Morante w trasie (IX): mistrz odradza się na płótnie Goi

Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Spain

Down Icon

Morante w trasie (IX): mistrz odradza się na płótnie Goi

Morante w trasie (IX): mistrz odradza się na płótnie Goi

Są popołudnia, które zdają się być namalowane, zanim się wydarzą. Aranjuez oferuje ten przywilej w letnim upale: wykuty plac obok Pałacu , ogrody, w których wciąż rozbrzmiewają bębny Buntu , wrześniowe powietrze przesiąknięte historią i świętowaniem. Sam plac w Aranjuez jest surowy (więzienny) z zewnątrz, a kokieteryjny i elegancki w środku. Loże i gobeliny zdobią go z tradycjonalistycznym duchem. A w centrum ceremonii pojawia się Morante de la Puebla , przemieniony w postać Goi , jakby uciekł z akwaforty.

Siatka na włosy i naramienniki naśladowały strój z XIX-wiecznych portretów Pedra Romero . A złote tasiemki zwisały z jego piersi niczym bogactwo inkaskich skarbów . Morante, w nieskazitelnie czystej koszuli, reprezentował historię , przedstawiając egzekucje, choć przepych różowego pasa skrywał dramatyzm.

Nie jest to prosta estetyczna paralela. Postać Morantego uosabia tę samą sprzeczność – tę samą twórczą dialektykę – która emanuje z dzieł Goi : uniesienie ludu i zawrót głowy tragedii . Jego nadgarstki przywodzą na myśl światło świątecznych karykatur, przepełnioną radość świąt i pielgrzymek, ale także mroczne drżenie „ Czarnych Obrazów ”. Jest torreadorem, który porzuca siebie i wykrwawia się na śmierć, który celebruje i potępia siebie, który wzywa ludzi i pozostawia ich przytłoczonych widmową ciszą, bez względu na to, ile kwiatów zostanie w niego rzuconych po powrocie na arenę.

Wystarczy zobaczyć, jak rozwija pelerynę, by uświadomić sobie tę dwoistość . Weronika Morante mogłaby żyć w kartonach gobelinów, wśród majos i majos tańczących z lekkością powietrza, ale pasowałaby również do akwaforty z „ Tauromachii ”, z tą samą nagłą gwałtownością i tym samym suchym dramatyzmem czarnej linii na papierze. Goya namalował słynnego „Martincho lecącego na arenie”, zawieszonego w niemożliwości. Morante odtwarza ten zawrót głowy: moment, w którym walka byków wydaje się wznosić ponad prawa grawitacji i zdrowy rozsądek.

Zdjęcie: Morante, po odcięciu dwóch uszu i ogona czwartemu bykowi. (@torosmarbella)

Miło było go zobaczyć w Aranjuez, dochodzącego do siebie po goringu w Pontevedra (10 sierpnia). Po raz kolejny stąpa po przepaści . Mocny lewą ręką. Zainspirowany, z zapałem wykorzystuje zasoby i chwyty. Imponujący podaniami na długość klatki piersiowej i połączeniem podań prawą ręką.

Byk Criado miał w sobie pewną szlachetność, a niesławny torreador Ribeiro Telles nie miał pasa, więc maestro z La Puebla z gracją skrócił ten wyczyn. I opuścił Aranjuez z nagrodą w postaci sterlingowego ucha, co uspokaja jego zwolenników. Nie ze względu na jego wartość statystyczną, ale dlatego, że pokazuje, że maestro powrócił na swoje miejsce: hegemoniczne .

Zdjęcie: Napięty moment między Morante i Rocą Rey. (Juan Romero Prieto)

Zaskakujące jest, że trybuny w Aranjuez nie były pełne. Ani bliskość Madrytu, ani powrót Morante na areny Półwyspu (pojawił się ponownie w środę w Melilli), ani bogata obsada nie zachęciły publiczności, która nie miała wstępu na widownię. Nieobecni widzowie przegapili więc omdlenie Juana Ortegi w obliczu udręczonego piątego (dwoje uszu) oraz wykwintną walkę byków Pabla Aguado z dużym bykiem zastępczym Cuvillo.

