Dramat przeciwko Francji: zawodniczki DFB podbijają serca całego narodu

Ci, którzy częściej wstają niż upadają, odniosą sukces. To, co brzmi jak mało kreatywne motto przeciętnego mówcy motywacyjnego, okazało się imponującą prawdą w sobotni wieczór, tuż przed północą, w parku św. Jakuba w Bazylei.
Sytuacja niemieckiej reprezentacji kobiet w piłce nożnej wydawała się już niemal beznadziejna. W ćwierćfinale Mistrzostw Europy drużyna trenera Christiana Wücka była uważana za słabszą w starciu z utalentowaną reprezentacją Francji. Kiedy Sarai Linder doznała kontuzji po dziesięciu minutach, a Kathrin Hendrich trzy minuty później została wyrzucona z boiska, straciła nawet ostatnią nadzieję.
Tak naprawdę. Bo Niemcy pokonali wszelki opór, walczyli z pasją i dotarli do półfinału w dramatycznym zwycięstwie.
Wyrzucenie z boiska, a następnie wykorzystany rzut karny, który dał Francji prowadzenie, wyzwoliły bezprecedensową energię. Reprezentacja Niemiec kobiet walczyła bohatersko, wzięła serca w swoje ręce – i zdobyła serca całego narodu.
Wszyscy kibice na stadionie – a przynajmniej ci, którzy kibicowali Niemcom – i miliony przed ekranami kibicowali drużynie, która miała trudny start w Mistrzostwach Europy. Ale im większe szanse, tym silniejsza stawała się ich wiara we własną siłę.
Wyzwaniem jest udowodnienie, że w porównaniu z olśniewającą, zdominowaną przez mężczyzn branżą, emocje i pasja górują nad fajnym, wielomilionowym biznesem. Udało się.

Taniec radości: Linda Dallmann, kapitan Giulia Gwinn i Selina Cerci.
Źródło: Sebastian Gollnow/dpa
Wszystko potoczyło się w tym ćwierćfinale. W ostatnim meczu grupowym ze Szwecją, przegranym 4:1, który wywołał poczucie klęski, drużyna Wücka przez długi czas grała w dziesiątkę i przez prawie godzinę musiała grać z jednym zawodnikiem mniej.
To, co zakończyło się gorzko w zeszłym tygodniu, z perspektywy czasu wydaje się najlepszym przygotowaniem do jeszcze większego wyzwania. W końcu awans do meczu ze Szwecją był już zapewniony, a porażka z Francją oznaczałaby eliminację z Mistrzostw Europy. Dobrze przygotowana drużyna walczyła o uniknięcie nokautu przez 107 minut, nie licząc doliczonego czasu gry – i robiła to z pasją, na jaką zasługuje drużyna z długim stażem.
Od początku turnieju wszystko szło na niekorzyść niemieckiej żeńskiej reprezentacji piłki nożnej. Giulia Gwinn – kapitan, twarz nowego pokolenia – doznała kontuzji w meczu otwarcia. Pojawiły się również kontrowersje, które same wywołały, takie jak krytyka bramkarzki Ann-Katrin Berger przez selekcjonera reprezentacji po licznych ryzykownych akcjach w zwycięskim meczu z Danią, po tym jak przegrywała, oraz kilka decyzji podjętych na podstawie analizy wideo.
Następnie pojawiła się czerwona kartka dla Carlotty Wamser, zastępczyni Gwinna, w meczu ze Szwecją, a także wspomniane wczesne porażki w ćwierćfinale. Tam osłabiona reprezentacja Niemiec najpierw wyrównała stratę, przetrwała dwie pozornie stracone bramki bez szwanku, a następnie zmarnowała szansę na rozstrzygnięcie meczu rzutem karnym w regulaminowym czasie gry.
Po historycznej walce ani trener Wück, ani zawodnicy nie potrafili odpowiedzieć na pytanie, co ich właściwie wytrąciło z równowagi.
Największą bohaterką Bazylei jest Ann-Katrin Berger, która popisała się jedną sensacyjną interwencją, zapobiegając stratom, udaremniła dwa strzały Francuzek w serii rzutów karnych i w końcu sama wykorzystała rzut karny.
Ten występ niemieckiej żeńskiej reprezentacji piłki nożnej był symbolem ducha walki, determinacji i siły zespołu na boisku, gdzie każdy daje z siebie wszystko. To może wyzwolić siły, które poprowadzą drużynę daleko na tych Mistrzostwach Europy – pomimo tego, że ich kolejnym przeciwnikiem będą mistrzowie świata, Hiszpania. Siły, które pozwolą żeńskiej reprezentacji Niemiec nieustannie się odradzać w drodze do upragnionego tytułu mistrzowskiego.
rnd