Amerykański rynek pracy słabnie. Giełda spekuluje na obniżkach stóp procentowych i dalszych wzrostach cen.


Złe wieści to dobre wieści: amerykański rynek akcji opiera się na swoim ulubionym powiedzeniu. Indeks S&P 500 w ostatnich tygodniach kilkakrotnie przebił swój rekordowy szczyt i zbliża się obecnie do poziomu 6600 punktów. Dzieje się tak pomimo coraz słabszego amerykańskiego rynku pracy.
NZZ.ch wymaga JavaScript do obsługi ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
W zeszły piątek Biuro Statystyki Pracy ogłosiło, że amerykańska gospodarka stworzyła o ponad 900 000 mniej miejsc pracy niż oczekiwano od wiosny 2024 roku. Liczba tygodniowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych również osiągnęła najwyższy poziom od dawna i wyniosła 263 000.
Nadzieja dla banku centralnegoMichael Feroli, główny ekonomista USA w JP Morgan, również dostrzega odwrócenie trendu. W ubiegłym roku podaż i popyt na pracę były mniej więcej zrównoważone, powiedział Feroli w wywiadzie udzielonym w poniedziałek. „Teraz stopa bezrobocia rośnie. W zeszłym miesiącu była najwyższa od początku 2021 roku”. Produkcja przemysłowa, sektor wrażliwy na cykle koniunkturalne, kurczyła się nieprzerwanie przez ostatnie cztery miesiące. Słabnie również handel i usługi biznesowe.
Kiedy amerykańska gospodarka słabnie, rynki finansowe odruchowo zwracają uwagę na Rezerwę Federalną. „Fed nas uratuje, gdy sytuacja się pogorszy” – to ich drugie ulubione powiedzenie. Chociaż bank centralny nie ma mandatu do wspierania rynku akcji, musi chronić rynek pracy przed spadkiem. Zazwyczaj robi to poprzez obniżanie podstawowych stóp procentowych – co z kolei wspiera ceny akcji.
Rynki oczekują zatem obniżki stóp procentowych o 0,25 punktu procentowego 17 września, kiedy Fed przedstawi swoją kolejną ocenę polityki pieniężnej. Według danych CME Group, co dwunasty respondent spodziewa się obniżki nawet o 0,5 punktu procentowego.
Prezes Rezerwy Federalnej, Jerome Powell , w przemówieniu wygłoszonym trzy tygodnie temu na posiedzeniu banku centralnego w Jackson Hole szeroko otworzył drzwi do obniżki stóp procentowych. Słabe dane z rynku pracy, które pojawiły się od tego czasu, jeszcze bardziej wzmocniły zaufanie rynku.
Inflacja jest nadal zbyt wysokaZ perspektywy Fed sytuacja nie jest jednak tak jednoznaczna. Bank centralny musi również zapobiec ponownemu wzrostowi inflacji. Ostatnie dane w tym zakresie przedstawiają mieszany obraz. Ceny produkcji opublikowane we wtorek wzrosły nieco mniej niż obawiano. Ceny konsumpcyjne opublikowane w czwartek wzrosły o 2,9% rok do roku, zgodnie z oczekiwaniami.
Te liczby znacznie przekraczają cel Rezerwy Federalnej na poziomie 2%. Co więcej, wielu obserwatorów spodziewa się, że cła importowe wprowadzone przez Donalda Trumpa będą miały pełny wpływ na inflację dopiero w nadchodzących miesiącach. Rezerwa Federalna balansuje zatem na granicy ryzyka: musi zareagować na słabą sytuację na rynku pracy obniżkami stóp procentowych, jednocześnie sygnalizując, że nie traci z oczu zagrożenia inflacyjnego.
Ogromna presja wywierana przez administrację Trumpa na Fed jeszcze bardziej utrudnia to zadanie. Sąd orzekł w tym tygodniu, że prezes Fed Lisa Cook, zwolniona przez Trumpa, może pozostać na stanowisku do czasu rozstrzygnięcia kwestii legalności jej zwolnienia. Cook została oskarżona przez sojuszników Trumpa o składanie fałszywych oświadczeń przy zaciąganiu dwóch kredytów hipotecznych.
Niepodległość nadal zagrożonaTymczasem nominacja Stephena Mirana, doradcy ekonomicznego Trumpa, pokonała poważną przeszkodę w Senacie. W zależności od wyniku, Miran może zostać zatwierdzony przez Senat na stanowisko prezesa Rezerwy Federalnej USA na czas głosowania nad stopą funduszy federalnych w przyszłym tygodniu. Wśród ekonomistów panuje duże kontrowersje, że Miran nie rezygnuje całkowicie ze swojego stanowiska w Białym Domu, a jedynie je zawiesza.
