Historia stalinizmu | Zapomniana historia życia Marthy Naujoks
12 czerwca 1937 roku Międzynarodowa Komisja Kontroli (IKK) i kierownictwo partii podjęły decyzję o wykluczeniu Inge Karst „jako elementu niegodnego zaufania” wydalić ją z partii. W tym czasie toczyły się również dyskusje o wysłaniu jej ze Związku Radzieckiego na inny teatr działań wojennych. Plany te najwyraźniej zostały porzucone. O wydaleniu z partii powiadomiono ją bez dalszych wyjaśnień, dopiero 29 lipca, kolejne sześć tygodni później. W ten sposób stała się jedną z około 900 Niemców wydalonych z KPD między jesienią 1936 a początkiem 1938 roku.
Można przypuszczać, że wydalenie było dla Inge Karst jak cios. Usunięcie z partii, a tym samym z ruchu proletariackiego po 17 latach niezwykle aktywnej, intensywnej i ryzykownej działalności! Zaledwie trzy dni po dowiedzeniu się o wydaleniu, napisała odręczny list do Wilhelma Piecka z prośbą o spotkanie, „ponieważ znalazłam się w sytuacji, w której nie wiem, co robić”: „Chodzi nie tylko o ratowanie honoru mojej partii, ale także o wyjaśnienie wydarzeń w Hamburgu, aby służyły one całej sprawie i przyniosły jasność nie tylko mnie, ale i partii”.
Następnego dnia Karst złożył szczegółową skargę do IKK oraz towarzyszy Dimitrowa i Piecka. Złożyła odwołanie od tej decyzji, lecz nie otrzymała odpowiedzi. W kolejnych miesiącach podejmowała szeroko zakrojone działania, aby przekonać partię, że jej wykluczenie było niesłuszne.
Choć oskarżenia skierowane są przeciwko niej, inne fragmenty jej korespondencji z odpowiednimi władzami partyjnymi również przemawiają zaskakująco pewnym językiem. Już w sierpniu 1937 roku krytykowała ją jasno i dobitnie: „Żaden towarzysz partii niemieckiej tutaj, w Moskwie, nie zwrócił się do mnie w sposób koleżeński w interesie śledztwa. To jest po prostu niedopuszczalne również dla mnie osobiście”. Co więcej, w czasie, gdy towarzysze, w tym przyjaciele i znajomi, byli stale aresztowani w jej mieszkaniu i w Hotelu Lux naprzeciwko, domagała się swoich praw, świadoma, że partia popełniła błąd w jej sprawie. W styczniu 1938 roku napisała kolejny ze swoich licznych listów, wzywając IKK i kierownictwo partii niemieckiej do ponownego zbadania jej sprawy.
W nim dość agresywnie oskarża pracowników IKK o zbadanie dokumentów jej sprawy „niewystarczająco wnikliwie (...), a także nieobiektywnie (...)”. Chociaż popełniła błąd, nie ujawniając przynależności matki do Ligi Lenina, sama nigdy nie należała do żadnej grupy ani frakcji przeciwnej partii. Jej zwolnienie z więzienia w październiku 1933 roku było równie nieoczekiwane, ponieważ obejmowało ono również uwolnienie wybranych urzędników Elise Augustat i Alice Wosikowski. Kończy ponownie pewnym tonem rewolucjonistki skrzywdzonej przez towarzyszy. Sprytnie (czy desperacko?) wykorzystuje Stalina jako autorytet dla swojej sprawy, i czyni to słowami, których jasność jest szokująca:
„Głęboko żałuję, że nie mam w ręku kopii zarządzenia o wydaleniu i dlatego nie mogę skomentować dalszych punktów w nim zawartych. Towarzysze! Jestem członkiem partii od 17. roku życia. Cały mój rozwój, całe moje świadome życie, poświęciłem aktywnej pracy dla partii w nieustannej walce politycznej. W mojej nielegalnej pracy w 1921 roku w Halle, w 1923 roku i od 1933 do 1935 roku w Hamburgu dowiodłem, że jestem gotów poświęcić dla partii wszystko, nawet wszystko. Wyrok na te 17 lat działalności partyjnej zapadł w pół godziny. Rozumiecie, towarzysze, jakie bolesne miesiące znosiłem od tamtej pory, ponieważ «dla zwykłych członków partii pozostanie w partii lub wydalenie z niej to kwestia życia i śmierci» (Stalin)”.
