Jak ja kocham wieś!

Z pierwszych razy, kiedy czytałem Don Kichota , jedno z najczęściej tłumaczonych i publikowanych dzieł w historii, do którego niewielu może się przyznać, że nie czytało, choć z pewnością wiedzą o nim mniej, niż myślą, jedną z rzeczy, która najbardziej przykuła moją uwagę (a w młodości oczywiście nie rozumiałem), był moment, gdy Don Alonso Quijano, nieco znudzony przygodami i uporem, a także faktem, że ani Dulcynea nie zwracała na niego najmniejszej uwagi i że nie zyskał on sławy jako błędny rycerz, zmuszony znosić pewnego Cide Hamete Benengueli, powtarzającego jego przygody w fałszywy i przewrotny sposób, niczym podejrzany „influencer” Corralas 2.0 naszych czasów, postanawia zostać pasterzem. Aby pokazać, jak oczytany jest Główny Szpieg, jest to rozdział 67 zatytułowany „O postanowieniu, które Don Kichot podjął, aby zostać pasterzem i zająć się życiem na wsi, podczas gdy minął rok jego obietnicy, wraz z innymi prawdziwie przyjemnymi i dobrymi wydarzeniami”. Posłuchajcie, zobaczcie, jak dobry był ten Cervantes (nie wiem, dlaczego teraz chcą z niego zrobić pedała), tytułował, posłuchajcie.
Prawda jest taka, że wracając pokonany z Barcelony, gdzie w Barcelonie musiało już być źle, dotarli na łąkę, gdzie chciał zobaczyć, jak będzie wyglądało jego życie jako „pasterza Don Kichota”, a jego szlachetny towarzysz Sancho jako „pasterza Pancino”. I wyobraził sobie siebie pośród owiec, dębów, krzewów róż i krystalicznych strumieni. Oddawał się poezji i miłości do pasterek, a nawet zabrał ze sobą przyjaciół ze wsi: kawalera, księdza, mistrza… i wszystko to było marzeniem o spokojnym i spełnionym życiu, bez większych problemów niż rymowanie studni żałobnej. Innymi słowy, tego właśnie pragnie większość mieszkańców miast po pandemii – aby w razie kolejnej pandemii mogli przynajmniej cieszyć się wsią, mitycznym obszarem wiejskim, pustym jak głowa polityka. I bez połączeń. Bez tych pociągów, które kiedyś kursowały po całej Hiszpanii, nawet nocą. Teraz mówią, że świetnie jest zacząć pracować zdalnie, ale internet jest dosłownie o krok od telefonu, a do tego działa tylko 3G. Bo jest duży wybór i wielu operatorów, ale można dotrzeć na przykład do Kastylii, do wiosek Alkarii , na tereny, które nawet nie są Uralem, a uzyskanie zasięgu to ryzykowne przedsięwzięcie, bo albo wejdziesz na dzwonnicę kościelną, albo w ogóle nie złapiesz AM.
Porzuciliśmy wsie, miasteczka, wioski... (jakież piękne słowo, a jakże pogardliwe i aroganckie stało się nazywanie „wieśniakami” tych, którzy karmią nas w naszych domach, wstając o świcie siedem dni w tygodniu!). Wioska, którą teraz odkryliśmy, o niebiosa, że jeśli nie zostanie oczyszczona, spłonie. Że jeśli rzeki pozostaną takie, jakimi chce natura, natura zemści się na dolinach i wąwozach, niszcząc wszystko, co istnieje. I wszystko jest piękne, teoretycznie, dopóki nie zauważysz, że nic innego nie zostało zainwestowane w to, co rzekomo przynosi najwięcej głosów lub jest najbardziej atrakcyjne. Wprowadźmy pociągi dużych prędkości tam, gdzie ich nie powinno być, i zapomnijmy o korytarzach śródziemnomorskich i kantabryjskich, czy o łączących stolice Półwyspu Iberyjskiego. Zamieńmy się w pociągi podmiejskie, które nie zostały do tego stworzone, i zapomnijmy o pociągach, które naprawdę zbliżyły do siebie wszystkie wsie. Porozmawiajmy o operatorach, którzy nękają nas absurdalnymi ofertami w porze sjesty lub kolacji, oferując setki kanałów telewizyjnych, których nigdy nie obejrzymy, a potem trzeba iść do Tomasy, żeby poprosić o połączenie, sprawdzić, kiedy będzie konferencja telefoniczna z Madrid i żeby wszczepiła nam rozrusznik serca. Brakuje tylko modemu podłączonego do telefonu stacjonarnego, wydającego piskliwe dźwięki, które przenoszą nas w lata 80.
Bo wspaniale byłoby zapełnić wyludnioną Hiszpanię, pozbawioną telepracujących mieszkańców miast, i ponownie zaludnić miasta i wsie niedrogimi mieszkaniami, gdzie mogliby cieszyć się prawdziwą przestrzenią, a nie ruderami za pół miliona naposów za slumsy. Ale jeśli nie będziemy w stanie zapewnić im nawet komunikacji ani transportu, nie mówiąc już o opiece zdrowotnej i edukacji, zapomnimy o naszych sielskich marzeniach, niczym o nowej, szczęśliwej Arkadii . Don Kichot, mimo że był, to zrobił. Wyobraźcie sobie nas, prawdziwych Pansów!
ABC.es