Basen musi poczekać – kurtyna w górę, na muzyczne lato


Regularne sezony w największych operach i salach koncertowych dobiegają końca. Jednak międzynarodowy przemysł muzyczny wciąż nie zna terminu „święto”. Dla wielu solistów i muzyków orkiestrowych, a zwłaszcza dla śpiewaków, lipiec oznacza początek najbardziej intensywnych tygodni w roku. To wtedy rozpoczyna się sezon wielkich i mniejszych festiwali. W świecie muzyki klasycznej oznacza to nadal: festiwale kulturalne o wyjątkowej jakości, gdzie najwyższej klasy występy artystyczne są równie ważnym elementem dobrej formy, co nietypowe programy.
NZZ.ch wymaga JavaScript do obsługi ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Każdy, kto spojrzy na ofertę Szwajcarii, a może i krajów sąsiednich, od razu będzie miał ogromny wybór. Chociaż europejski krajobraz festiwalowy nieco się przerzedził w wyniku pandemii koronawirusa, liczba opcji wciąż sięga setek. Od tradycyjnych, elitarnych festiwali, które mają na celu zgromadzenie najlepszych z najlepszych, po alternatywne, oddolne koncepcje – jest w czym wybierać. Gdzie więc się udać, jeśli nie chcesz spędzać wolnego czasu wyłącznie z dobrą książką, nad wodą lub w górach, ani ulec pokusom serwisów streamingowych, które już dawno stały się niezwykle konkurencyjne? Poniższe rekomendacje ze świata muzyki klasycznej mogą Cię zainteresować.
Pocenie się dla sztukiZ Zurychu naturalnym wyborem jest podróż nad Jezioro Czterech Kantonów na letni program Festiwalu w Lucernie. Słyszeliście o nim? Oczywiście, ponieważ od 26 lat Michael Haefliger i jego zespół przekształcają Centrum Kulturalno-Kongresowe KKL w symbol międzynarodowej sceny festiwalowej. Każdy, kto chce usłyszeć klasę czołowych orkiestr świata, może doświadczyć występów Berlińskiej i Wiedeńskiej Filharmonii, Amsterdam Concertgebouw oraz mediolańskiej Scali – wszystkie walczą o zaszczyty, jednocześnie rywalizując z własną orkiestrą festiwalową, która od 2003 roku budzi zazdrość całego świata muzycznego.
Tegoroczne lato zwiastuje również znaczącą zmianę: pod koniec roku Haefliger przekaże kierownictwo artystyczne swojemu następcy, Sebastianowi Nordmannowi. Nordmann, który wciąż trzyma karty blisko piersi, świętuje tę zmianę wyrafinowanym programem, który – bez cienia sentymentalizmu – koncentruje się na sztuce pożegnania, a także odpowiada na pytanie, czy otwarte zakończenie w ogóle oznacza koniec.
Miłośnicy oper o festiwalowej jakości od ponad stu lat znajdują się w dobrym miejscu – w dwóch rywalizujących z Lucerną teatrach: Bayreuth i Salzburgu. Festiwal w Bayreuth, najstarszy i wciąż najbardziej komentowany festiwal, stopniowo się otwiera, odsuwając na bok niegdyś często odpychający kult Ryszarda Wagnera. Niemniej jednak nikt nie może uciec przed magią Festspielhausu, zaprojektowanego przez samego Wagnera, który wkrótce będzie górował nad frankońskim miastem przez 150 lat, nawet jeśli obecnie toczy się kolejny żenujący spór o jego renowację i finansowanie flagowej niemieckiej placówki kulturalnej.
Każdy, komu uda się zdobyć bilety – dzięki rezerwacjom online nie trzeba już czekać latami – będzie musiał wykazać się niesławną „wytrwałością”. Premiera „Śpiewaków Norymberskich”, na którą zatrudniono komedianta i profesjonalistę musicalowego Matthiasa Davidsa, ma potrwać ponad sześć godzin.
Wygodniejsze i lepiej klimatyzowane, choć niekoniecznie krótsze, są miejsca w salach festiwalowych zlokalizowanych na wspaniałej starówce Salzburga. Tego lata dyrektor artystyczny miasta, Markus Hinterhäuser, mierzy się z konsekwencjami i nadużyciami działań politycznych w bardzo współczesnym kontekście, pod hasłem „władzy” w operach takich jak „Juliusz Cezar” Händla i „Maria Stuarda” Donizettiego. Być może dla ostrzeżenia, wydział dramatu jednocześnie wyświetla adaptację dokumentu Karla Krausa „Ostatnie dni ludzkości”.