„Żaden towarzysz z partii niemieckiej tutaj w Moskwie nie rozmawiał ze mną w sposób przyjacielski w interesie śledztwa”.
Martha Naujoks, 1937
„Wykorzystać wszystko, co się da” w „sprawie życia i śmierci” – w odpowiedzi na tę dramatyczną, egzystencjalną prośbę otrzymuje jedynie wiadomość o tym, że poszukiwane są dalsze informacje.
Determinacja – nawet w krytyce partyjnej biurokracji! – i wysiłek widoczny w tych słowach są tym bardziej godne uwagi, że w ostatnich miesiącach znalazła się w niepewnej, coraz bardziej pogarszającej się sytuacji. Bycie bezpartyjnym, a co gorsza, byłym współpracownikiem, stanowi również poważne zagrożenie dla jej sytuacji społecznej. Wiąże się to z wypowiedzeniem jej pracy w redakcji, co zagraża jej egzystencji i mieszkaniu.
Jednocześnie skutki są coraz bardziej dotkliwe. 24 listopada 1937 roku informuje niemieckie kierownictwo partii o swojej „niepewności i związanych z nią trudnościach materialnych” i desperacko oznajmia: „W tej chwili jestem u kresu sił”. Zaledwie dwa dni później jej moskiewska przyjaciółka Roberta Gropper zostaje aresztowana jako członkini rzekomo „antyradzieckiej grupy”. Były członek Komitetu Centralnego, Heinz Neumann, został aresztowany. Nie jest jasne, czy aresztowanie zszokowało ją bardziej ze względu na udane przebranie jej kontrrewolucyjnego przyjaciela, czy ze względu na skalę represji.
W każdym razie uznała za konieczne rozwianie wszelkich podejrzeń o bliskość z aresztowaną kobietą i z własnej inicjatywy poinformowała przedstawiciela KPD w Kominternie o miejscu przechowywania maszyny do pisania Groppera, która była w jej posiadaniu. Nawet maszyna do pisania, która została podarowana w prezencie – ważne narzędzie polityczne i zawodowe w tamtych czasach – mogła przynieść jej nowej właścicielce reputację osoby o nastawieniu antypartyjnym. Ale to nie wystarczyło. Cztery miesiące później, w kwietniu 1938 roku, aresztowano Käthe Schulz, która podobnie jak Inge Karst mieszkała w hotelu „Sojusnaja”, dzieląc pokój z nią i Ruth Stolz. Czy wszyscy trzej towarzysze są teraz w domu, słyszą pukanie i zastanawiają się, do kogo skierowany jest ten „towarzysz z NKWD”? wszedł?
Choć aresztowania tak dramatycznie ją dotykają, nadal jasno mówi o wykluczeniu z partii jako o „niesprawiedliwości”. Jej sytuacja jest nie tylko „moralnie nie do zniesienia”, ale późniejsze zwolnienie z Kominternu również „zagraża jej bytowi materialnemu”. Z pokoju nr 90 w hotelu Sojuznaja, na początku kwietnia 1938 roku, stwierdza: „Wierzę, towarzysze, że mogę domagać się zakończenia tej moralnie opresyjnej sytuacji i jak najszybszego pełnego wyjaśnienia mojej sytuacji”.
W tym czasie zakończył się trzeci pokazowy proces w mieście ich wygnania; w marcu 1938 r. Nikołaj Bucharin i inni starzy bolszewicy zostali publicznie upokorzeni i potępieni pod zarzutem utworzenia „bloku prawicowców i trockistów”, a wkrótce potem rozstrzelani.
Być może to był po prostu zbieg okoliczności, że jej nazwisko nie widniało na rozkazach oficerów NKWD, lecz na rozkazach jej przyjaciółki Roberty Gropper i współlokatorki Käthe Schulz. Być może zaufanie, jakim obdarzyła młodą działaczkę partyjną jedna z czołowych towarzyszek, było kluczowe. W tym momencie znów zapanował mrok. Prawdopodobnie jednak sprzyjał jej fakt, że dwie osoby, które domagały się jej wydalenia – Władysław Stein-Krajewski i Grete Wilde – same padły ofiarą stalinowskiego terroru około rok wcześniej. Stein-Krajewski został aresztowany w maju 1937 roku i rozstrzelany we wrześniu; Grete Wilde, aresztowana w październiku 1937 roku, prawdopodobnie zginęła w łagrze w 1943 roku.
nd-aktuell