Profesor, który wszędzie widzi rasizm


Stephan Sahm / Laif / Keystone
Historyczne napisy „Zum Mohrenkopf” i „Zum Mohrentanz” na domach na starówce w Zurychu są dla niektórych osób niezwykle niebezpieczne. Taki jest przynajmniej wniosek z raportu zleconego przez miasto Zurych firmie ETH Zurich. „Stopień, w jakim stopniu oddzielne strefy ochrony i schronienia dla osób czarnoskórych w Zurychu i Szwajcarii będą potrzebne w przyszłości, zależy również od tego, czy symbole obraźliwe lub rasistowskie będą nadal tolerowane w przestrzeni publicznej w Zurychu i Szwajcarii” – stwierdza raport. Dlatego też, jak sugeruje dorozumiane oświadczenie, stare napisy muszą zostać usunięte.
NZZ.ch wymaga JavaScript do obsługi ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Miasto Zurych uznało raport za potwierdzenie słuszności decyzji o ukryciu nazw dwóch domów. Towarzystwo Dziedzictwa Zurychu (Zürich Heimatschutz) sprzeciwiło się temu i zleciło historykowi Martinowi Illi przygotowanie kontrraportu. Illi jest jednym z czołowych ekspertów w dziedzinie historii miasta i kantonu Zurych. Jego raport, do którego dotarła NZZ, jest szokujący: ujawnia poważne błędy w raporcie ETH . Na przykład autorzy błędnie przypisali herb rodzinny i pomylili nazwisko. Doprowadziło to do błędnych wniosków: Wbrew twierdzeniom zawartym w raporcie, nie można udowodnić rasistowskiego pochodzenia domu „Zum Mohrenkopf”. „Ze względu na szeroki zakres możliwości, dom ten w żadnym wypadku nie powinien być od początku uznawany za mający «konotacje rasistowskie»” – pisze Illi.
Raport ETH został napisany przez historyka Ashkirę Darman i Bernharda C. Schära, profesora Uniwersytetu w Lozannie. Ten ostatni od lat jest wszechobecny w debatach na temat rasizmu i kolonializmu w Szwajcarii.
To nie pierwszy raz, kiedy ekspert oskarża Schära o naukową niedbałość. W swojej książce „Tropenliebe” Schär zgłębia historię bazylejskich przyrodników, Paula i Fritza Sarasinów, którzy około 1900 roku wyruszyli na wyprawę do holenderskich kolonii w Indonezji. Historyk przedstawia obraz dwojga homoseksualnych turystów seksualnych, którzy lubowali się w polowaniach na zwierzynę grubą, promowali ideologię nazistowską poprzez swoje „badania rasowe” i pomogli Holendrom podbić wyspę Celebes (obecnie Sulawesi). Książka Schära spotkała się z dużym uznaniem mediów i zmieniła postrzeganie tych niegdyś szanowanych badaczy i mecenasów w Bazylei.
Brigitta Hauser-Schäublin, profesor etnologii i ekspertka od Sarasina, która zmarła w czerwcu, stanowczo się z tym nie zgodziła. W artykule opublikowanym w „Basler Zeitung” oskarżyła Schär o „wybiórcze czytanie i cytowanie” w celu „udowodnienia” teorii o współudziale kolonizatorów i brutalnym, paramilitarnym charakterze jej wypraw na Celebes”. Schär pominęła istotne fakty, które nie pasowały do obrazu sytuacji. Mówiła o „zniesławieniu” obu badaczy.
Schär stał się poszukiwanym ekspertemNZZ chciałoby omówić swoje podejście badawcze z Bernhardem C. Schärem, na temat związku między aktywizmem politycznym a nauką. Odmówił. Odmówił również komentarza na temat rzekomych błędów w swoim raporcie, twierdząc, że jeszcze nie widział raportu Illiego.
Schär jest jednym z najaktywniejszych zwolenników postkolonializmu w Szwajcarii – podejścia badawczego, które bada skutki kolonializmu i „białej dominacji” aż do dziś. Ta silnie upolityczniona dziedzina badań przeżyła rozkwit, szczególnie po śmierci George’a Floyda w USA w 2020 roku i ruchu Black Lives Matter. Badania dotyczące rasizmu i „białości” były hojnie wspierane przez Szwajcarską Narodową Fundację Nauki, a wiele muzeów zorganizowało wystawy poświęcone temu tematowi.
Schär nagle stał się poszukiwanym ekspertem, zarówno ze względu na swoje opinie, jak i na podium czy w mediach. Przekazał to, co duch epoki chciał usłyszeć: że żyjemy w europocentrycznym, strukturalnie rasistowskim i wyzyskującym społeczeństwie. Udzielał też rad w rodzaju: „Szkoły i edukacja w XXI wieku potrzebują (...) więcej postkolonializmu, intersekcjonalizmu i feminizmu”.
Stopień, w jakim dogmaty postkolonialne przeniknęły niektóre obszary uniwersyteckie, stał się oczywisty dla szerszej opinii publicznej po masakrze Hamasu z 7 października 2023 roku. Wielu pracowników uniwersytetu odruchowo opowiedziało się po stronie Palestyńczyków; niektórzy wręcz celebrowali rozlew krwi jako akt uzasadnionego oporu. W postkolonialnym światopoglądzie Izrael reprezentuje białych, kolonialnych ciemiężców, a Palestyńczycy uciskaną ludność tubylczą. Fakt, że jest to historycznie nie do utrzymania lub przynajmniej stanowi rażące uproszczenie, jest nieistotny. Uważają oni za swój obowiązek stanąć po właściwej stronie, walczyć o sprawę palestyńską, nawet w salach wykładowych i seminaryjnych.
