecnie ten sam czas co Warszawa w Polsce, odległa o 2290 km, ale wyprzedza Lizbonę o godzinę, która znajduje się zaledwie 502 km dalej.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Dlaczego Hiszpania nadal znajduje się w złej strefie czasowej z powodu Hitlera
Zarejestruj się lub zaloguj, aby kontynuować czytanie
thelocal