Tymczasem prezydent Trump złożył oświadczenia, które jasno wskazują, że dzieli siedmiu prezesów Rezerwy Federalnej na „swoich ludzi” i „ludzi Joe Bidena”. Media coraz częściej podzielają ten pogląd, przedstawiając kierownictwo banku centralnego jako podzielone na dwa obozy. Jest to niebezpieczne dla Rezerwy Federalnej, ponieważ jej reputacja jako bezstronnej instytucji znacząco pomaga jej w realizacji polityki pieniężnej bez drastycznych zmian.
Sam Michael Feroli pracował w Radzie Rezerwy Federalnej w Waszyngtonie w latach 2002-2006, a obecnie jest również konsultantem Fed w Chicago. Ujmuje skutki tego spolaryzowanego myślenia w odpowiedniej perspektywie: „Obserwatorzy Fed, tacy jak ja, rzadko zastanawiają się nad tym, który prezydent mianował poszczególnych gubernatorów” – mówi. „Nigdy nie odniosłem wrażenia, że biorą pod uwagę cykle polityczne przy ustalaniu polityki pieniężnej”.
Testem dla gubernatorów jest to, że osoby z zewnątrz czytają ich przemówienia i nie są w stanie określić, do której partii należą – powiedział Feroli. „Tak zawsze było w przeszłości. A jeśli gubernatorzy będą się nadal tak zachowywać, z pewnością pomoże to zachować reputację instytucji”.
Według Feroliego, wiele teraz zależy od tego, czy sądy zablokują zwolnienie Cook. „Jeśli rząd skutecznie usunie ją ze stanowiska, może nie być ostatnią osobą, która zostanie zwolniona”.
Sytuacja wygląda inaczej, jeśli sądy ograniczą uprawnienia Trumpa do odwoływania gubernatorów Rezerwy Federalnej. Prezydent może wówczas nominować lojalnych członków na to stanowisko, ale nie może ich odwołać w trakcie ich 14-letniej kadencji; jego potencjalne zagrożenie jest znacznie ograniczone. „Ta osoba może wówczas nadal prowadzić optymalną politykę pieniężną, niezależnie od cyklu politycznego” – mówi Feroli.
Profesjonaliści również pozostają na pokładzieNiezwykła siła amerykańskiego rynku akcji wynika jednak nie tylko z oczekiwań na rychłe obniżki stóp procentowych, ale również z faktu, że zyski przedsiębiorstw wzrosły ostatnio silniej niż oczekiwano. Rozwój infrastruktury sztucznej inteligencji w USA postępuje dynamicznie i wciąż budzi nadzieje na szeroko rozproszony wzrost produktywności, nawet jeśli dowody na to wciąż nie są dostępne.
Odporność rynku akcji na złe wieści przypisuje się niekiedy drobnym inwestorom, którzy nigdy nie doświadczyli poważnego krachu na giełdzie i każdy spadek indeksu S&P 500 traktują jako okazję do kupna.
Pogląd ten jest jednak wypaczony, ponieważ nawet długoterminowi inwestorzy profesjonalni pozostają silnie zaangażowani w rynek amerykański. Świadczy o tym na przykład nowe badanie przeprowadzone przez Goldman Sachs wśród biur rodzinnych, czyli prywatnych zespołów inwestycyjnych osób i rodzin szczególnie zamożnych.
Fundusze rodzinne mogą inwestować z bardzo długą perspektywą i nie ponoszą publicznej odpowiedzialności za swoje decyzje inwestycyjne. Dwie kwestie, które najbardziej ich niepokoją, to ryzyka geopolityczne – wojny lub napięcia między USA a Chinami – oraz niestabilność polityczna. „To nie inflacja ani stopy procentowe” – mówi Tony Pasquariello, dyrektor ds. raportowania funduszy hedgingowych w Goldman Sachs i współautor badania.
W ciągu ostatnich dwóch lat biura rodzinne zwiększyły udział inwestycji na rynkach akcji w swoich portfelach o 3 punkty procentowe, osiągając obecnie 31% – z czego duża część przypada na amerykański rynek akcji. Według Pasquariello, wzrost ten wynika również z bardzo dobrych wyników rynków akcji w ciągu tych dwóch lat, co automatycznie zwiększa alokację aktywów. Gdyby jednak biura rodzinne się wycofały, mogłyby aktywnie zmniejszyć swoje alokacje akcji.
Fed raczej nie ostudzi optymizmu, przynajmniej w nadchodzącym tygodniu, i prawdopodobnie obniży swoją główną stopę procentową zgodnie z oczekiwaniami. Tym bardziej istotne będzie zatem prześledzenie, jak zmieniły się prognozy prezesów Fed dotyczące przyszłego rozwoju gospodarczego i jak prezes Fed Jerome Powell uzasadni decyzję w sprawie stóp procentowych.
nzz.ch