Jeśli to zbyt intensywne wyzwanie umysłowe na letni dzień, w pobliskim Vorarlbergu znajdziesz bardziej rozrywkowe atrakcje. Festiwal w Bregencji powraca do programu z udaną inscenizacją „Wolnego strzelca” Webera w reżyserii Philippa Stölzla na słynnej scenie nad jeziorem. Zmokniesz tylko wtedy, gdy niebo nie będzie sprzyjać. Jednak wieczorny widok z plenerowych trybun na Jezioro Bodeńskie to wciąż najbardziej spektakularne połączenie natury i kultury w Europie Środkowej. W sąsiednim Festspielhaus, który jest dostępny w razie niepogody (choć tylko dla widzów z droższych kategorii biletów), festiwal po raz pierwszy prezentuje również porywającą operę „Edyp” wielkiego rumuńskiego kompozytora Georges'a Enescu.
Oczywiście, nie trzeba wyjeżdżać za granicę, aby połączyć przyjemności kulturalne z obcowaniem z naturą. Niezliczone szwajcarskie festiwale zawdzięczają swoją atrakcyjność między innymi temu, że przyciągają odwiedzających do wyjątkowych miejsc z dala od zgiełku miasta, w spektakularne krajobrazy i góry. Oprócz imponującej atmosfery, daje to obecnie również przewagę lokalizacyjną. Wiele tradycyjnych miejsc festiwalowych na nizinach dopiero stopniowo zaczyna reagować na coraz cieplejsze lata. To dość naiwne – w końcu mogłoby to postawić niektórych przed zupełnie innym wyborem: czy basen nie byłby lepszym rozwiązaniem?
To wciąż tylko pesymistyczne przewidywania. Pod każdym względem wielu klasyków szwajcarskiego świata festiwalowego zawsze mierzyło wysoko. W Verbier, na wysokości prawie 1500 metrów, festiwal od 1994 roku promuje młodych muzyków. Wyrafinowane, dramatyczne koncepcje i interpretacje świata są z radością pozostawione letnim uczestnikom; tutaj liczy się tylko sztuka. I zawsze zadziwiające jest, jak gęsto i obficie występują uznani artyści, którzy przez dwa i pół tygodnia, aż do początku sierpnia, spotykają się ramię w ramię lub na zmianę z obiecującymi młodymi artystami.
Działa tu również orkiestra festiwalowa i inne zespoły, które od dawna stanowią ważną trampolinę dla początkujących muzyków orkiestrowych poniżej 30. roku życia. W tym roku programy Verbier Festival Orchestra są opracowywane między innymi przy udziale dwóch znajomych z Zurychu: Fabio Luisiego, byłego dyrektora muzycznego opery, i Paavo Järviego, dyrektora Tonhalle.
Nawiasem mówiąc, dyrektor muzyczny Zurychu obchodzi obecnie 90. urodziny swojego słynnego rodaka, kompozytora Arvo Pärta, na własnym festiwalu w Parnawie w Estonii. Ale nie trzeba jechać aż tak daleko: pod koniec sierpnia Järvi po raz pierwszy wystąpi gościnnie z Orkiestrą Tonhalle i wiolonczelistką Sol Gabettą na Festiwalu Menuhina w Gstaad. Tam, podobnie jak w Lucernie, szykuje się znacząca zmiana: Christoph Müller ustąpi ze stanowiska dyrektora artystycznego po 24 udanych sezonach.
Przemiana również będzie tematem przewodnim, ale inaczej niż na Festiwalu w Lucernie. Zanim wszechstronny Daniel Hope, pełniący między innymi funkcję dyrektora muzycznego Zuryskiej Orkiestry Kameralnej, będzie kontynuował festiwal założony przez swojego mentora Yehudiego Menuhina w 2026 roku, w najbliższy piątek zakończy się wieloletnia edycja pod hasłem „Zmiana”. W tym trzecim roku będzie ona koncentrować się wokół kontrowersyjnego tematu „Migracja”.
Przymusowe i dobrowolne nowe początki w obcych krajach, zerwania w biografiach, kwestia domu (a przynajmniej ojczyzny) to centralne tematy we wszystkich dziedzinach sztuki, wykraczające poza burzliwe dyskusje naszych czasów, a zwłaszcza w muzyce. Przecież to właśnie Richard Wagner, uchodźca polityczny, skomponował większość swoich najważniejszych dzieł na szwajcarskim wygnaniu, w tym wspomnianego „Śpiewaka Norymberskiego”.
W Gstaad celem jest nie tylko zaprezentowanie dzieł o wygnaniu i „emigracji wewnętrznej”, ale także zilustrowanie różnorodnych konsekwencji migracji poprzez biografie wielu artystów biorących udział w projekcie. Pozytywny przykład Sol Gabetty pokazuje, że wojna, nędza i przesiedlenia są głównymi, ale nie jedynymi przyczynami migracji: opuściła rodzinną Argentynę z powodów artystycznych i znalazła nowy dom w Szwajcarii z „Panem Gabettą”, jej, jak sama o sobie mówi, kapryśną wiolonczelą.
Rodzinny urokGabetta od dawna należy do rosnącej grupy muzyków, którzy zakładają własne, prywatne festiwale muzyczne. Często zaczynając od przyjaciół i współpracowników, przedsięwzięcie to rozrasta się i zdobywa uznanie. Podobnie jak uroczy Festiwal Solsberg w Argowii, organizowany przez Gabettę. Jego 20. sezon niestety właśnie się zakończył, ale prawdopodobnie odbędzie się 21. edycja. Podobnie jak Boswiler Sommer, w który skrzypaczka Julia Fischer i wiolonczelista Tonhalle Benjamin Nyffenegger tchnęli nowe życie w czerwcu. To, jak wygląda taka seria wydarzeń, można poczuć w tym roku, od końca sierpnia, na Festiwalu w Brugg, prowadzonym przez znakomitego szwajcarskiego skrzypka Sebastiana Bohrena. Bohren planował rozpocząć własny, kameralny cykl koncertów w 2024 roku, ale w drugim roku projekt już wyraźnie się rozrósł…
Od ponad pół wieku mieszkańcy Valais wiedzą, co może się wydarzyć, gdy spontaniczny pomysł rozkwita i rozwija się. W 1972 roku, podczas wakacji w Ernen, węgierski pianista György Sebők postanowił: „Potrzebujemy połączenia natury, sztuki i przyjaźni”. To, co zaczęło się jako warsztaty mistrzowskie, szybko przerodziło się w coś większego i trwalszego. W 52. sezonie Festiwal Wioski Muzycznej w Ernen trwa niemal całe lato – z muzyką barokową, recitalami fortepianowymi, koncertami jazzowymi, odczytami, muzyką orkiestrową i kameralną. Również tutaj festiwal wie, jak przyciągnąć do tego letniego miejsca znanych solistów z całego świata; pierwotny charakter i niezwykle nieformalny urok cyklu zostały zachowane.
Dwa festiwale w Gryzonii, które wydają się być dwiema stronami tej samej monety, również koncentrują się na obu tych aspektach. Co ciekawe, pomiędzy nimi znajduje się przełęcz o imieniu Wolfgang, które brzmi jak imię cudownego dziecka muzyki. Klosters Music co roku od końca lipca gości międzynarodowe gwiazdy, w tym wybitnego pianistę Andrása Schiffa. Sąsiedni Festiwal w Davos ma bardziej młodzieńczy charakter, mimo że tego lata obchodzi swoje 40. urodziny i hucznie je celebruje.
Podstawowa idea pozostała jednak niezmienna: „Młodzi Artyści na Koncercie” to nadal motyw przewodni pierwotnie stworzony przez Michaela Haefligera. Ale w Davos oznacza to coś więcej niż tylko kolejną platformę dla młodych talentów, czym szczyci się obecnie niemal każdy festiwal. Davos postrzega siebie również jako lekarstwo na odnowę dla samego festiwalu. Nowe formaty, którym wielu po prostu rzuca wyzwanie, są tu śmiało i swobodnie testowane. Ci, którzy mają odwagę, mogą wejść do kapsuły czasu, słuchać koncertów nocą, zanurzyć się w dźwiękach podczas spacerów dźwiękowych, a czasem nawet popływać. Wszystko na luzie, jak na wakacjach.
nzz.ch