Ideologia jest już widoczna w językuUniwersytety w Bernie i Bazylei wszczęły dochodzenia w sprawie dwóch instytutów, które zwróciły na siebie szczególną uwagę ze względu na swój aktywizm polityczny. Wyniki były alarmujące. Na obu wydziałach – Instytucie Studiów Miejskich w Bazylei i Instytucie Bliskiego Wschodu w Bernie – nie dokonano odpowiedniego rozróżnienia między badaniami naukowymi a aktywizmem politycznym. Według raportu z dochodzenia, w Bazylei używano nawet języka, „który można interpretować jedynie jako antysemicki”. Na pierwszych stronach gazet pojawiło się również badanie finansowane przez Szwajcarską Narodową Fundację Nauki, w którym przedstawiono niepotwierdzone twierdzenie, że Izrael używa dzików jako broni przeciwko Palestyńczykom na Zachodnim Brzegu.
Obie uczelnie uznały te problemy za tak poważne, że bezzwłocznie rozwiązały instytuty i zintegrowały odpowiednie przedmioty z innymi jednostkami.
W raporcie „Moor” z Zurychu podejście ideologiczne wyraża się wyłącznie poprzez język. Raport nie wymienia słowa „Moor”, lecz używa jedynie „M*****”. Dwa napisy, o których mowa w raporcie, są konsekwentnie tłumaczone jako „Zum M*****kopf” i „Zum M*****tanz”. Autorzy piszą, że robi się to z nadzieją, iż „te [rasistowskie] kategorie pewnego dnia staną się nieaktualne”. W ten sposób nieświadomie demonstrują, jak stronnicze było ich podejście do sprawy: Jeśli ktoś uważa te terminy za tak przerażające, że nie sposób ich nawet opisać w artykule naukowym, to wynik jest jasny od samego początku: stare napisy muszą zniknąć.
Wszystko co nieprzyjemne powinno zniknąćKilka lat temu Bernhard C. Schär rozmawiał o herbie Berneńskiej Gildii Maurów ze swoim kolegą, historykiem André Holensteinem, w audycji radiowej. Holenstein powiedział: „Ciągle oskarżają ten cech o motywy rasistowskie, interpretując tę głowę jako niewolnika lub poniżającą, negatywną interpretację osoby czarnoskórej”. Argumentował jednak, że czarna głowa jest „symbolem heraldycznym o bardzo specyficznej historii, która nie miała na myśli niewolnika”. Schär nie odpowiedział. Po raz kolejny stało się jasne, że fakty nie wystarczą, by obalić argumenty moralne. Cech później zmienił nazwę; od 2022 roku nosi nazwę Cech Krawców.
André Holenstein, emerytowany profesor historii Szwajcarii wczesnej na Uniwersytecie w Bernie, mówi dziś: „Ta idea wymazania z historii wszystkiego, co nieprzyjemne, przypomina mi Donalda Trumpa”. Wskazuje na drugi przypadek w Bernie – mural szkolny z 1949 roku, który został usunięty po dyskusji na temat rasizmu. Bernhard C. Schär był również jednym z inicjatorów tego projektu. Obraz przedstawiał alfabet, a każda litera była ilustrowana przedmiotem, zwierzęciem lub osobą. C przedstawiało Chińczyka, I – Indianina amerykańskiego, a N – Afrykanina. „Artysta Emil Zbinden był zadeklarowanym lewicowcem, który zdecydowanie wspierał klasę robotniczą i z pewnością nie był rasistą” – mówi Holenstein. Uważa, że można by wytłumaczyć dzieciom w szkole, że obraz pochodzi z czasów, gdy pewne słowa interpretowano inaczej. Jednak z takim nastawieniem toczy on dziś przegraną walkę.
Czy niewolnik pomógł ukształtować współczesną Szwajcarię?Fala postkolonialna przyniosła również pozytywne skutki. W ostatnich latach przeprowadzono wiele badań nad globalnymi stosunkami handlowymi Szwajcarii w XVIII i XIX wieku, a tym samym nad uwikłaniem naszego kraju w kolonializm i niewolnictwo. Bernhard C. Schär z pewnością zasłynął w tej dziedzinie. Na przykład, zbadał historię Nidwalden Landammann, Louisa Wyrscha, który był oficerem holenderskiej armii kolonialnej na Borneo przez 15 lat w XIX wieku. Miał tam gospodynię o imieniu Ibu Silla, prawdopodobnie niewolnicę, z którą miał kilkoro dzieci. Dwoje z nich sprowadził do Szwajcarii, z których jedno zostało później członkiem Rady Narodowej.
Wszystko to jest niezwykle interesujące. Schär jednak, w awanturniczy sposób, nawiązuje do powstania współczesnej Szwajcarii . Ponieważ Wyrsch prawdopodobnie był pod opieką swojej gospodyni po odniesionym w wojnie incydencie, historyk wnioskuje, że Ibu Silla, rzekomy niewolnik z Borneo, umożliwił Wyrschowi późniejszą karierę jako jednemu z ojców założycieli współczesnej Szwajcarii i przedsiębiorcy – i w ten sposób ukształtował kraj.
Historia ta doskonale wpisuje się w postkolonialny światopogląd, zgodnie z którym społeczeństwa zachodnie i ich dobrobyt opierają się na wyzysku, niewolnictwie i rasizmie.
nzz.ch