Szósty był zapowiedzią głośnego występu. Aguado wspomagany był przez najlepszego byka z korridy Criado, który odpowiedział z równą energią, co kunsztem. Naturalne przejścia płynęły z harmonią i sewilskim charakterem. Niskie przejścia i przejścia wspomagane miały charakter katedry, choć pełnię esencji występu można było dostrzec w ostatnich przejściach , szczególnie w jednym z nich, którego nieśmiertelne uderzenie lewą ręką zapewniło nagrodę w postaci dwóch kłosów.

Pablo Aguado, ubrany nienagannie w Aranjuez, również wczuł się w charakterystyczną dla Goi osobliwość popołudnia, które zamieniło się w noc i kurz. I które trwało tak długo, jak walki byków, na które Don Francisco, torreador, uczęszczał, podobnie jak jego przyjaciele Goi.

Zdjęcie: Torreador Marco Pérez w ubiegły piątek podczas drugiej walki byków na stadionie Semana Grande w San Sebastián. (EFE/Javier Etxezarreta)

„Tauromachia” nie były repertuarem tradycjonalizmu, lecz raczej okrutnym prześwietleniem hiszpańskiej duszy . Ujawniają majestat i barbarzyństwo święta, które nigdy nie było niewinne… ani winne. Morante podziela tę samą intensywność: jego walka byków nie tylko upiększa, ale i przesłuchuje; nie tylko zdobi, ale i obnaża. Kiedy przybywa do Aranjuez, arena przypomina nam, że upamiętniany przez nią bunt nie był świętem, lecz powstaniem. A jego postać staje się estetycznym buntem : powstaniem przeciwko wulgarności, przeciwko tyranii praktyczności, przeciwko poddaniu się logice.

Goya rozumiał, że sztuka walki byków jest metaforą rozdartego kraju . Dlatego jego grafiki oscylują między heroicznym uniesieniem a nieuchronną katastrofą: „Byk motyl”, „Śmierć torreadora”, „Panika na ringu”. Morante należy do tego pierwszego rodu, uosabianego przez Pepe Hillo, Pedro Romero i Costillaresa, współczesnych malarzowi i bohaterów jego grafik. Podobnie jak oni, łączy majestat z grozą, wdzięk z fatalizmem. W jednej walce byków potrafi przywołać radość pielgrzymki i smutek szabatu . W jednym przejściu przeplata się ze świadomym uśmiechem i powagą poświęcenia . Podobnie jak u Goi, nie ma możliwego pojednania między światłem a cieniem , jedynie napięcie, które je konfrontuje i czyni nierozerwalnymi.

Zdjęcie: Byk Osborne'a w Melilli. (EFE/Laureano Valladolid)

W Aranjuez arena staje się płótnem . Piasek jest szorstkim papierem akwaforty. Walka byków to poruszający obraz, w którym celebracja i tragedia łączą się bez pojednania. A Morante jawi się jako centralna postać: jednocześnie majestatyczny i egzorcyzm, tektura i rycina, celebracja i żałoba. Gdyby Goya mógł wybrać współczesny model, znalazłby go w nim. Bo Morante nie tylko walczy z bykami: on także przywołuje pamięć kraju i projektuje ją w awangardzie, tak jak Aragończycy przekształcali tradycję w nowoczesność jednym pociągnięciem rylca.

Bunt z 1808 roku nie był uliczną imprezą, lecz powstaniem ludu, które doprowadziło do abdykacji króla. Walka byków, która odbyła się ku jego pamięci, to nie byle jaka uroczystość, ale połączenie świętowania z historią . I tu Morante sam w sobie stanowi bunt: przeciw wulgarności, przeciw postępowemu prohibicjonizmowi, przeciw dekadenckiemu duchowi Pedra Okrutnego.

** Tego lata El Confidencial publikuje serię kronik, które opisują – z północy na południe, ze wschodu na zachód – magiczny i triumfalny sezon José Antonio Morante de la Puebla. Z południa, z Malagi, przenosimy się do Bilbao, aby przeczytać dziewiątą część serii.

El Confidencial

El Confidencial

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow